Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wsparcie dla dorosłych synów z dysfunkcyjnych domów i ich bliskich. Dla DDA i DDD - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
23 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
44,90

Wsparcie dla dorosłych synów z dysfunkcyjnych domów i ich bliskich. Dla DDA i DDD - ebook

•             Masz trudności z wyrażaniem uczuć i utrzymywaniem relacji?

•             Czasem nagle wybuchasz i nie wiesz dlaczego?

•             Przewidujesz najgorsze i nie wierzysz w możliwość zmiany na dobre?

•             Nie lubisz krytyki i obawiasz się porażki?

•             Widzisz, że źle gospodarujesz czasem, ale nie potrafisz nic z tym zrobić?

•             Nie potrafisz się całkiem odprężyć i swobodnie się bawić?

Jeśli na część z tych pytań odpowiedziałeś twierdząco, być może należysz do ogromnej grupy mężczyzn, których dr Robert Ackerman nazywa „milczącymi synami”. Milczący synowie mogą pochodzić z rodzin naznaczonych alkoholizmem, przemocą, perfekcjonizmem, skrajnym chłodem emocjonalnym czy krytycyzmem. Mężczyźni ci rzadko mówią o tym, czego doświadczyli w przeszłości. Wydaje się, że funkcjonują jak wszyscy inni – mają poczucie humoru, są lojalnymi przyjaciółmi i potrafią ciężko pracować – ale tak naprawdę wnoszą swoje cierpienie w każde miejsce, do którego docierają w życiu. Dr. Ackerman jest jednym z nich i jak nikt inny wie, jak pokonać problemy, z którymi się borykają.

W tej książce, będącej silnym wsparciem dla mężczyzn, pomaga też kobietom wreszcie zrozumieć, co czują ich partnerzy, synowie czy przyjaciele.

 

Jeśli jesteś mężczyzną, ta książka może być o tobie. Jeśli jesteś kobietą, może ona być o kimś, kogo kochasz.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8225-177-7
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MOWA

Przed­mowa

Jest to książka dla męż­czyzn i o męż­czyznach, który poszu­kują uzdro­wie­nia swo­jej męsko­ści. Piszę w niej o ludziach, któ­rzy dora­stali w rodzi­nach dys­funk­cyj­nych i prze­trwali towa­rzy­szący temu ból. Z pozoru nic im nie bra­kuje, jed­nak tak naprawdę wno­szą swoje cier­pie­nie we wszyst­kie miej­sca, do któ­rych docie­rają w życiu. Nazy­wam takich męż­czyzn – sam się do nich zali­czam – mil­czą­cymi synami.

Wszy­scy chcemy doko­nać w sobie róż­nych zmian. Aby tego pra­gnąć, nie trzeba wyka­zy­wać kli­nicz­nie zdia­gno­zo­wa­nych zabu­rzeń oso­bo­wo­ści. Trzeba tylko chcieć popra­wić jakość swo­jego życia.

Pod­stawą tej książki jest pro­wa­dzone przez dwa lata w Sta­nach Zjed­no­czo­nych ogól­no­kra­jowe bada­nie męż­czyzn. Obej­mo­wało ono zebra­nie danych badaw­czych i prze­pro­wa­dze­nie obszer­nych wywia­dów z ponad czte­ry­stoma męż­czyznami z trzy­dzie­stu ośmiu sta­nów – około trzy­stu z nich pocho­dziło z rodzin dys­funk­cyj­nych. Ponad stu mil­czą­cych synów repre­zen­to­wało inne niż alko­ho­lowe typy rodzin dys­funk­cyj­nych. Roz­mowy te były bar­dzo emo­cjo­nalne i wnio­sły spo­strze­że­nia oraz uczu­cia, któ­rych nie ujaw­ni­łyby suche dane.

Książka ta jest prze­zna­czona rów­nież dla bli­skich nam osób. Będzie pomocna tym, któ­rzy chcą nas lepiej zro­zu­mieć i bar­dziej kochać – naszym rodzi­com, przy­ja­cio­łom, part­ner­kom lub part­ne­rom, rodzeń­stwu czy dzie­ciom, któ­rzy zdają sobie sprawę, że jest w nas coś wię­cej, niż im poka­zu­jemy, wię­cej, niż _uze­wnętrz­niamy_. Jeśli chce­cie dowie­dzieć się, jacy jeste­śmy, towa­rzysz­cie nam, gdy pró­bu­jemy się tu wsłu­chać w sie­bie i w prze­kaz pły­nący od innych męż­czyzn. Każdy uważa, że wie, jacy _powinni_ być męż­czyźni, ale tylko nie­liczni (także spo­śród nas) naprawdę rozu­mieją, jacy męż­czyźni _są_.

Prze­pro­wa­dzi­łem też wywiady z ponad stu kobie­tami, z któ­rych każda pozo­sta­wała – w trak­cie wywiadu lub wcze­śniej – w bli­skiej rela­cji z mil­czą­cym synem jako jego matka, żona, part­nerka, sio­stra czy przy­ja­ciółka. Zamiesz­czam te wypo­wie­dzi w książce, aby męż­czyźni mogli usły­szeć, co kobiety naprawdę o nich mówią. Nie­kiedy inni dostrze­gają coś, co nam samym umyka.

We wstę­pie nakre­ślam kilka spraw zwią­za­nych z mil­czą­cymi synami i ogól­nie z męskimi pro­ble­mami, o któ­rych należy pamię­tać w trak­cie lek­tury. Nie jestem adwo­ka­tem swo­jej płci. Nie będę uspra­wie­dli­wiał żad­nych nega­tyw­nych zacho­wań. Nie wyznaję poglądu, że męż­czyźni są uwi­kłani w pułapkę swo­jej prze­szło­ści i nie­zdolni do zmiany. Jed­nak nie będę się rów­nież przy­łą­czał do „nagonki” na męż­czyzn. W wystar­cza­ją­cym stop­niu pro­wa­dzi się ją w wielu dys­funk­cyj­nych rodzi­nach i śro­do­wi­skach.

Nie uwa­żam, że mil­czący syno­wie postrze­gają sie­bie w kate­go­riach ofiary i oskar­żają innych o stan, w jakim się znaj­dują. Więk­szość z nich to ludzie, któ­rzy udo­wod­nili, że potra­fią prze­trwać opre­sję, a okre­śle­nie „ofiara” jest ostat­nim, jakie przy­cho­dzi im na myśl, gdy się nad sobą zasta­na­wiają (jeśli w ogóle się nad sobą zasta­na­wiają). Książka ta _nie jest_ rów­nież aktem oskar­że­nia wobec rodzi­ców. Dąże­nie do tego, by się roz­wi­jać, nie pociąga za sobą prze­kre­śla­nia rodzi­ców. Roz­dziel­ność tych spraw zosta­nie usza­no­wana. I na koniec dodam, że książka ta nie będzie wszyst­kiego „dys­funk­cjo­na­li­zo­wać”. W prze­ci­wień­stwie do roz­po­wszech­nio­nych mitów nie każdy pro­blem mil­czą­cego syna ma korze­nie w dys­funk­cyj­nej rodzi­nie. Wiele naszych trud­no­ści wynika po pro­stu z bycia ojcem, mężem, pra­cow­ni­kiem czy męż­czy­zną.

