Wsparcie dla dorosłych synów z dysfunkcyjnych domów i ich bliskich. Dla DDA i DDD - ebook
Wsparcie dla dorosłych synów z dysfunkcyjnych domów i ich bliskich. Dla DDA i DDD - ebook
• Masz trudności z wyrażaniem uczuć i utrzymywaniem relacji?
• Czasem nagle wybuchasz i nie wiesz dlaczego?
• Przewidujesz najgorsze i nie wierzysz w możliwość zmiany na dobre?
• Nie lubisz krytyki i obawiasz się porażki?
• Widzisz, że źle gospodarujesz czasem, ale nie potrafisz nic z tym zrobić?
• Nie potrafisz się całkiem odprężyć i swobodnie się bawić?
Jeśli na część z tych pytań odpowiedziałeś twierdząco, być może należysz do ogromnej grupy mężczyzn, których dr Robert Ackerman nazywa „milczącymi synami”. Milczący synowie mogą pochodzić z rodzin naznaczonych alkoholizmem, przemocą, perfekcjonizmem, skrajnym chłodem emocjonalnym czy krytycyzmem. Mężczyźni ci rzadko mówią o tym, czego doświadczyli w przeszłości. Wydaje się, że funkcjonują jak wszyscy inni – mają poczucie humoru, są lojalnymi przyjaciółmi i potrafią ciężko pracować – ale tak naprawdę wnoszą swoje cierpienie w każde miejsce, do którego docierają w życiu. Dr. Ackerman jest jednym z nich i jak nikt inny wie, jak pokonać problemy, z którymi się borykają.
W tej książce, będącej silnym wsparciem dla mężczyzn, pomaga też kobietom wreszcie zrozumieć, co czują ich partnerzy, synowie czy przyjaciele.
Jeśli jesteś mężczyzną, ta książka może być o tobie. Jeśli jesteś kobietą, może ona być o kimś, kogo kochasz.
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8225-177-7 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedmowa
Jest to książka dla mężczyzn i o mężczyznach, który poszukują uzdrowienia swojej męskości. Piszę w niej o ludziach, którzy dorastali w rodzinach dysfunkcyjnych i przetrwali towarzyszący temu ból. Z pozoru nic im nie brakuje, jednak tak naprawdę wnoszą swoje cierpienie we wszystkie miejsca, do których docierają w życiu. Nazywam takich mężczyzn – sam się do nich zaliczam – milczącymi synami.
Wszyscy chcemy dokonać w sobie różnych zmian. Aby tego pragnąć, nie trzeba wykazywać klinicznie zdiagnozowanych zaburzeń osobowości. Trzeba tylko chcieć poprawić jakość swojego życia.
Podstawą tej książki jest prowadzone przez dwa lata w Stanach Zjednoczonych ogólnokrajowe badanie mężczyzn. Obejmowało ono zebranie danych badawczych i przeprowadzenie obszernych wywiadów z ponad czterystoma mężczyznami z trzydziestu ośmiu stanów – około trzystu z nich pochodziło z rodzin dysfunkcyjnych. Ponad stu milczących synów reprezentowało inne niż alkoholowe typy rodzin dysfunkcyjnych. Rozmowy te były bardzo emocjonalne i wniosły spostrzeżenia oraz uczucia, których nie ujawniłyby suche dane.
Książka ta jest przeznaczona również dla bliskich nam osób. Będzie pomocna tym, którzy chcą nas lepiej zrozumieć i bardziej kochać – naszym rodzicom, przyjaciołom, partnerkom lub partnerom, rodzeństwu czy dzieciom, którzy zdają sobie sprawę, że jest w nas coś więcej, niż im pokazujemy, więcej, niż _uzewnętrzniamy_. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jacy jesteśmy, towarzyszcie nam, gdy próbujemy się tu wsłuchać w siebie i w przekaz płynący od innych mężczyzn. Każdy uważa, że wie, jacy _powinni_ być mężczyźni, ale tylko nieliczni (także spośród nas) naprawdę rozumieją, jacy mężczyźni _są_.
Przeprowadziłem też wywiady z ponad stu kobietami, z których każda pozostawała – w trakcie wywiadu lub wcześniej – w bliskiej relacji z milczącym synem jako jego matka, żona, partnerka, siostra czy przyjaciółka. Zamieszczam te wypowiedzi w książce, aby mężczyźni mogli usłyszeć, co kobiety naprawdę o nich mówią. Niekiedy inni dostrzegają coś, co nam samym umyka.
We wstępie nakreślam kilka spraw związanych z milczącymi synami i ogólnie z męskimi problemami, o których należy pamiętać w trakcie lektury. Nie jestem adwokatem swojej płci. Nie będę usprawiedliwiał żadnych negatywnych zachowań. Nie wyznaję poglądu, że mężczyźni są uwikłani w pułapkę swojej przeszłości i niezdolni do zmiany. Jednak nie będę się również przyłączał do „nagonki” na mężczyzn. W wystarczającym stopniu prowadzi się ją w wielu dysfunkcyjnych rodzinach i środowiskach.
Nie uważam, że milczący synowie postrzegają siebie w kategoriach ofiary i oskarżają innych o stan, w jakim się znajdują. Większość z nich to ludzie, którzy udowodnili, że potrafią przetrwać opresję, a określenie „ofiara” jest ostatnim, jakie przychodzi im na myśl, gdy się nad sobą zastanawiają (jeśli w ogóle się nad sobą zastanawiają). Książka ta _nie jest_ również aktem oskarżenia wobec rodziców. Dążenie do tego, by się rozwijać, nie pociąga za sobą przekreślania rodziców. Rozdzielność tych spraw zostanie uszanowana. I na koniec dodam, że książka ta nie będzie wszystkiego „dysfunkcjonalizować”. W przeciwieństwie do rozpowszechnionych mitów nie każdy problem milczącego syna ma korzenie w dysfunkcyjnej rodzinie. Wiele naszych trudności wynika po prostu z bycia ojcem, mężem, pracownikiem czy mężczyzną.