Męż­czyźni wycho­wani w rodzi­nach dys­funk­cyj­nych wyka­zują wiele wspól­nych pozy­tyw­nych cech. Potra­fimy się świet­nie przy­sto­so­wy­wać. Mamy wielki poten­cjał roz­woju i zmiany. Utrzy­mu­jemy liczne więzi, nie tylko z innymi męż­czy­znami, w tym innymi mil­czą­cymi synami, lecz także z kobie­tami. Ponadto bar­dzo róż­nimy się pomię­dzy sobą. Nie jeste­śmy ule­pieni z jed­nej gliny, a spo­sób, w jaki odci­snęły się na nas trau­ma­ty­zu­jące prze­ży­cia, zależy od typu dys­funk­cyj­nej rodziny, w któ­rej dora­sta­li­śmy, stop­nia doświad­czo­nego „oka­le­cze­nia emo­cjo­nal­nego”, dostęp­no­ści zewnętrz­nego wspar­cia oraz od innych czyn­ni­ków, w tym kwe­stii kul­tu­ro­wych, a także tego, czy otrzy­ma­li­śmy jakąś pomoc i czy jej szu­ka­li­śmy.

Uwa­żam, że jako ludzie, któ­rzy prze­trwali trudne sytu­acje, jeste­śmy zdolni do okre­śle­nia sie­bie na nowo i przy­wró­ce­nia rów­no­wagi swemu życiu. Potra­fimy doce­nić, że jeste­śmy męż­czy­znami, potra­fimy doce­nić, jak dużo prze­szli­śmy, i – co naj­waż­niej­sze – potra­fimy doce­nić, kim możemy się stać. Widzę nas jako ludzi rzu­ca­ją­cych wyzwa­nie współ­cze­snemu „zawę­żo­nemu” rozu­mie­niu męsko­ści. Widzę w nas poten­cjał.

Książka jest podzie­lona na cztery czę­ści. Pierw­sza defi­niuje, co to zna­czy być męż­czy­zną, oraz ana­li­zuje naszą toż­sa­mość i podej­ście życiowe wypra­co­wane nie tylko w roli męż­czyzn, ale rów­nież w roli dzieci z rodzin dys­funk­cyj­nych.

W dru­giej czę­ści przy­glą­dam się wpły­wowi wywar­temu na nas przez rodzi­ców. Ana­li­zuję, jak bory­ka­li­śmy się z zaak­cep­to­wa­niem dys­funk­cyj­nej matki czy ojca. Naj­sil­niej­sza z naszych rela­cji: ojciec–syn, pro­wa­dzi nas do bliż­szego przyj­rze­nia się sobie samym, a także ojcu i jego cier­pie­niu oraz ich oddzia­ły­wa­niu na nas. Każdy czło­wiek powi­nien zro­zu­mieć swo­ich rodzi­ców, aby móc doko­nać tego, co konieczne, by stać się w pełni sobą – odcię­cia się od nich.

Trze­cia część książki ana­li­zuje, jak prze­szłość wpły­nęła na nasze rela­cje z innymi męż­czy­znami, kobie­tami, współ­pra­cow­ni­kami oraz dziećmi. Rdze­niem wszyst­kich rela­cji jest intym­ność, musimy więc zadać sobie pyta­nie, jak defi­niu­jemy ją jako męż­czyźni i jaką postać przyj­muje ona w naszym życiu. W tym frag­men­cie książki znaj­duje się także roz­dział ujaw­nia­jący, co mają do powie­dze­nia o nas kobiety.

Ostat­nia część doty­czy urze­czy­wist­nia­nia naszego poten­cjału. Piszę o zmia­nie zgra­nych melo­dii na nowe, o sta­wa­niu się zdro­wym męż­czy­zną. Poka­zuję, jak mil­czący syno­wie podej­mują zbio­rowy wysi­łek wypra­co­wa­nia nowego obrazu męsko­ści i zre­de­fi­nio­wa­nia sie­bie samych. Są to roz­działy o otwie­ra­niu się na nowe per­spek­tywy życiowe.

Wiele badań zwią­za­nych z tymi zagad­nie­niami datuje się na lata sie­dem­dzie­siąte, gdy zaczą­łem pra­co­wać jako dyrek­tor pro­gramu odwy­ko­wego w armii Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Oprócz zajęć z alko­ho­li­kami i nar­ko­ma­nami pra­co­wa­łem także z dziećmi i doro­słymi z domów dys­funk­cyj­nych (DDD), zwłasz­cza wycho­wa­nymi w rodzi­nach alko­ho­lo­wych (DDA). Podob­nie jak wiele spo­tka­nych tam osób, rów­nież ja prze­cho­dzi­łem w życiu przez trudne okresy, nazna­czone prze­mocą, adop­cją, alko­ho­li­zmem rodzi­ców oraz wła­snym roz­wo­dem. W 1978 roku napi­sa­łem pierw­szą w Sta­nach Zjed­no­czo­nych książkę o doro­słych dzie­ciach alko­ho­li­ków i mia­łem zaszczyt zostać współ­za­ło­ży­cie­lem Kra­jo­wego Sto­wa­rzy­sze­nia Doro­słych Dzieci Alko­ho­li­ków. Od tam­tej pory pra­cuję jako wykła­dowca aka­de­micki, piszę kolejne książki, jestem pre­le­gen­tem oraz kon­sul­tan­tem pro­gra­mów rodzin­nych naj­róż­niej­szego typu w kraju i za gra­nicą. Zaję­cia te umoż­li­wiły mi pozna­nie bar­dzo wielu ludzi pocho­dzą­cych z rodzin dys­funk­cyj­nych, a ponadto nie tylko wysłu­cha­nie zwie­rzeń o ich przej­ściach, lecz rów­nież obser­wo­wa­nie, jak oni sami się zmie­niają i poko­nują trud­no­ści w życiu.

W latach osiem­dzie­sią­tych wielka rze­sza ludzi dzia­ła­ją­cych wspól­nie w celu prze­miany i uzdro­wie­nia sie­bie – pro­wa­dze­nia lep­szego życia pod wzglę­dem fizycz­nym, emo­cjo­nal­nym i ducho­wym – zaini­cjo­wała spo­łeczny ruch na rzecz wycho­dze­nia z traumy uza­leż­nień i współ­uza­leż­nie­nia. W przed­się­wzię­ciach tych dawała się jed­nak wyraź­nie odczuć nie­obec­ność męż­czyzn oraz spe­cy­ficz­nych dla nich pro­ble­mów.

Począt­kowo moich semi­na­riów i wykła­dów słu­chały głów­nie (w 90 pro­cen­tach) kobiety. One też sta­no­wiły od 80 do 90 pro­cent uczest­ni­ków grup wspar­cia dla rodzin dys­funk­cyj­nych. Zasta­na­wia­łem się, gdzie się podziali męż­czyźni. Co ze swoim bólem, uczu­ciami i poten­cja­łem robią doro­śli syno­wie z rodzin dys­funk­cyj­nych? Czy ktoś wywie­sił tabliczkę „Męż­czy­znom wstęp wzbro­niony”? A może my sami to robimy?