Mężczyźni wychowani w rodzinach dysfunkcyjnych wykazują wiele wspólnych pozytywnych cech. Potrafimy się świetnie przystosowywać. Mamy wielki potencjał rozwoju i zmiany. Utrzymujemy liczne więzi, nie tylko z innymi mężczyznami, w tym innymi milczącymi synami, lecz także z kobietami. Ponadto bardzo różnimy się pomiędzy sobą. Nie jesteśmy ulepieni z jednej gliny, a sposób, w jaki odcisnęły się na nas traumatyzujące przeżycia, zależy od typu dysfunkcyjnej rodziny, w której dorastaliśmy, stopnia doświadczonego „okaleczenia emocjonalnego”, dostępności zewnętrznego wsparcia oraz od innych czynników, w tym kwestii kulturowych, a także tego, czy otrzymaliśmy jakąś pomoc i czy jej szukaliśmy.
Uważam, że jako ludzie, którzy przetrwali trudne sytuacje, jesteśmy zdolni do określenia siebie na nowo i przywrócenia równowagi swemu życiu. Potrafimy docenić, że jesteśmy mężczyznami, potrafimy docenić, jak dużo przeszliśmy, i – co najważniejsze – potrafimy docenić, kim możemy się stać. Widzę nas jako ludzi rzucających wyzwanie współczesnemu „zawężonemu” rozumieniu męskości. Widzę w nas potencjał.
Książka jest podzielona na cztery części. Pierwsza definiuje, co to znaczy być mężczyzną, oraz analizuje naszą tożsamość i podejście życiowe wypracowane nie tylko w roli mężczyzn, ale również w roli dzieci z rodzin dysfunkcyjnych.
W drugiej części przyglądam się wpływowi wywartemu na nas przez rodziców. Analizuję, jak borykaliśmy się z zaakceptowaniem dysfunkcyjnej matki czy ojca. Najsilniejsza z naszych relacji: ojciec–syn, prowadzi nas do bliższego przyjrzenia się sobie samym, a także ojcu i jego cierpieniu oraz ich oddziaływaniu na nas. Każdy człowiek powinien zrozumieć swoich rodziców, aby móc dokonać tego, co konieczne, by stać się w pełni sobą – odcięcia się od nich.
Trzecia część książki analizuje, jak przeszłość wpłynęła na nasze relacje z innymi mężczyznami, kobietami, współpracownikami oraz dziećmi. Rdzeniem wszystkich relacji jest intymność, musimy więc zadać sobie pytanie, jak definiujemy ją jako mężczyźni i jaką postać przyjmuje ona w naszym życiu. W tym fragmencie książki znajduje się także rozdział ujawniający, co mają do powiedzenia o nas kobiety.
Ostatnia część dotyczy urzeczywistniania naszego potencjału. Piszę o zmianie zgranych melodii na nowe, o stawaniu się zdrowym mężczyzną. Pokazuję, jak milczący synowie podejmują zbiorowy wysiłek wypracowania nowego obrazu męskości i zredefiniowania siebie samych. Są to rozdziały o otwieraniu się na nowe perspektywy życiowe.
Wiele badań związanych z tymi zagadnieniami datuje się na lata siedemdziesiąte, gdy zacząłem pracować jako dyrektor programu odwykowego w armii Stanów Zjednoczonych. Oprócz zajęć z alkoholikami i narkomanami pracowałem także z dziećmi i dorosłymi z domów dysfunkcyjnych (DDD), zwłaszcza wychowanymi w rodzinach alkoholowych (DDA). Podobnie jak wiele spotkanych tam osób, również ja przechodziłem w życiu przez trudne okresy, naznaczone przemocą, adopcją, alkoholizmem rodziców oraz własnym rozwodem. W 1978 roku napisałem pierwszą w Stanach Zjednoczonych książkę o dorosłych dzieciach alkoholików i miałem zaszczyt zostać współzałożycielem Krajowego Stowarzyszenia Dorosłych Dzieci Alkoholików. Od tamtej pory pracuję jako wykładowca akademicki, piszę kolejne książki, jestem prelegentem oraz konsultantem programów rodzinnych najróżniejszego typu w kraju i za granicą. Zajęcia te umożliwiły mi poznanie bardzo wielu ludzi pochodzących z rodzin dysfunkcyjnych, a ponadto nie tylko wysłuchanie zwierzeń o ich przejściach, lecz również obserwowanie, jak oni sami się zmieniają i pokonują trudności w życiu.
W latach osiemdziesiątych wielka rzesza ludzi działających wspólnie w celu przemiany i uzdrowienia siebie – prowadzenia lepszego życia pod względem fizycznym, emocjonalnym i duchowym – zainicjowała społeczny ruch na rzecz wychodzenia z traumy uzależnień i współuzależnienia. W przedsięwzięciach tych dawała się jednak wyraźnie odczuć nieobecność mężczyzn oraz specyficznych dla nich problemów.
Początkowo moich seminariów i wykładów słuchały głównie (w 90 procentach) kobiety. One też stanowiły od 80 do 90 procent uczestników grup wsparcia dla rodzin dysfunkcyjnych. Zastanawiałem się, gdzie się podziali mężczyźni. Co ze swoim bólem, uczuciami i potencjałem robią dorośli synowie z rodzin dysfunkcyjnych? Czy ktoś wywiesił tabliczkę „Mężczyznom wstęp wzbroniony”? A może my sami to robimy?