Powoli, acz wyraź­nie męż­czyźni zaczy­nają się jed­nak włą­czać w ruch wycho­dze­nia z traumy. Z wielką rado­ścią mogę zako­mu­ni­ko­wać wszyst­kim mil­czą­cym synom: nastał nasz czas! Spo­łeczny ruch jest już zor­ga­ni­zo­wany, ist­nieją men­to­rzy i jeste­śmy my. Pora prze­rwać mil­cze­nie – nie w gnie­wie, zło­ści, stra­chu czy despe­ra­cji, ale z god­no­ścią. I to prze­rwać je słu­cha­niem. Ana­gra­mem angiel­skiego słowa _silent_ (mil­czący) jest _listen_ (słu­chać). Powin­ni­śmy wysłu­chać tych, któ­rzy nas poprze­dzają, a także wysłu­chać sie­bie.

W trak­cie czy­ta­nia tej książki słu­chaj wszyst­kich gło­sów, w tym wła­snego. Usłysz swój poten­cjał, moc, namięt­ność i ból. Usza­nuj to, przez co prze­sze­dłeś. Usza­nuj męż­czy­znę, który prze­trwał. Usza­nuj męż­czy­znę, jakim się sta­niesz. Usza­nuj sie­bie.ROZ­DZIAŁ PIERW­SZY. CZY JESTEŚ MIL­CZĄ­CYM SYNEM?

Roz­dział pierw­szy

Czy jesteś mil­czą­cym synem?

Dłu­go­trwały nawyk nie­trak­to­wa­nia sprawy jako błęd­nej nadaje jej pozór popraw­no­ści.

Tho­mas Paine¹

Milczący syn jest męż­czy­zną, który wyrósł w rodzi­nie dys­funk­cyj­nej, zaprze­cza, jakoby nega­tyw­nie to na niego wpły­nęło, i nie­ustan­nie doznaje róż­nych pro­ble­mów w doro­słym życiu. Może pocho­dzić z rodziny nazna­czo­nej prze­mocą fizyczną lub słowną, alko­ho­li­zmem, kom­pul­syw­nym hazar­dem, mal­tre­to­wa­niem dzieci, pra­co­ho­li­zmem, roz­wo­dem, skraj­nym rygo­rem czy innymi prze­ja­wami dys­funk­cji. Jego obecne pro­blemy mogą doty­czyć nie­zdol­no­ści do utrzy­my­wa­nia rela­cji czy kon­tro­lo­wa­nia wybu­chów gniewu, skłon­no­ści do pra­co­ho­li­zmu lub nałogu, stra­chu przed intym­no­ścią, agre­syw­nych zacho­wań, niskiej samo­oceny i wielu innych kwe­stii.

Mil­czą­cego syna dobrze cha­rak­te­ry­zują mię­dzy innymi takie stwier­dze­nia:

- Sprawy, które go gryzą, zacho­wuje tylko dla sie­bie.
- Neguje wystę­po­wa­nie nie­przy­jem­nych zda­rzeń.
- Boi się odsło­nić przed ludźmi.
- Ma trud­no­ści w inte­rak­cjach ze swo­imi rodzi­cami, żoną lub dziećmi.
- Panicz­nie oba­wia się kry­tyki.
- Jest zagnie­wany.
- Nie potrafi wyra­żać uczuć.
- Nie­pro­por­cjo­nal­nie boi się porażki.
- Obse­syj­nie dąży do suk­cesu.
- Roz­pacz­li­wie pra­gnie pro­wa­dzić lep­sze życie, ale nie wie, jak zmie­nić swoją codzien­ność.

Jest to czło­wiek bar­dzo obo­lały, ale nie chce się ani przy­znać do tego przed sobą, ani dopu­ścić, by zoba­czył to kto­kol­wiek inny. Ból, o któ­rym mowa, ni­gdy go nie opusz­cza. On zaś stara się go igno­ro­wać. Stara się o nim zapo­mnieć. Tak bar­dzo oddaje się pracy, że w końcu prze­cho­dzi nad tym bólem do porządku dzien­nego. Nie pozwala naprawdę zbli­żyć się do sie­bie ota­cza­ją­cym go ludziom i udaje, że ma grono przy­ja­ciół. Kiedy jest jed­nak w poje­dynkę, kiedy zostaje sam na sam ze swo­imi myślami, czuje, że ból wciąż w nim tkwi.

Co robisz, kiedy coś przy­po­mina ci o cier­pie­niu, jakiego doświad­czy­łeś w dzie­ciń­stwie? Przy­rze­kasz sobie zapo­mnieć o nim, robiąc, co się tylko da, aby ode­rwać myśli? Negu­jesz to cier­pie­nie albo je prze­kli­nasz? Mil­czący syn może pró­bo­wać je zapić, zagłu­szyć pracą, prze­ba­lo­wać albo wma­wiać sobie, że w niczym mu ono nie prze­szka­dza.

Nie­ła­two jest się przy­znać do bycia mil­czą­cym synem. Możesz uwa­żać, że przy­nie­sie to ujmę two­jej męsko­ści, osią­gnię­ciom, sile czy kom­pe­ten­cji. Jeśli cho­dzi o twoją toż­sa­mość, jesteś w pierw­szej kolej­no­ści męż­czy­zną, a dopiero w dru­giej mil­czą­cym synem – ale ten drugi może dep­tać pierw­szemu po pię­tach. Kwe­stie te są wza­jem­nie powią­zane. Nie prze­sta­jesz być męż­czy­zną, dla­tego że jesteś mil­czą­cym synem, ani nie odrzu­casz swo­ich pozy­tyw­nych odczuć doty­czą­cych męsko­ści, kiedy przy­zna­jesz, że byłeś wycho­wany w rodzi­nie z pro­ble­mami.

Wielu z nas waha się przed przy­zna­niem do pocho­dze­nia z dys­funk­cyj­nego śro­do­wi­ska, bo boimy się obna­żyć swoją toż­sa­mość, sądzimy, że taka prze­szłość jest sła­bo­ścią, wolimy uni­kać kon­fron­ta­cji z naszym obra­zem rodzi­ców albo po pro­stu pod­pi­su­jemy się pod stwier­dze­niem, że „życie jest twarde”, więc i my tacy jeste­śmy. Cza­sem zasta­na­wiam się, czy nie uwa­żamy, że łatwiej jest zadbać o swój wize­ru­nek niż o swoje wewnętrzne zdro­wie. Drzewo może obumrzeć od środka aż na dwa lata przed tym, zanim jego śmierć zacznie się obja­wiać na zewnątrz. My też możemy wewnętrz­nie obumrzeć na długo przed tym, nim nasze ciało zosta­nie zło­żone do grobu.

Bycie mil­czą­cym synem nie ozna­cza, że jesteś zde­ge­ne­ro­wany, nie­zdolny do zdro­wego i sku­tecz­nego dzia­ła­nia. Nie każdy mil­czący syn prze­ja­wia zabu­rze­nia oso­bo­wo­ści, nie każdy musi być „współ­uza­leż­niony” albo żyć „we wsty­dzie”. Pro­blemy te są _moż­liwe_, jed­nak każdy z nas powi­nien pod­le­gać indy­wi­du­al­nej oce­nie pod wzglę­dem emo­cjo­nal­nym, a nie być auto­ma­tycz­nie kla­sy­fi­ko­wany jako dys­funk­cyjny z powodu swego pocho­dze­nia. Mil­czący syn może doświad­czać bólu, a jed­no­cze­śnie wyka­zy­wać wiele pozy­tyw­nych cech. Może na przy­kład być:

- wytrzy­mały i dobrze sobie radzić pod pre­sją,
- śmiały i spra­gniony przy­gód,
- samo­dzielny,
- odporny na prze­ciw­no­ści,
- empa­tyczny,
- pra­co­wity,
- lojalny jako przy­ja­ciel,
- gotów poma­gać,
- nasta­wiony na roz­wią­zy­wa­nie pro­ble­mów,
- obda­rzony poczu­ciem humoru.

Cza­sem mam mie­szane uczu­cia z powodu bycia synem mego ojca. A potem uświa­da­miam sobie, że nie był­bym tym, kim jestem, gdy­bym nie doświad­czył nie­któ­rych moich prze­żyć.

Brian

Nie­za­leż­nie od stwa­rza­nych na zewnątrz pozo­rów więk­szość mil­czą­cych synów jest pełna para­dok­sów. Nie ozna­cza to, że są oni cał­kiem pozba­wieni rów­no­wagi. W rze­czy­wi­sto­ści czę­sto cie­szą się opi­nią „bar­dzo poukła­da­nych”.

Aby lepiej zro­zu­mieć, dla­czego tak się dzieje, warto prze­my­śleć zna­cze­nie słowa „dys­funk­cyjny”. Cząstka _dys-_ pocho­dzi z łaciny i może mieć zwią­zek z tym, co bole­sne. _Funk­cyjny_ ozna­cza „zdolny do dzia­ła­nia, funk­cjo­no­wa­nia”. Kiedy mówię o ludziach dys­funk­cyj­nych, odno­szę się więc do osób, które funk­cjo­nują w cier­pie­niu. Czy są w sta­nie sku­tecz­nie dzia­łać? Tak. Czy cier­pią? Tak.

Jeden z naj­bar­dziej intry­gu­ją­cych para­dok­sów, jakie obser­wuję u nie­któ­rych mil­czą­cych synów, zwłasz­cza u doro­słych synów alko­ho­li­ków, polega na tym, że wyka­zują bar­dzo wyso­kie umie­jęt­no­ści spo­łeczne, doświad­cza­jąc jed­no­cze­śnie nie­rzadko depre­sji i mając niskie poczu­cie wła­snej war­to­ści. Więk­szość ludzi mają­cych kli­niczne pro­blemy z niską samo­oceną i depre­sją nie jest zdolna do dzia­ła­nia spo­łecznego na wyso­kim pozio­mie. Tym­cza­sem mil­czący syno­wie potra­fią nale­ży­cie funk­cjo­no­wać wśród ludzi nawet wtedy, gdy są pogrą­żeni w cier­pie­niu. Być może wła­śnie dla­tego tak długo nie zwra­cano uwagi na ich pro­blemy.

Inny czę­sto spo­ty­kany para­doks doty­czy zacho­wań auto­sa­bo­tu­ją­cych. Jako auto­sa­bo­tu­jące okre­śla się wszel­kie takie zacho­wa­nia, które powstrzy­mują czło­wieka przed korzy­sta­niem w pełni z wła­snego poten­cjału lub skut­kują spra­wia­niem cier­pie­nia sobie samemu. Wcho­dzą tu w grę takie kwe­stie jak wieczne zwle­ka­nie (pro­kra­sty­na­cja), gniew, strach, wypie­ra­nie uczuć, nie­zdol­ność do wyar­ty­ku­ło­wa­nia swo­ich potrzeb czy zawal­cze­nia o sie­bie. Więk­szo­ści zacho­wań auto­sa­bo­tu­ją­cych uczymy się w kon­tek­stach dys­funk­cyj­nych. Para­doks polega na tym, że w momen­cie, gdy je sobie przy­swa­jamy, nie wydają się dla nas nie­ko­rzystne, a wręcz uzna­jemy je za nie­zbędne stra­te­gie prze­trwa­nia. Jeśli jed­nak prze­ja­wiamy je, nie będąc już w sytu­acji dys­funk­cyj­nej, zaczy­nają się ujaw­niać ich nega­tywne skutki.

Paul, 37 lat, pra­cuje jako sto­larz. Dora­stał w rodzi­nie alko­ho­lo­wej. W dzie­ciń­stwie oba­wiał się poskar­żyć na cokol­wiek, bo nie chciał dener­wo­wać matki. Kiedy się zło­ściła, piła jesz­cze wię­cej niż zwy­kle, a gdy ona się­gała po butelkę, ojciec Paula wycho­dził z domu. Chło­piec sie­dział więc cicho. Mil­cze­nie było zacho­wa­niem, które przy­swoił sobie po to, aby się chro­nić. Dzi­siaj wyznaje jed­nak, że jest samotny i ma wiel­kie trud­no­ści z otwar­ciem się przed ludźmi. Mil­cze­nie, zamiast dzia­łać już na jego korzyść, zaczęło mu szko­dzić. Stało się zacho­wa­niem auto­sa­bo­tu­ją­cym.

Paul stara się prze­ła­mać dawne sche­maty mil­cze­nia i izo­lo­wa­nia się od ludzi. Po nie­malże cał­ko­wi­tym wyalie­no­wa­niu się dołą­czył w końcu do grupy wspar­cia dla męż­czyzn, ale wyznaje, że z początku tylko sie­dział na jej spo­tka­niach i słu­chał. Bał się ode­zwać. Mówi: „To strasz­nie trudne. Myślę, że mia­łem gdzieś w głębi serca cie­płe uczu­cia do ludzi, ale nie potra­fi­łem ich wyra­zić. Zawsze chcia­łem być wśród innych i zawsze chcia­łem nawią­zy­wać kon­takty. Bo tak naprawdę kocham ludzi. (…) Ale było mi bar­dzo trudno to zro­bić”.

Oznaki mil­cze­nia

Naj­częst­szym pro­ble­mem, z jakim sty­kam się wśród mil­czą­cych synów, jest ich prze­ko­na­nie, że są dokład­nie tacy jak wszy­scy. Innymi słowy, wielu albo uważa, że ich rodzina nie była dys­funk­cyjna (choć w rze­czy­wi­sto­ści była), albo uznaje, że cho­ciaż rodzina była dys­funk­cyjna, nie wywarło to na nich wpływu. Jest to czę­ste podej­ście u męż­czyzn. Poni­żej przed­sta­wiam kilka kla­sycz­nych wzor­ców zacho­wań mil­czą­cych synów.

Zawę­żona eks­pre­sja

Naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­styczną oznaką mil­cze­nia jest ogra­ni­cze­nie eks­pre­sji. Jed­nym z ele­men­tów „nagonki na męż­czyzn” są opi­nie typu „męż­czyźni nie mają emo­cji”. Wierz­cie mi, mamy! Wystar­czy pójść do dowol­nego szpi­tala, by prze­ko­nać się, jak wielu męż­czyzn jest hospi­ta­li­zo­wa­nych z powodu zabu­rzeń zwią­za­nych ze stre­sem, takich jak zawał serca, wrzody żołądka czy uza­leż­nie­nia. Pro­blem polega na tym, że więk­szość męż­czyzn nie _wyraża_ swo­ich emo­cji.