Powoli, acz wyraźnie mężczyźni zaczynają się jednak włączać w ruch wychodzenia z traumy. Z wielką radością mogę zakomunikować wszystkim milczącym synom: nastał nasz czas! Społeczny ruch jest już zorganizowany, istnieją mentorzy i jesteśmy my. Pora przerwać milczenie – nie w gniewie, złości, strachu czy desperacji, ale z godnością. I to przerwać je słuchaniem. Anagramem angielskiego słowa _silent_ (milczący) jest _listen_ (słuchać). Powinniśmy wysłuchać tych, którzy nas poprzedzają, a także wysłuchać siebie.
W trakcie czytania tej książki słuchaj wszystkich głosów, w tym własnego. Usłysz swój potencjał, moc, namiętność i ból. Uszanuj to, przez co przeszedłeś. Uszanuj mężczyznę, który przetrwał. Uszanuj mężczyznę, jakim się staniesz. Uszanuj siebie.ROZDZIAŁ PIERWSZY. CZY JESTEŚ MILCZĄCYM SYNEM?
Rozdział pierwszy
Czy jesteś milczącym synem?
Długotrwały nawyk nietraktowania sprawy jako błędnej nadaje jej pozór poprawności.
Thomas Paine¹
Milczący syn jest mężczyzną, który wyrósł w rodzinie dysfunkcyjnej, zaprzecza, jakoby negatywnie to na niego wpłynęło, i nieustannie doznaje różnych problemów w dorosłym życiu. Może pochodzić z rodziny naznaczonej przemocą fizyczną lub słowną, alkoholizmem, kompulsywnym hazardem, maltretowaniem dzieci, pracoholizmem, rozwodem, skrajnym rygorem czy innymi przejawami dysfunkcji. Jego obecne problemy mogą dotyczyć niezdolności do utrzymywania relacji czy kontrolowania wybuchów gniewu, skłonności do pracoholizmu lub nałogu, strachu przed intymnością, agresywnych zachowań, niskiej samooceny i wielu innych kwestii.
Milczącego syna dobrze charakteryzują między innymi takie stwierdzenia:
- Sprawy, które go gryzą, zachowuje tylko dla siebie.
- Neguje występowanie nieprzyjemnych zdarzeń.
- Boi się odsłonić przed ludźmi.
- Ma trudności w interakcjach ze swoimi rodzicami, żoną lub dziećmi.
- Panicznie obawia się krytyki.
- Jest zagniewany.
- Nie potrafi wyrażać uczuć.
- Nieproporcjonalnie boi się porażki.
- Obsesyjnie dąży do sukcesu.
- Rozpaczliwie pragnie prowadzić lepsze życie, ale nie wie, jak zmienić swoją codzienność.
Jest to człowiek bardzo obolały, ale nie chce się ani przyznać do tego przed sobą, ani dopuścić, by zobaczył to ktokolwiek inny. Ból, o którym mowa, nigdy go nie opuszcza. On zaś stara się go ignorować. Stara się o nim zapomnieć. Tak bardzo oddaje się pracy, że w końcu przechodzi nad tym bólem do porządku dziennego. Nie pozwala naprawdę zbliżyć się do siebie otaczającym go ludziom i udaje, że ma grono przyjaciół. Kiedy jest jednak w pojedynkę, kiedy zostaje sam na sam ze swoimi myślami, czuje, że ból wciąż w nim tkwi.
Co robisz, kiedy coś przypomina ci o cierpieniu, jakiego doświadczyłeś w dzieciństwie? Przyrzekasz sobie zapomnieć o nim, robiąc, co się tylko da, aby oderwać myśli? Negujesz to cierpienie albo je przeklinasz? Milczący syn może próbować je zapić, zagłuszyć pracą, przebalować albo wmawiać sobie, że w niczym mu ono nie przeszkadza.
Niełatwo jest się przyznać do bycia milczącym synem. Możesz uważać, że przyniesie to ujmę twojej męskości, osiągnięciom, sile czy kompetencji. Jeśli chodzi o twoją tożsamość, jesteś w pierwszej kolejności mężczyzną, a dopiero w drugiej milczącym synem – ale ten drugi może deptać pierwszemu po piętach. Kwestie te są wzajemnie powiązane. Nie przestajesz być mężczyzną, dlatego że jesteś milczącym synem, ani nie odrzucasz swoich pozytywnych odczuć dotyczących męskości, kiedy przyznajesz, że byłeś wychowany w rodzinie z problemami.
Wielu z nas waha się przed przyznaniem do pochodzenia z dysfunkcyjnego środowiska, bo boimy się obnażyć swoją tożsamość, sądzimy, że taka przeszłość jest słabością, wolimy unikać konfrontacji z naszym obrazem rodziców albo po prostu podpisujemy się pod stwierdzeniem, że „życie jest twarde”, więc i my tacy jesteśmy. Czasem zastanawiam się, czy nie uważamy, że łatwiej jest zadbać o swój wizerunek niż o swoje wewnętrzne zdrowie. Drzewo może obumrzeć od środka aż na dwa lata przed tym, zanim jego śmierć zacznie się objawiać na zewnątrz. My też możemy wewnętrznie obumrzeć na długo przed tym, nim nasze ciało zostanie złożone do grobu.
Bycie milczącym synem nie oznacza, że jesteś zdegenerowany, niezdolny do zdrowego i skutecznego działania. Nie każdy milczący syn przejawia zaburzenia osobowości, nie każdy musi być „współuzależniony” albo żyć „we wstydzie”. Problemy te są _możliwe_, jednak każdy z nas powinien podlegać indywidualnej ocenie pod względem emocjonalnym, a nie być automatycznie klasyfikowany jako dysfunkcyjny z powodu swego pochodzenia. Milczący syn może doświadczać bólu, a jednocześnie wykazywać wiele pozytywnych cech. Może na przykład być:
- wytrzymały i dobrze sobie radzić pod presją,
- śmiały i spragniony przygód,
- samodzielny,
- odporny na przeciwności,
- empatyczny,
- pracowity,
- lojalny jako przyjaciel,
- gotów pomagać,
- nastawiony na rozwiązywanie problemów,
- obdarzony poczuciem humoru.