Bycie męż­czy­zną wywo­łuje wiele stre­sów. Są one tym więk­sze, im bar­dziej bra­kuje ci eks­pre­sji emo­cjo­nal­nej. Spójrz na przy­kład na nastę­pu­jące fakty²:

- Roczna umie­ral­ność na nowo­twory jest nie­mal pół­tora raza więk­sza wśród męż­czyzn niż wśród kobiet.
- Umie­ral­ność na cho­roby serca jest nie­mal pół­tora raza więk­sza wśród męż­czyzn niż wśród kobiet.
- Pro­por­cja wystę­po­wa­nia wrzo­dów żołądka u męż­czyzn i kobiet wynosi 2:1.
- Roczna śmier­tel­ność roz­wie­dzio­nych męż­czyzn jest pół­tora raza więk­sza niż roz­wie­dzio­nych kobiet.
- Męż­czyźni cztery razy czę­ściej niż kobiety padają ofiarą zabójstw.
- Odse­tek sku­tecz­nych samo­bójstw jest cztery razy wyż­szy wśród męż­czyzn niż wśród kobiet.
- Męż­czyźni są ofia­rami wypad­ków w miej­scu pracy co naj­mniej pięć razy czę­ściej niż kobiety.
- Praw­do­po­do­bień­stwo aresz­to­wa­nia męż­czy­zny w związku z upo­je­niem alko­ho­lo­wym jest trzy­na­ście razy wyż­sze niż praw­do­po­do­bień­stwo aresz­to­wa­nia kobiety.
- Męż­czyźni żyją śred­nio pięć lat kró­cej niż kobiety.

Męż­czyźni są w sta­nie odczu­wać i wyra­żać sze­ro­kie spek­trum emo­cji, ale nie­stety pozwa­lają sobie na to tylko w rzad­kich przy­pad­kach – na przy­kład pod­czas meczu. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych jed­nym z męskich wyda­rzeń spor­to­wych, które przy­cią­gają ogromną widow­nię, jest Super Bowl – finał ligi fut­bolu ame­ry­kań­skiego. Doro­śli męż­czyźni wystę­pu­jący w tych roz­gryw­kach, będą­cych w zało­że­niu formą „zabawy”, uosa­biają ame­ry­kań­ski wize­ru­nek „wiel­kich sil­nych sam­ców”. Ci, któ­rzy zdo­by­wają punkty, dosłow­nie try­skają rado­ścią. Pod­ska­kują, bez skrę­po­wa­nia obej­mują się nawza­jem i tań­czą za linią boczną – sami lub z jakim­kol­wiek innym rów­nie roz­e­mo­cjo­no­wa­nym zawod­ni­kiem. Po skoń­czo­nym meczu zwy­cięzcy dalej pła­wią się w roz­bu­cha­nych emo­cjach. Z kolei poko­nani pła­czą, smęt­nie zwie­szają głowy, otwar­cie wyra­żają uczu­cia mimiką i postawą ciała. Są w pełni świa­domi, że oglą­dają ich miliony, a mimo to pozwa­lają sobie na ujaw­nie­nie tych emo­cji. Także męż­czyźni na try­bu­nach (i oglą­dający spo­tka­nie w tele­wi­zji) czę­sto żywio­łowo prze­ży­wają roz­grywkę.

Jed­nak wyra­ża­nie emo­cji i dzie­le­nie się nimi to dla męż­czyzn czę­sto dwie zupeł­nie różne sprawy. Pozy­tywne odczu­cia męż­czyźni z reguły ujaw­niają chęt­nie, nega­tywne zaś prze­ży­wają raczej w samot­no­ści. Cier­pie­niem – w odróż­nie­niu od rado­ści – rzadko dzielą się z innymi męż­czyznami. Dru­żyna może wspól­nie wyra­żać radość z suk­cesu, kiedy jed­nak prze­grywa, ból porażki jest prze­ży­wany indy­wi­du­al­nie. Każdy wyco­fuje się w sie­bie. Nie zwraca się po otu­chę do pozo­sta­łych.

Mil­czący syn zdaje sobie sprawę, że ma emo­cje, ale nie wie, jak je uze­wnętrz­nić. Ta nie­zdol­ność wyra­ża­nia sie­bie może wyni­kać z wielu czyn­ni­ków. Czło­wiek może po pro­stu nie umieć tego robić. Może mieć trud­no­ści z popraw­nym iden­ty­fi­ko­wa­niem swo­ich uczuć i pró­bo­wać zapro­wa­dzić wśród nich porzą­dek, zanim je wyar­ty­ku­łuje. Może uwa­żać, że emo­cje wolno wyra­żać tylko w kon­tek­stach spo­łecz­nie akcep­to­wa­nych lub bez­piecz­nych pod wzglę­dem emo­cjo­nal­nym. Może być zdolny wyra­żać je tylko w obec­no­ści innych męż­czyzn albo tylko w obec­no­ści kobiet.

Pro­blem polega na tym, że te emo­cje, które nie zostają wyra­żone, zwy­kle docho­dzą do głosu w inny, czę­sto nega­tywny, spo­sób.

Typ silny i mil­czący

Wszy­scy spo­tka­li­śmy się z okre­śle­niem męż­czy­zny mia­nem „sil­nego i mil­czą­cego”. Czę­sto wypo­wia­dane jest to zresztą z nutą podziwu. Tak jakby miało ozna­czać, że nic tego czło­wieka nie dotyka, zawsze pozo­staje nie­wzru­szony.

Czy zasta­na­wiało cię, dla­czego słowa „silny” i „mil­czący” znaj­dują się tu koło sie­bie? Czy te dwa przy­miot­niki się uzu­peł­niają? Czy to ma zna­czyć, że jeśli jesteś mil­czący, to jesteś też silny, albo że aby być sil­nym, trzeba być mil­czącym? Może jed­nak cho­dzi raczej o to, że nie wiemy, co innego zro­bić ze swoim bólem, niż go prze­mil­czeć? A może te okre­śle­nia należy trak­to­wać jako nie­po­wią­zane? Nie mam nic prze­ciwko sile, ale kto powie­dział, że nie można roz­ma­wiać o pro­ble­mach i zwie­rzać się, _a jed­no­cze­śnie_ być sil­nym? Naprawdę silny czło­wiek wie nie tylko, _kiedy_ powi­nien pro­sić o pomoc, ale także _jak_ się to robi.

Oczy­wi­ście, tak jak każdy męż­czy­zna, czuję się nie­kom­for­towo na myśl o opo­wia­da­niu wszyst­kiego o sobie. Są sprawy, które chcia­łoby się zacho­wać dla sie­bie. Co wię­cej, pewne sprawy _powinno się_ zacho­wać dla sie­bie. Poza tym dużo zależy od tego, kto słu­cha. Ist­nieje jed­nak róż­nica mię­dzy mil­cze­niem pozy­tyw­nym i mil­cze­niem nega­tyw­nym. O zacho­wy­wa­niu czę­ści swo­ich prze­my­śleń dla sie­bie i o wyczu­ciu, kiedy lepiej trzy­mać buzię zamkniętą na kłódkę, można powie­dzieć wiele dobrego. Nikt nie broni nam pozo­sta­wać sam na sam ze swo­imi myślami, ale nie musi to ska­zy­wać nas na samot­ność.