Czasem mam mieszane uczucia z powodu bycia synem mego ojca. A potem uświadamiam sobie, że nie byłbym tym, kim jestem, gdybym nie doświadczył niektórych moich przeżyć.
Brian
Niezależnie od stwarzanych na zewnątrz pozorów większość milczących synów jest pełna paradoksów. Nie oznacza to, że są oni całkiem pozbawieni równowagi. W rzeczywistości często cieszą się opinią „bardzo poukładanych”.
Aby lepiej zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, warto przemyśleć znaczenie słowa „dysfunkcyjny”. Cząstka _dys-_ pochodzi z łaciny i może mieć związek z tym, co bolesne. _Funkcyjny_ oznacza „zdolny do działania, funkcjonowania”. Kiedy mówię o ludziach dysfunkcyjnych, odnoszę się więc do osób, które funkcjonują w cierpieniu. Czy są w stanie skutecznie działać? Tak. Czy cierpią? Tak.
Jeden z najbardziej intrygujących paradoksów, jakie obserwuję u niektórych milczących synów, zwłaszcza u dorosłych synów alkoholików, polega na tym, że wykazują bardzo wysokie umiejętności społeczne, doświadczając jednocześnie nierzadko depresji i mając niskie poczucie własnej wartości. Większość ludzi mających kliniczne problemy z niską samooceną i depresją nie jest zdolna do działania społecznego na wysokim poziomie. Tymczasem milczący synowie potrafią należycie funkcjonować wśród ludzi nawet wtedy, gdy są pogrążeni w cierpieniu. Być może właśnie dlatego tak długo nie zwracano uwagi na ich problemy.
Inny często spotykany paradoks dotyczy zachowań autosabotujących. Jako autosabotujące określa się wszelkie takie zachowania, które powstrzymują człowieka przed korzystaniem w pełni z własnego potencjału lub skutkują sprawianiem cierpienia sobie samemu. Wchodzą tu w grę takie kwestie jak wieczne zwlekanie (prokrastynacja), gniew, strach, wypieranie uczuć, niezdolność do wyartykułowania swoich potrzeb czy zawalczenia o siebie. Większości zachowań autosabotujących uczymy się w kontekstach dysfunkcyjnych. Paradoks polega na tym, że w momencie, gdy je sobie przyswajamy, nie wydają się dla nas niekorzystne, a wręcz uznajemy je za niezbędne strategie przetrwania. Jeśli jednak przejawiamy je, nie będąc już w sytuacji dysfunkcyjnej, zaczynają się ujawniać ich negatywne skutki.
Paul, 37 lat, pracuje jako stolarz. Dorastał w rodzinie alkoholowej. W dzieciństwie obawiał się poskarżyć na cokolwiek, bo nie chciał denerwować matki. Kiedy się złościła, piła jeszcze więcej niż zwykle, a gdy ona sięgała po butelkę, ojciec Paula wychodził z domu. Chłopiec siedział więc cicho. Milczenie było zachowaniem, które przyswoił sobie po to, aby się chronić. Dzisiaj wyznaje jednak, że jest samotny i ma wielkie trudności z otwarciem się przed ludźmi. Milczenie, zamiast działać już na jego korzyść, zaczęło mu szkodzić. Stało się zachowaniem autosabotującym.
Paul stara się przełamać dawne schematy milczenia i izolowania się od ludzi. Po niemalże całkowitym wyalienowaniu się dołączył w końcu do grupy wsparcia dla mężczyzn, ale wyznaje, że z początku tylko siedział na jej spotkaniach i słuchał. Bał się odezwać. Mówi: „To strasznie trudne. Myślę, że miałem gdzieś w głębi serca ciepłe uczucia do ludzi, ale nie potrafiłem ich wyrazić. Zawsze chciałem być wśród innych i zawsze chciałem nawiązywać kontakty. Bo tak naprawdę kocham ludzi. (…) Ale było mi bardzo trudno to zrobić”.
Oznaki milczenia
Najczęstszym problemem, z jakim stykam się wśród milczących synów, jest ich przekonanie, że są dokładnie tacy jak wszyscy. Innymi słowy, wielu albo uważa, że ich rodzina nie była dysfunkcyjna (choć w rzeczywistości była), albo uznaje, że chociaż rodzina była dysfunkcyjna, nie wywarło to na nich wpływu. Jest to częste podejście u mężczyzn. Poniżej przedstawiam kilka klasycznych wzorców zachowań milczących synów.
Zawężona ekspresja
Najbardziej charakterystyczną oznaką milczenia jest ograniczenie ekspresji. Jednym z elementów „nagonki na mężczyzn” są opinie typu „mężczyźni nie mają emocji”. Wierzcie mi, mamy! Wystarczy pójść do dowolnego szpitala, by przekonać się, jak wielu mężczyzn jest hospitalizowanych z powodu zaburzeń związanych ze stresem, takich jak zawał serca, wrzody żołądka czy uzależnienia. Problem polega na tym, że większość mężczyzn nie _wyraża_ swoich emocji.
Bycie mężczyzną wywołuje wiele stresów. Są one tym większe, im bardziej brakuje ci ekspresji emocjonalnej. Spójrz na przykład na następujące fakty²:
- Roczna umieralność na nowotwory jest niemal półtora raza większa wśród mężczyzn niż wśród kobiet.
- Umieralność na choroby serca jest niemal półtora raza większa wśród mężczyzn niż wśród kobiet.
- Proporcja występowania wrzodów żołądka u mężczyzn i kobiet wynosi 2:1.
- Roczna śmiertelność rozwiedzionych mężczyzn jest półtora raza większa niż rozwiedzionych kobiet.
- Mężczyźni cztery razy częściej niż kobiety padają ofiarą zabójstw.
- Odsetek skutecznych samobójstw jest cztery razy wyższy wśród mężczyzn niż wśród kobiet.
- Mężczyźni są ofiarami wypadków w miejscu pracy co najmniej pięć razy częściej niż kobiety.
- Prawdopodobieństwo aresztowania mężczyzny w związku z upojeniem alkoholowym jest trzynaście razy wyższe niż prawdopodobieństwo aresztowania kobiety.
- Mężczyźni żyją średnio pięć lat krócej niż kobiety.
Mężczyźni są w stanie odczuwać i wyrażać szerokie spektrum emocji, ale niestety pozwalają sobie na to tylko w rzadkich przypadkach – na przykład podczas meczu. W Stanach Zjednoczonych jednym z męskich wydarzeń sportowych, które przyciągają ogromną widownię, jest Super Bowl – finał ligi futbolu amerykańskiego. Dorośli mężczyźni występujący w tych rozgrywkach, będących w założeniu formą „zabawy”, uosabiają amerykański wizerunek „wielkich silnych samców”. Ci, którzy zdobywają punkty, dosłownie tryskają radością. Podskakują, bez skrępowania obejmują się nawzajem i tańczą za linią boczną – sami lub z jakimkolwiek innym równie rozemocjonowanym zawodnikiem. Po skończonym meczu zwycięzcy dalej pławią się w rozbuchanych emocjach. Z kolei pokonani płaczą, smętnie zwieszają głowy, otwarcie wyrażają uczucia mimiką i postawą ciała. Są w pełni świadomi, że oglądają ich miliony, a mimo to pozwalają sobie na ujawnienie tych emocji. Także mężczyźni na trybunach (i oglądający spotkanie w telewizji) często żywiołowo przeżywają rozgrywkę.
Jednak wyrażanie emocji i dzielenie się nimi to dla mężczyzn często dwie zupełnie różne sprawy. Pozytywne odczucia mężczyźni z reguły ujawniają chętnie, negatywne zaś przeżywają raczej w samotności. Cierpieniem – w odróżnieniu od radości – rzadko dzielą się z innymi mężczyznami. Drużyna może wspólnie wyrażać radość z sukcesu, kiedy jednak przegrywa, ból porażki jest przeżywany indywidualnie. Każdy wycofuje się w siebie. Nie zwraca się po otuchę do pozostałych.
Milczący syn zdaje sobie sprawę, że ma emocje, ale nie wie, jak je uzewnętrznić. Ta niezdolność wyrażania siebie może wynikać z wielu czynników. Człowiek może po prostu nie umieć tego robić. Może mieć trudności z poprawnym identyfikowaniem swoich uczuć i próbować zaprowadzić wśród nich porządek, zanim je wyartykułuje. Może uważać, że emocje wolno wyrażać tylko w kontekstach społecznie akceptowanych lub bezpiecznych pod względem emocjonalnym. Może być zdolny wyrażać je tylko w obecności innych mężczyzn albo tylko w obecności kobiet.
Problem polega na tym, że te emocje, które nie zostają wyrażone, zwykle dochodzą do głosu w inny, często negatywny, sposób.
Typ silny i milczący
Wszyscy spotkaliśmy się z określeniem mężczyzny mianem „silnego i milczącego”. Często wypowiadane jest to zresztą z nutą podziwu. Tak jakby miało oznaczać, że nic tego człowieka nie dotyka, zawsze pozostaje niewzruszony.
Czy zastanawiało cię, dlaczego słowa „silny” i „milczący” znajdują się tu koło siebie? Czy te dwa przymiotniki się uzupełniają? Czy to ma znaczyć, że jeśli jesteś milczący, to jesteś też silny, albo że aby być silnym, trzeba być milczącym? Może jednak chodzi raczej o to, że nie wiemy, co innego zrobić ze swoim bólem, niż go przemilczeć? A może te określenia należy traktować jako niepowiązane? Nie mam nic przeciwko sile, ale kto powiedział, że nie można rozmawiać o problemach i zwierzać się, _a jednocześnie_ być silnym? Naprawdę silny człowiek wie nie tylko, _kiedy_ powinien prosić o pomoc, ale także _jak_ się to robi.
Oczywiście, tak jak każdy mężczyzna, czuję się niekomfortowo na myśl o opowiadaniu wszystkiego o sobie. Są sprawy, które chciałoby się zachować dla siebie. Co więcej, pewne sprawy _powinno się_ zachować dla siebie. Poza tym dużo zależy od tego, kto słucha. Istnieje jednak różnica między milczeniem pozytywnym i milczeniem negatywnym. O zachowywaniu części swoich przemyśleń dla siebie i o wyczuciu, kiedy lepiej trzymać buzię zamkniętą na kłódkę, można powiedzieć wiele dobrego. Nikt nie broni nam pozostawać sam na sam ze swoimi myślami, ale nie musi to skazywać nas na samotność.
Negatywne konsekwencje ma zachowywanie milczenia, gdy jesteśmy pogrążeni w cierpieniu. Takie milczenie jest „niezdrowe”. Zamyka cię wewnątrz, a innych odcina na zewnątrz. Lojalność wobec tego wizerunku i utrzymywanie milczenia mają wysoką cenę. Milczący syn systematycznie spłaca miesięczne raty, które jednak nigdy się nie kończą. Im więcej mężczyzna przemilcza, tym bardziej się zadłuża.