Nega­tywne kon­se­kwen­cje ma zacho­wy­wa­nie mil­cze­nia, gdy jeste­śmy pogrą­żeni w cier­pie­niu. Takie mil­cze­nie jest „nie­zdrowe”. Zamyka cię wewnątrz, a innych odcina na zewnątrz. Lojal­ność wobec tego wize­runku i utrzy­my­wa­nie mil­cze­nia mają wysoką cenę. Mil­czący syn sys­te­ma­tycz­nie spłaca mie­sięczne raty, które jed­nak ni­gdy się nie koń­czą. Im wię­cej męż­czy­zna prze­mil­cza, tym bar­dziej się zadłuża.

Mur mil­cze­nia

Czy zda­jesz sobie sprawę, kiedy wyko­rzy­stu­jesz mil­cze­nie jako oręż? Założę się, że tak, choć pew­nie tego nie przy­znasz. Karzemy ludzi swoim mil­cze­niem z wielu powo­dów, zwy­kle spro­wa­dza­ją­cych się jed­nak do tego, że jeste­śmy czymś ura­żeni. Nie umiemy czy nie chcemy zako­mu­ni­ko­wać swo­ich uczuć; mamy żal do innych, że nie odga­dują naszych potrzeb, a potem odgra­dzamy się od nich murem mil­cze­nia.

Kiedy się nie odzy­wamy, ota­cza­jące nas osoby zostają także zmu­szone do życia w ciszy. Odbie­rają nasze mil­cze­nie jako nie­chęć nie tylko do zabra­nia głosu, lecz także do usły­sze­nia tego, co mają do powie­dze­nia. Mówi im ono, że są dla nas nie­ważne. Muszą dosto­so­wać się do niego i nauczyć się zacho­wy­wać je w naszym towa­rzy­stwie. Zresztą i my w ten wła­śnie spo­sób przy­swo­ili­śmy sobie to zacho­wa­nie, żyjąc w dys­funk­cyj­nej rodzi­nie. Teraz powie­lamy je w doro­słym życiu. W kon­se­kwen­cji potrzeby nie są zaspo­ka­jane, nara­stają pre­ten­sje i ota­cza nas coraz bar­dziej gro­bowa cisza. Może to być ogrom­nie fru­stru­jące dla nas, nie mówiąc już o skut­kach wywie­ra­nych na innych. Więk­szość z nas zdaje sobie sprawę, kiedy dopusz­cza się takiego mil­cze­nia, ale tylko nie­liczni potra­fią je prze­rwać.

Przez lata cho­wa­łem swoje emo­cje, ale jeżeli uczu­cie jest dosta­tecz­nie silne, w końcu i tak wypływa na powierzch­nię. Cenę za to zapła­ciła moja rodzina.

Clay

Worek tre­nin­gowy

Prze­ci­wień­stwem odgra­dza­nia się murem mil­cze­nia jest odre­ago­wy­wa­nie fru­stra­cji na oto­cze­niu, w któ­rym wyszu­ku­jemy sobie wro­gie cele na potrzeby naszych wewnętrz­nych zma­gań. Ozna­cza to, że zamiast zaj­mo­wać się tym, co rze­czy­wi­ście nas gry­zie, rzu­tu­jemy nega­tywne uczu­cia (zwy­kle gniew) na zewnątrz. To my jeste­śmy roz­stro­jeni i zda­jemy sobie sprawę, że coś nie gra, ale zamiast pomó­wić o swo­ich uczu­ciach, ata­ku­jemy ludzi, któ­rzy mogą co naj­wy­żej zga­dy­wać, o co naprawdę cho­dzi. Jedni radzą sobie lepiej z takim zga­dy­wa­niem i odważ­nym zada­wa­niem pytań, inni gorzej. Niektó­rzy dostrze­gają, że stali się dla nas wor­kiem tre­nin­go­wym, i bun­tują się prze­ciw temu lub mają do nas żal. Czy ktoś powie­dział ci kie­dyś: „Nie wyży­waj się za to na mnie”? Jeżeli tak, to zna­czy, że potrak­to­wa­łeś go jak worek tre­nin­gowy.

Syn­drom uzur­pa­tora³

Czy czu­jesz się cza­sem jak uzur­pa­tor? Czy masz wra­że­nie, że nawet kiedy wszystko świet­nie ci wycho­dzi, tak naprawdę wcale nie jesteś dobry w tym, co robisz? Czy masz cza­sem poczu­cie, że gdyby ludzie rze­czy­wi­ście wszystko o tobie wie­dzieli, na pewno by się od cie­bie odwró­cili? Jeśli tak, możesz roz­po­znać u sie­bie syn­drom uzur­pa­tora.

Wra­że­nie bycia uzur­pa­to­rem spra­wia, że sły­szymy szept, iż nie jeste­śmy tym, za kogo ucho­dzimy. Two­rzy wewnątrz nas pustkę, spra­wia, że czu­jemy się „wydrą­żeni”. Wszę­dzie sły­szymy, jak ludzie mówią: „Bądź sobą”. Od sie­bie sły­szymy jed­nak: „Byle­byś tylko nie był sobą”.

Uwa­żam, że zosta­łem wma­new­ro­wany w myśle­nie, że powi­nie­nem być kimś innym, niż byłem. „Nie czuj, tylko rób, co do cie­bie należy”. Pra­cu­jąc nad wyrwa­niem się z tej matni, odkry­łem w sobie kogoś zupeł­nie innego niż osobę, którą od dawna uda­wa­łem.

Ken

U samego źró­dła syn­dromu uzur­pa­tora leży niska samo­ocena, poczu­cie bez­war­to­ścio­wo­ści i prze­ko­na­nie, że przede wszyst­kim liczą się pozory, a nie istota rze­czy. Nie wie­rzymy, że będziemy odpo­wia­dać ludziom tacy, jacy jeste­śmy. Nie wie­rzymy, że się nada­jemy. Dla­tego wydaje nam się, że lepiej być kim­kol­wiek innym niż sobą. Pamię­tasz, jak w chło­pię­cych zaba­wach zawsze kogoś uda­wa­li­śmy? Docho­dziło nawet do kłótni, kto ma być kim i dla­czego. Wcie­la­li­śmy się w posta­cie wiel­kiego for­matu, które prze­ra­stały nas wie­lo­krot­nie, ale sami byli­śmy wtedy mali, więc nie było to pro­ble­mem. Teraz jed­nak czas zabawy się skoń­czył, a wielu z nas na­dal kogoś udaje. I nie ma w tym nic atrak­cyj­nego. W ten spo­sób jedy­nie wciąż pozo­sta­jemy mali.

Bar­dzo trudno żyć w roli uzur­pa­tora. Czu­jesz swoją sztucz­ność i wyrzu­casz sobie urzą­dza­nie maska­rady. Co gor­sza, nie wiesz, jak skoń­czyć z uda­wa­niem. Ciężko być sobą, gdy nawet tobie nie podoba się to, co masz do zaofe­ro­wa­nia. Czu­jesz, że wewnętrzny ty i zewnętrzny ty to dwie różne osoby. Żaden z was dwóch nie będzie usa­tys­fak­cjo­no­wany, dopóki się nie połą­czy­cie.