Mur milczenia
Czy zdajesz sobie sprawę, kiedy wykorzystujesz milczenie jako oręż? Założę się, że tak, choć pewnie tego nie przyznasz. Karzemy ludzi swoim milczeniem z wielu powodów, zwykle sprowadzających się jednak do tego, że jesteśmy czymś urażeni. Nie umiemy czy nie chcemy zakomunikować swoich uczuć; mamy żal do innych, że nie odgadują naszych potrzeb, a potem odgradzamy się od nich murem milczenia.
Kiedy się nie odzywamy, otaczające nas osoby zostają także zmuszone do życia w ciszy. Odbierają nasze milczenie jako niechęć nie tylko do zabrania głosu, lecz także do usłyszenia tego, co mają do powiedzenia. Mówi im ono, że są dla nas nieważne. Muszą dostosować się do niego i nauczyć się zachowywać je w naszym towarzystwie. Zresztą i my w ten właśnie sposób przyswoiliśmy sobie to zachowanie, żyjąc w dysfunkcyjnej rodzinie. Teraz powielamy je w dorosłym życiu. W konsekwencji potrzeby nie są zaspokajane, narastają pretensje i otacza nas coraz bardziej grobowa cisza. Może to być ogromnie frustrujące dla nas, nie mówiąc już o skutkach wywieranych na innych. Większość z nas zdaje sobie sprawę, kiedy dopuszcza się takiego milczenia, ale tylko nieliczni potrafią je przerwać.
Przez lata chowałem swoje emocje, ale jeżeli uczucie jest dostatecznie silne, w końcu i tak wypływa na powierzchnię. Cenę za to zapłaciła moja rodzina.
Clay
Worek treningowy
Przeciwieństwem odgradzania się murem milczenia jest odreagowywanie frustracji na otoczeniu, w którym wyszukujemy sobie wrogie cele na potrzeby naszych wewnętrznych zmagań. Oznacza to, że zamiast zajmować się tym, co rzeczywiście nas gryzie, rzutujemy negatywne uczucia (zwykle gniew) na zewnątrz. To my jesteśmy rozstrojeni i zdajemy sobie sprawę, że coś nie gra, ale zamiast pomówić o swoich uczuciach, atakujemy ludzi, którzy mogą co najwyżej zgadywać, o co naprawdę chodzi. Jedni radzą sobie lepiej z takim zgadywaniem i odważnym zadawaniem pytań, inni gorzej. Niektórzy dostrzegają, że stali się dla nas workiem treningowym, i buntują się przeciw temu lub mają do nas żal. Czy ktoś powiedział ci kiedyś: „Nie wyżywaj się za to na mnie”? Jeżeli tak, to znaczy, że potraktowałeś go jak worek treningowy.
Syndrom uzurpatora³
Czy czujesz się czasem jak uzurpator? Czy masz wrażenie, że nawet kiedy wszystko świetnie ci wychodzi, tak naprawdę wcale nie jesteś dobry w tym, co robisz? Czy masz czasem poczucie, że gdyby ludzie rzeczywiście wszystko o tobie wiedzieli, na pewno by się od ciebie odwrócili? Jeśli tak, możesz rozpoznać u siebie syndrom uzurpatora.
Wrażenie bycia uzurpatorem sprawia, że słyszymy szept, iż nie jesteśmy tym, za kogo uchodzimy. Tworzy wewnątrz nas pustkę, sprawia, że czujemy się „wydrążeni”. Wszędzie słyszymy, jak ludzie mówią: „Bądź sobą”. Od siebie słyszymy jednak: „Bylebyś tylko nie był sobą”.
Uważam, że zostałem wmanewrowany w myślenie, że powinienem być kimś innym, niż byłem. „Nie czuj, tylko rób, co do ciebie należy”. Pracując nad wyrwaniem się z tej matni, odkryłem w sobie kogoś zupełnie innego niż osobę, którą od dawna udawałem.
Ken
U samego źródła syndromu uzurpatora leży niska samoocena, poczucie bezwartościowości i przekonanie, że przede wszystkim liczą się pozory, a nie istota rzeczy. Nie wierzymy, że będziemy odpowiadać ludziom tacy, jacy jesteśmy. Nie wierzymy, że się nadajemy. Dlatego wydaje nam się, że lepiej być kimkolwiek innym niż sobą. Pamiętasz, jak w chłopięcych zabawach zawsze kogoś udawaliśmy? Dochodziło nawet do kłótni, kto ma być kim i dlaczego. Wcielaliśmy się w postacie wielkiego formatu, które przerastały nas wielokrotnie, ale sami byliśmy wtedy mali, więc nie było to problemem. Teraz jednak czas zabawy się skończył, a wielu z nas nadal kogoś udaje. I nie ma w tym nic atrakcyjnego. W ten sposób jedynie wciąż pozostajemy mali.
Bardzo trudno żyć w roli uzurpatora. Czujesz swoją sztuczność i wyrzucasz sobie urządzanie maskarady. Co gorsza, nie wiesz, jak skończyć z udawaniem. Ciężko być sobą, gdy nawet tobie nie podoba się to, co masz do zaoferowania. Czujesz, że wewnętrzny ty i zewnętrzny ty to dwie różne osoby. Żaden z was dwóch nie będzie usatysfakcjonowany, dopóki się nie połączycie.
Jednowymiarowość
Czy często czujesz się nieswojo, kiedy nie pracujesz? Czy uważasz wszelki czas pozbawiony pracy za bezproduktywny? Nie jest to odosobnione przekonanie wśród milczących synów, a ujawnia się w nim problem jednowymiarowej tożsamości. Definiowanie się przez pracę jest dobre, kiedy jesteś w pracy, ale nie na wiele się zdaje poza nią. Jeżeli człowiek w pełni definiuje się tylko za pośrednictwem swoich dokonań zawodowych, to kim jest, kiedy nie pracuje? Bez względu na to, jak dobrzy jesteśmy w pracy, możemy mieć bolesną świadomość, że daleko nam do doskonałości pod innymi względami. Aby to zrekompensować, jeszcze mocniej przykładamy się do pracy, a czas od niej wolny traktujemy jako nieistotny. Ale czy rzeczywiście nasze dzieci, nasze relacje, nasze zainteresowania zupełnie się nie liczą? A co jeszcze ważniejsze, czy my sami się nie liczymy?
Składa się na nas znacznie więcej niż tylko praca zawodowa, ale możemy mieć wielkie opory przed przyjęciem tego do wiadomości i realizowaniem swojego potencjału w innych obszarach, zwłaszcza w obliczu negatywnego wzmocnienia społecznego. A takie wzmocnienie nieustannie otrzymujemy zarówno od mężczyzn, jak i od kobiet. Powiedzmy, że dwie osoby spotykają się po raz pierwszy. W ciągu trzydziestu sekund pada pytanie: „Co robisz?” albo jeszcze gorsze: „Co robisz _w życiu_?”. Cóż to za sformułowanie! Czy nie sugeruje, że praca _równa się_ życie? Tymczasem jesteśmy czymś więcej niż tym, czy zajmujemy się zawodowo.
Ojciec nauczył mnie pracować, ale nie kochać pracę. Nigdy nie lubiłem pracować, nie wypieram się tego. Wolałem czytać, opowiadać historie, sypać dowcipami, rozmawiać, śmiać się, robić cokolwiek, byle nie pracować.
Abraham Lincoln
Ukrywanie uczuć
W naszym społeczeństwie uczy się mężczyzn, żeby myśleli i działali, ale robi się bardzo mało, by pomóc nam w kwestii uczuć. Może ta umiejętność przychodzi po części z wiekiem, ale znam wielu starszych mężczyzn, którzy tylko z rzadka potrafią uzewnętrznić jakieś uczucia.
Chris
Jak często postanawiasz: „Zachowam to dla siebie”? Dla wielu milczących synów nieokazywanie swoich myśli i uczuć jest sposobem zabezpieczania siebie samych i całej rodziny przed obnażeniem się w świecie zewnętrznym. Brak komunikacji między członkami rodziny ma też służyć zmniejszaniu domowych problemów. Zjawisko takie występuje szczególnie w rodzinach, w których mówi się o wszystkim, tylko nie o dysfunkcji.
Zachowanie milczenia zawsze wydaje się nam w danej chwili słuszne. Uważamy, że mówienie o różnych sprawach i tak nie przyniosłoby pożytku. Poza tym mamy świadomość, że nie zostaniemy zrozumiani. Tymczasem milczenie rzadko wzbudza zainteresowanie czy prowokuje pytania. Pomiędzy mężczyznami istnieje niepisana zasada milczenia. Możemy powiedzieć, że mamy jakiś problem, ale rzadko spotykamy się z zachętą do rozwinięcia tego tematu.
Grałem kiedyś w golfa z trójką mężczyzn. Po zakończeniu trwającej pięć godzin rozgrywki postanowiliśmy pójść coś zjeść. Jeden z graczy jednak odmówił, wyjaśniając, że musi pojechać do żony, która przebywa w szpitalu. Przez pięć godzin razem chodziliśmy, rozmawialiśmy i zaliczaliśmy dołki, a on nawet nie wspomniał o tej trudnej sytuacji.
Czy rzeczywiście czujemy silną motywację, aby trzymać wszystko w sobie, czy też do czasu, gdy stajemy się mężczyznami, mamy wyrobione już tak automatyczne nawyki, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, co robimy? _Jesteśmy_ przecież świadomi swojego cierpienia i problemów, ale nie przychodzi nam na myśl, aby je uzewnętrzniać.
Moim zdaniem zachowywanie wszystkiego wewnątrz siebie byłoby słuszne, gdyby do rozwiązania tych spraw też dochodziło wewnętrznie. Ale najczęściej tak nie jest. Uważam, że każdy z nas dysponuje wszystkim, co potrzebne do odzyskania sił, dokonania przemiany i stania się zdrowszym człowiekiem. Z reguły jednak, aby zrozumieć siebie od wewnątrz, musimy wyjść na zewnątrz. Musimy pozwolić innym, by pomogli nam w dotarciu do rdzenia nas samych, do centrum, w którym kryją się wszystkie odpowiedzi.
Jeśli zachowujesz swój ból dla siebie, dysponujesz tylko jedną opinią i w najlepszym razie jedną możliwością działania. Tymczasem gdy cierpisz, potrzebujesz rozwiązań alternatywnych, a nie wciąż tych samych, znanych ci już odpowiedzi. Niekiedy trzeba wyjść na zewnątrz, aby je znaleźć. Tkwiący w tobie ból nigdy nie siedzi grzecznie i po cichutku. Szamoce się, próbując znaleźć drogę ujścia. Dusząc go w sobie, masz nadzieję go uciszyć, ale ciągle słyszysz jego krzyk.
„Słabe bezpieczniki”
Czy często wpadasz w gniew z bliżej nieokreślonej przyczyny? Czy szybko ponoszą cię nerwy z powodu różnych drobiazgów? Czy masz „słabe bezpieczniki”? Ogólnie gniew jest jedną z najsilniejszych emocji u mężczyzn i u milczących synów. Ale „słabe bezpieczniki” niosą pewną szczególną informację. Sugerują, że nosisz jakiś _nieukojony_ gniew wewnątrz siebie. Ponadto wskazują, że masz niewiele alternatywnych sposobów radzenia sobie z sytuacjami stresowymi.