Jed­no­wy­mia­ro­wość

Czy czę­sto czu­jesz się nie­swojo, kiedy nie pra­cu­jesz? Czy uwa­żasz wszelki czas pozba­wiony pracy za bez­pro­duk­tywny? Nie jest to odosob­nione prze­ko­na­nie wśród mil­czą­cych synów, a ujaw­nia się w nim pro­blem jed­no­wy­mia­ro­wej toż­sa­mo­ści. Defi­nio­wa­nie się przez pracę jest dobre, kiedy jesteś w pracy, ale nie na wiele się zdaje poza nią. Jeżeli czło­wiek w pełni defi­niuje się tylko za pośred­nic­twem swo­ich doko­nań zawo­do­wych, to kim jest, kiedy nie pra­cuje? Bez względu na to, jak dobrzy jeste­śmy w pracy, możemy mieć bole­sną świa­do­mość, że daleko nam do dosko­na­ło­ści pod innymi wzglę­dami. Aby to zre­kom­pen­so­wać, jesz­cze moc­niej przy­kła­damy się do pracy, a czas od niej wolny trak­tu­jemy jako nie­istotny. Ale czy rze­czy­wi­ście nasze dzieci, nasze rela­cje, nasze zain­te­re­so­wa­nia zupeł­nie się nie liczą? A co jesz­cze waż­niej­sze, czy my sami się nie liczymy?

Składa się na nas znacz­nie wię­cej niż tylko praca zawo­dowa, ale możemy mieć wiel­kie opory przed przy­ję­ciem tego do wia­do­mo­ści i reali­zo­wa­niem swo­jego poten­cjału w innych obsza­rach, zwłasz­cza w obli­czu nega­tyw­nego wzmoc­nie­nia spo­łecz­nego. A takie wzmoc­nie­nie nie­ustan­nie otrzy­mu­jemy zarówno od męż­czyzn, jak i od kobiet. Powiedzmy, że dwie osoby spo­ty­kają się po raz pierw­szy. W ciągu trzy­dzie­stu sekund pada pyta­nie: „Co robisz?” albo jesz­cze gor­sze: „Co robisz _w życiu_?”. Cóż to za sfor­mu­ło­wa­nie! Czy nie suge­ruje, że praca _równa się_ życie? Tym­cza­sem jeste­śmy czymś wię­cej niż tym, czy zaj­mu­jemy się zawo­dowo.

Ojciec nauczył mnie pra­co­wać, ale nie kochać pracę. Ni­gdy nie lubi­łem pra­co­wać, nie wypie­ram się tego. Wola­łem czy­tać, opo­wia­dać histo­rie, sypać dow­ci­pami, roz­ma­wiać, śmiać się, robić cokol­wiek, byle nie pra­co­wać.

Abra­ham Lin­coln

Ukry­wa­nie uczuć

W naszym spo­łe­czeń­stwie uczy się męż­czyzn, żeby myśleli i dzia­łali, ale robi się bar­dzo mało, by pomóc nam w kwe­stii uczuć. Może ta umie­jęt­ność przy­cho­dzi po czę­ści z wie­kiem, ale znam wielu star­szych męż­czyzn, któ­rzy tylko z rzadka potra­fią uze­wnętrz­nić jakieś uczu­cia.

Chris

Jak czę­sto posta­na­wiasz: „Zacho­wam to dla sie­bie”? Dla wielu mil­czą­cych synów nie­oka­zy­wa­nie swo­ich myśli i uczuć jest spo­so­bem zabez­pie­cza­nia sie­bie samych i całej rodziny przed obna­że­niem się w świe­cie zewnętrz­nym. Brak komu­ni­ka­cji mię­dzy człon­kami rodziny ma też słu­żyć zmniej­sza­niu domo­wych pro­ble­mów. Zja­wi­sko takie wystę­puje szcze­gól­nie w rodzi­nach, w któ­rych mówi się o wszyst­kim, tylko nie o dys­funk­cji.

Zacho­wa­nie mil­cze­nia zawsze wydaje się nam w danej chwili słuszne. Uwa­żamy, że mówie­nie o róż­nych spra­wach i tak nie przy­nio­słoby pożytku. Poza tym mamy świa­do­mość, że nie zosta­niemy zro­zu­miani. Tym­cza­sem mil­cze­nie rzadko wzbu­dza zain­te­re­so­wa­nie czy pro­wo­kuje pyta­nia. Pomię­dzy męż­czy­znami ist­nieje nie­pi­sana zasada mil­cze­nia. Możemy powie­dzieć, że mamy jakiś pro­blem, ale rzadko spo­ty­kamy się z zachętą do roz­wi­nię­cia tego tematu.

Gra­łem kie­dyś w golfa z trójką męż­czyzn. Po zakoń­cze­niu trwa­ją­cej pięć godzin roz­grywki posta­no­wi­li­śmy pójść coś zjeść. Jeden z gra­czy jed­nak odmó­wił, wyja­śnia­jąc, że musi poje­chać do żony, która prze­bywa w szpi­talu. Przez pięć godzin razem cho­dzi­li­śmy, roz­ma­wia­li­śmy i zali­cza­li­śmy dołki, a on nawet nie wspo­mniał o tej trud­nej sytu­acji.

Czy rze­czy­wi­ście czu­jemy silną moty­wa­cję, aby trzy­mać wszystko w sobie, czy też do czasu, gdy sta­jemy się męż­czy­znami, mamy wyro­bione już tak auto­ma­tyczne nawyki, że nawet nie zda­jemy sobie sprawy z tego, co robimy? _Jeste­śmy_ prze­cież świa­domi swo­jego cier­pie­nia i pro­ble­mów, ale nie przy­cho­dzi nam na myśl, aby je uze­wnętrz­niać.

Moim zda­niem zacho­wy­wa­nie wszyst­kiego wewnątrz sie­bie byłoby słuszne, gdyby do roz­wią­za­nia tych spraw też docho­dziło wewnętrz­nie. Ale naj­czę­ściej tak nie jest. Uwa­żam, że każdy z nas dys­po­nuje wszyst­kim, co potrzebne do odzy­ska­nia sił, doko­na­nia prze­miany i sta­nia się zdrow­szym czło­wie­kiem. Z reguły jed­nak, aby zro­zu­mieć sie­bie od wewnątrz, musimy wyjść na zewnątrz. Musimy pozwo­lić innym, by pomo­gli nam w dotar­ciu do rdze­nia nas samych, do cen­trum, w któ­rym kryją się wszyst­kie odpo­wie­dzi.

Jeśli zacho­wu­jesz swój ból dla sie­bie, dys­po­nu­jesz tylko jedną opi­nią i w naj­lep­szym razie jedną moż­li­wo­ścią dzia­ła­nia. Tym­cza­sem gdy cier­pisz, potrze­bu­jesz roz­wią­zań alter­na­tyw­nych, a nie wciąż tych samych, zna­nych ci już odpo­wie­dzi. Nie­kiedy trzeba wyjść na zewnątrz, aby je zna­leźć. Tkwiący w tobie ból ni­gdy nie sie­dzi grzecz­nie i po cichutku. Sza­moce się, pró­bu­jąc zna­leźć drogę ujścia. Dusząc go w sobie, masz nadzieję go uci­szyć, ale cią­gle sły­szysz jego krzyk.