Wielu milczących synów stłumiło wspomnienia z dzieciństwa, ale emocjonalny wpływ tamtych zdarzeń nadal jest u nich widoczny i znajduje ujście w postaci gniewu. Często słyszę od nich: „Nie mam pojęcia, dlaczego tak szybko wybucham”. Być może dzieje się tak dlatego, że zawsze tuż pod powierzchnią tli się w nich nieukojone napięcie, mimo że oni sami nie zdają sobie z tego sprawy. Powiedzmy, że „zakres gniewu” u przeciętnej osoby wynosi od 1 do 10, gdzie 10 oznacza skrajną złość. Na co dzień gniew u tej osoby osiąga średnio wartość 4. Trzeba więc wzrostu aż o 6 punktów, aby dojść do 10. Milczący syn, który nosi w sobie zadawniony gniew, stale chodzi nastawiony na poziom gniewu 7 lub 8, choć z reguły sobie tego nie uświadamia, a nawet jeśli tak, to nie potrafi zidentyfikować źródła tej złości. W konsekwencji wystarcza zwiększenie tego natężenia o 2, 3 punkty, aby dojść do maksimum. Człowiek tak łatwo wpadający w furię sądzi, że ma porywczą naturę. Rzadko przychodzi mu na myśl, że po prostu stale jest przepełniony gniewem.
Życie wielu mężczyzn upływa w ciszy. Nie chcą się przyznać do bycia milczącymi synami. Część mężczyzn słyszy co prawda odzywające się w nich głosy, ale nie wie, jak na nie reagować. Jeszcze inni pozwalają przemówić swojemu milczeniu i znajdują istotne wymiary swojego jestestwa. Przestają się oglądać na otoczenie podczas decydowania o sobie samych, a praca zawodowa nie jest już dla nich sensem życia.
Jak to wygląda u ciebie? Co ty słyszysz? Czy jesteś milczącym synem? Co z tym poczniesz? Czy będziesz zwlekał przez całe życie z przyznaniem się do swego milczenia, czy też zdecydujesz się znaleźć coś więcej w swoim świecie? Czy to milczenie zwycięży ciebie, czy ty zwyciężysz to milczenie?
Niektórzy funkcjonują tak, jakby ich życie było tylko próbą teatralną. Na próbie nie daje się z siebie wszystkiego, bo każdy czeka na premierę. Może tak właśnie jest z tobą? Może w głębi ducha myślisz: „To życie przesiedzę sobie po cichutku, a będę się odzywał w następnym”? Czy odbębniasz dzień za dniem mechanicznie, bez emocji? Co będziesz miał do powiedzenia, gdy nadejdzie twój koniec? Powiesz: „Wszystko zrobiłem, wszystko przeżyłem, wszystko wyraziłem” czy raczej: „Ciągle się hamowałem, dużo się przyglądałem, nigdy się nie odzywałem i pozwoliłem, żeby życie przeciekło mi przez palce”? Twoje milczenie rani wielu ludzi nie mniej, niż rani ciebie.
Stary, umierający człowiek leżał w łóżku szpitalnym. Przy jego boku była żona, dorosła córka i syn. Słabnącym głosem stary człowiek wyszeptał:
– Nie robiłem dość.
Pierwsza zareagowała na to żona:
– Nie mów takich rzeczy. Jesteś dobrym mężem, dobrym ojcem, dobrym opiekunem rodziny.
– Tak, ale nie robiłem dość.
– Tato, nie mów tak. Jesteś fantastycznym tatą i znakomitym dziadkiem. Zawsze mogłam na ciebie liczyć. Kocham cię – przez łzy powiedziała córka.
– Tak, ale nie robiłem dość.
Syn pochylił się nad łóżkiem i wyznał z serca:
– Tato, zawsze byłeś dobrym ojcem. Zawsze miałem cię za wzór. Wszystkiego mnie nauczyłeś.
– Tak, ale nie robiłem dość. Nie dawałem dość. Nie kochałem dość. Zawsze byłem tylko w pracy.
Wszyscy przekonywali:
– Nie mów tak. Dawałeś nam więcej, niż moglibyśmy oczekiwać. To było dużo więcej niż dość.
– Nie – ostatni raz zaprzeczył. – Chodzi mi o to, że nie robiłem dość dla siebie.Refleksje
W samym środku trudności tkwi szansa.
Albert Einstein
Gniew czułem do przyjaciela;
Rzekłem mu to i dziś gniewu nie ma.
Gniew czułem do wroga;
Nie rzekłem słowa i gniew się zachował.
William Blake
Lepiej się przetrzeć, niż zardzewieć.
George Whitefield
Największą boleścią dla człowieka jest dużo wiedzieć, a nic nie móc.
Herodot
Wykończyło mnie to ciągłe niezabieranie głosu.
Sam GoldwynZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Oświeceniowy filozof społeczny, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki (przyp. tłum.).
2. W polskim wydaniu za zgodą autora dane zostały zaktualizowane. Informacje zaczerpnięto z: „National Vital Statistics Reports”, vol. 70, no. 10, 5 października 2021.
3. Syndrom uzurpatora występuje też często pod nazwą syndromu oszusta (przyp. tłum.).
4. Robert Fisher, The Knight in Rusty Armor, Wilshire Book Company, North Hollywood 1990.
5. Lista oczekiwań społecznych w stosunku do mężczyzn sformułowana na podstawie: John Hough, Marshall Hardy, Against the Wall: Men’s Reality in a Codependent Culture, Halzelden Foundation, Center City 1991.