„Słabe bez­piecz­niki”

Czy czę­sto wpa­dasz w gniew z bli­żej nie­okre­ślo­nej przy­czyny? Czy szybko pono­szą cię nerwy z powodu róż­nych dro­bia­zgów? Czy masz „słabe bez­piecz­niki”? Ogól­nie gniew jest jedną z naj­sil­niej­szych emo­cji u męż­czyzn i u mil­czą­cych synów. Ale „słabe bez­piecz­niki” niosą pewną szcze­gólną infor­ma­cję. Suge­rują, że nosisz jakiś _nie­uko­jony_ gniew wewnątrz sie­bie. Ponadto wska­zują, że masz nie­wiele alter­na­tyw­nych spo­so­bów radze­nia sobie z sytu­acjami stre­so­wymi.

Wielu mil­czą­cych synów stłu­miło wspo­mnie­nia z dzie­ciń­stwa, ale emo­cjo­nalny wpływ tam­tych zda­rzeń na­dal jest u nich widoczny i znaj­duje ujście w postaci gniewu. Czę­sto sły­szę od nich: „Nie mam poję­cia, dla­czego tak szybko wybu­cham”. Być może dzieje się tak dla­tego, że zawsze tuż pod powierzch­nią tli się w nich nie­uko­jone napię­cie, mimo że oni sami nie zdają sobie z tego sprawy. Powiedzmy, że „zakres gniewu” u prze­cięt­nej osoby wynosi od 1 do 10, gdzie 10 ozna­cza skrajną złość. Na co dzień gniew u tej osoby osiąga śred­nio war­tość 4. Trzeba więc wzro­stu aż o 6 punk­tów, aby dojść do 10. Mil­czący syn, który nosi w sobie zadaw­niony gniew, stale cho­dzi nasta­wiony na poziom gniewu 7 lub 8, choć z reguły sobie tego nie uświa­da­mia, a nawet jeśli tak, to nie potrafi ziden­ty­fi­ko­wać źró­dła tej zło­ści. W kon­se­kwen­cji wystar­cza zwięk­sze­nie tego natę­że­nia o 2, 3 punkty, aby dojść do mak­si­mum. Czło­wiek tak łatwo wpa­da­jący w furię sądzi, że ma poryw­czą naturę. Rzadko przycho­dzi mu na myśl, że po pro­stu stale jest prze­peł­niony gnie­wem.

Życie wielu męż­czyzn upływa w ciszy. Nie chcą się przy­znać do bycia mil­czą­cymi synami. Część męż­czyzn sły­szy co prawda odzy­wa­jące się w nich głosy, ale nie wie, jak na nie reago­wać. Jesz­cze inni pozwa­lają prze­mó­wić swo­jemu mil­cze­niu i znaj­dują istotne wymiary swo­jego jeste­stwa. Prze­stają się oglą­dać na oto­cze­nie pod­czas decy­do­wa­nia o sobie samych, a praca zawo­dowa nie jest już dla nich sen­sem życia.

Jak to wygląda u cie­bie? Co ty sły­szysz? Czy jesteś mil­czą­cym synem? Co z tym poczniesz? Czy będziesz zwle­kał przez całe życie z przy­zna­niem się do swego mil­cze­nia, czy też zde­cy­du­jesz się zna­leźć coś wię­cej w swoim świe­cie? Czy to mil­cze­nie zwy­cięży cie­bie, czy ty zwy­ciężysz to mil­cze­nie?

Nie­któ­rzy funk­cjo­nują tak, jakby ich życie było tylko próbą teatralną. Na pró­bie nie daje się z sie­bie wszyst­kiego, bo każdy czeka na pre­mierę. Może tak wła­śnie jest z tobą? Może w głębi ducha myślisz: „To życie prze­sie­dzę sobie po cichutku, a będę się odzy­wał w następ­nym”? Czy odbęb­niasz dzień za dniem mecha­nicz­nie, bez emo­cji? Co będziesz miał do powie­dze­nia, gdy nadej­dzie twój koniec? Powiesz: „Wszystko zro­bi­łem, wszystko prze­ży­łem, wszystko wyra­zi­łem” czy raczej: „Cią­gle się hamo­wa­łem, dużo się przy­glą­da­łem, ni­gdy się nie odzy­wałem i pozwo­li­łem, żeby życie prze­cie­kło mi przez palce”? Twoje mil­cze­nie rani wielu ludzi nie mniej, niż rani cie­bie.

Stary, umie­ra­jący czło­wiek leżał w łóżku szpi­tal­nym. Przy jego boku była żona, doro­sła córka i syn. Słab­ną­cym gło­sem stary czło­wiek wyszep­tał:

– Nie robi­łem dość.

Pierw­sza zare­ago­wała na to żona:

– Nie mów takich rze­czy. Jesteś dobrym mężem, dobrym ojcem, dobrym opie­ku­nem rodziny.

– Tak, ale nie robi­łem dość.

– Tato, nie mów tak. Jesteś fan­ta­stycz­nym tatą i zna­ko­mi­tym dziad­kiem. Zawsze mogłam na cie­bie liczyć. Kocham cię – przez łzy powie­działa córka.

– Tak, ale nie robi­łem dość.

Syn pochy­lił się nad łóż­kiem i wyznał z serca:

– Tato, zawsze byłeś dobrym ojcem. Zawsze mia­łem cię za wzór. Wszyst­kiego mnie nauczy­łeś.

– Tak, ale nie robi­łem dość. Nie dawa­łem dość. Nie kocha­łem dość. Zawsze byłem tylko w pracy.

Wszy­scy prze­ko­ny­wali:

– Nie mów tak. Dawa­łeś nam wię­cej, niż mogli­by­śmy ocze­ki­wać. To było dużo wię­cej niż dość.

– Nie – ostatni raz zaprze­czył. – Cho­dzi mi o to, że nie robi­łem dość dla sie­bie.Reflek­sje

W samym środku trud­no­ści tkwi szansa.

Albert Ein­stein

Gniew czu­łem do przy­ja­ciela;
Rze­kłem mu to i dziś gniewu nie ma.
Gniew czu­łem do wroga;
Nie rze­kłem słowa i gniew się zacho­wał.

Wil­liam Blake

Lepiej się prze­trzeć, niż zardze­wieć.

Geo­rge Whi­te­field

Naj­więk­szą bole­ścią dla czło­wieka jest dużo wie­dzieć, a nic nie móc.

Hero­dot

Wykoń­czyło mnie to cią­głe nie­za­bie­ra­nie głosu.

Sam Gol­dwynZapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Oświe­ce­niowy filo­zof spo­łeczny, jeden z ojców zało­ży­cieli Sta­nów Zjed­no­czo­nych Ame­ryki (przyp. tłum.).

2. W pol­skim wyda­niu za zgodą autora dane zostały zak­tu­ali­zo­wane. Infor­ma­cje zaczerp­nięto z: „Natio­nal Vital Sta­ti­stics Reports”, vol. 70, no. 10, 5 paź­dzier­nika 2021.

3. Syn­drom uzur­pa­tora wystę­puje też czę­sto pod nazwą syn­dromu oszu­sta (przyp. tłum.).

4. Robert Fisher, The Kni­ght in Rusty Armor, Wil­shire Book Com­pany, North Hol­ly­wood 1990.

5. Lista ocze­ki­wań spo­łecz­nych w sto­sunku do męż­czyzn sfor­mu­ło­wana na pod­sta­wie: John Hough, Mar­shall Hardy, Aga­inst the Wall: Men’s Reality in a Code­pen­dent Cul­ture, Hal­zel­den Foun­da­tion, Cen­ter City 1991.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: