Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wyścig z życiem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 lipca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,90

Wyścig z życiem - ebook

Olivia trzy lata temu straciła swojego najlepszego przyjaciela w wypadku motocyklowym. Po tej tragedii nie potrafi się otrząsnąć, rzuca wszystko i wyjeżdża do Warszawy. Tam zamieszkuje z Nadią – przyjaciółką, którą poznała na uczelni, oraz podejmuje pracę w butiku. Nigdy by się nie spodziewała, że przez jeden niefortunny przypadek pozna przystojnego Igora. Jest jedno ale – jego pasją są motory i adrenalina, przez co chłopak jest u niej skreślony. Mimo tego Igor tak łatwo się nie poddaje i dzielnie walczy o względy Olivii, aczkolwiek, żeby zaznać wymarzonego szczęścia, tej dwójce przyjdzie zmierzyć się z przeciwnościami losu, które życie podrzuca im na każdym kroku. A jak wiadomo, los jest przewrotny i wystawi na próbę uczucie Olivii i Igora. Czy niespodziewana miłość przejdzie ją pomyślnie? „Są takie książki, które raz przeczytane, zakotwiczają się w naszym sercu jak jacht w porcie, i tak jest w tym przypadku. K.A. Zysk zabiera nas w emocjonalną podróż do świata, gdzie rządzą prędkość, adrenalina i pożądanie, a problemy spadają na bohaterów jak grom z jasnego nieba – jeden za drugim. Gwarantuję łzy wzruszenia, salwy śmiechu i przyśpieszone bicie serca oraz to, że ta historia pochłonie Was bez reszty. Po jej skończeniu będziecie chcieli więcej i więcej!” - Paula, www.girlsbookslovers.blogspot.com „Wyścig z życiem” to nie zwykły romans z niegrzecznym chłopcem w tle. To nietuzinkowa historia chwytająca za serce. To opowieść o prawdziwym życiu, miłości i wyborach. Przy niej nie będziecie się nudzić. Autorka zapewnia cały pakiet emocji, który będzie towarzyszył Wam od pierwszej aż do ostatniej strony. Trzymajcie się mocno, ten wyścig jest naprawdę pełen wrażeń i niesamowitych przeżyć. Polecam.” - J.B. Grajda, autorka książki „Karuzela życia” „Wyścig z życiem” nie jest kolejną cukierkową historią, lecz doskonale pokazuje, że nasza rzeczywistość nie zawsze bywa kolorowa. Na centralny plan wysuwają się ból i strata, z którymi główna bohaterka nie umie sobie poradzić. K.A. Zysk pierwszorzędnie żongluje naszymi uczuciami – są tu łzy i śmiech. „Nigdy nie mów nigdy” – to powiedzenie najlepiej opisuje tę książkę, bo nie wiemy, co czeka nas w niedalekiej przyszłości. Los nieraz potrafi spłatać nam figla i postawić na naszej drodze kogoś, kto nigdy nie miał się na niej pojawić. Polecam!” – Ana Rose, autorka „Wyścig z życiem” to powieść pełna zwrotów akcji. Nasycona ekspresją i dynamizmem, przy których nie sposób się nudzić. Dwoje młodych, szalonych, pełnych pomysłów ludzi, którzy wkraczają w dorosłe życie. Igor – kochający motory i piękno kobiecego ciała. Olivia – wrażliwa, zraniona dusza. Czy los ich połączy, czy może usilnie będzie rzucał im kłody pod nogi? Czy ich miłość przetrwa? Ja już wiem, a Wy przekonajcie się, sięgając po książkę Kasi! Zachęcam i gorąco polecam!” - Alicja Skirgajłło, autorka „Wyścig z życiem” mnie zauroczył. Jestem ogromną fanką romansów przepełnionych emocjami, problemami i drugimi szansami. Ten wielokrotnie złamał mi serce po to, by K.A. Zysk je zaraz posklejała. Idealna równowaga pomiędzy romansem, smutkiem i nadzieją.” - N.R. Paradise, autorka książki „Krwawe więzy”

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66754-51-5
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Prolog

Trzy lata wcześniej

Właśnie wychodzę z łazienki, kiedy mój telefon zaczyna dzwonić. To Olo.

– Cześć, przystojniaku. Jak tam? Kiedy wracasz? – pytam, bo tak bardzo się za nim stęskniłam.

– Cześć, stokrotko – odpowiada, śmiejąc się, bo wie, że bardzo nie lubię, gdy tak do mnie mówi.

– Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to będę zmuszona rzucić słuchawką, a tego zapewne byś nie chciał – odgrażam się.

Zawsze tak się ze sobą droczymy, zresztą u nas to normalne.

– No dobrze, już dobrze, tylko żartowałem. Miewam się znakomicie, a co u mojej Livi słychać?

– Po staremu, nic nowego, ale bardzo mi ciebie brakuje. Jak się udał zlot?

Jak ja nie lubię, kiedy on wyjeżdża. Zawsze się wtedy o niego bardzo martwię i to uczucie nie znika, dopóki nie wróci cały i zdrowy.

– Powiem ci, że mega. Cholera, co to są za emocje. Pomyśl sobie, że kilkadziesiąt motorów jedzie za sobą przez całą Polskę. Ci faceci, a nawet kobiety po prostu uwielbiają tę adrenalinę, spanie w namiocie czy rozmowy przy ognisku i piwie. Ta cała impreza jest po prostu nieziemska. Gdybyś tylko posłuchała, tobyś zrozumiała, o czym mówię. Liv, ty musisz kiedyś ze mną pojechać, chociaż raz, i sama się przekonać – mówi podekscytowany.

Chciałabym podzielać jego entuzjazm, ale niestety nie potrafię tego zrobić.

Znam go i wiem, że w tym momencie oczy mu się świecą jak zeszłoroczna choinka.

– Mój drogi, to, że czasem wsiądę na ten twój wypasiony motor i pozwolę się przewieźć, nie znaczy, że będę z tobą jeździć na jakieś tam zloty. Wiesz, że ja nadal nie jestem co do twojego hobby przekonana.

– Tak, tak, wiem. Tak tylko myślałem, że może zmienisz zdanie. Dobra, nieważne. Mam dla ciebie niespodziankę.

Aż się boję, co to może być, bo niespodzianki w wykonaniu Oliwiera potrafią być naprawdę wybuchowe.

– Ooo… Jaką? – podpytuję się z udawaną ciekawością. – Mów mi tu szybko, bo wiesz, jak ja nie lubię niespodzianek.

– Wracam dzisiaj do domu. Cieszysz się? Stęskniłem się już za moją przyjaciółeczką.

– Naprawdę? Nie oszukujesz?

No w końcu, dzięki Bogu, wraca, już się nie mogę doczekać.

– A o której wyjeżdżasz? Pewnie niedługo, co? Myślę, że wieczór to nie jest zbyt dobry pomysł.

– Olivia, uspokój się i przestań mnie tak bombardować tymi pytaniami. Jest już trzynasta, a my wyjeżdżamy, gdzieś o szesnastej. Będę przed Olsztynem, gdy zacznie się ściemniać.

Słyszę złość w jego głosie, ale, do cholery, czy on na głowę upadł, żeby wracać tak późno.

Sam mi kiedyś powiedział, że woli jeździć za dnia, a teraz wyskakuje z takim tekstem.

Gwałtownie dopada mnie dziwne uczucie.

To tak, jakby nagle moje serce się ścisnęło i czuję przeraźliwy strach.

Zaczynam się pocić i robi mi się strasznie duszno. Mam jakieś złe przeczucie, które nie chce mnie opuścić.

Nagle moje myśli przerywa głos Oliwiera w słuchawce.

– Halo, Livia, jesteś tam?

Chyba jest lekko wkurzony, ale cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz.

– Tak, przepraszam. Oli, powiedz mi, musisz dzisiaj wracać? Może lepiej by było jutro? Rano wstaniesz i przyjedziesz – pytam go, a w myślach błagam, żeby się zgodził.

– Mogę, ale wolę dzisiaj. Chcę już być w domu i przytulić moją przyjaciółkę – mówi nadzwyczaj spokojnie i wiem, że teraz to, co padnie z moich ust, go rozwścieczy.

– Oli ja, ja… – jąkam się. – Ja mam złe przeczucia, lepiej, żebyś wrócił jutro. Proszę, zrób to dla mnie.

– Livia, przestań znowu dramatyzować! Mówisz to za każdym razem, kiedy wyjeżdżam, a wracam cały i zdrowy! – krzyczy na mnie z wyrzutem.

Może ma i rację, ale to nie moja wina, że ten dziwny strach nie chce mnie opuścić.

Oliwier bardzo rzadko podnosi na mnie głos, więc mam świadomość, że naprawdę się wkurzył.

– Wiem, ale tym razem jest inaczej. Oli, proszę, zaufaj mi.

Dlaczego on mnie nigdy nie może posłuchać.

– Nawet nie będę tego wysłuchiwał. Zobaczymy się później. Na razie – rzuca od niechcenia, po czym się rozłącza.

Cholera, czemu on jest zawsze taki uparty. Na dodatek się na mnie obraził i jeszcze mocniej będę się martwić. Ja zaakceptowałam jego pasję do motorów, bo wiem, że je kocha. Już jako dziecko uzbierał pokaźną kolekcję zabawkowych i zawsze mi powtarzał, że jak dorośnie, to będzie miał taki wypasiony i będzie mnie nim wszędzie woził, i tak się rzeczywiście stało. Ma swój ukochany motor, czarna ninja kawasaki, o którą dba, jakby była zrobiona ze szkła.

Powoli zaczynam odpływać myślami. Pamiętam to jak dziś. Poznaliśmy się, kiedy mieliśmy po cztery lata. Oli wraz z rodzicami wprowadził się do tego samego bloku, co ja, tylko że klatkę obok. Miał w sobie coś takiego, co ludzi do niego ciągnęło. Nasi rodzice dosyć często się spotykali i my tym samym również. Zaprzyjaźniliśmy się i od tego czasu jesteśmy nierozłączni. Wiele osób uważało nas za parę, ale my byliśmy tylko przyjaciółmi. Kochaliśmy się bardzo, to fakt, ale to była miłość taka, jaką darzysz swoje rodzeństwo. Kto wie może i kiedyś byśmy się w sobie zakochali, ale jego przyjaźń była dla mnie o wiele cenniejsza i nigdy nie chciałabym jej stracić.

Oli to jedynak, którego rodzice bardzo rozpieszczali, ale on się nigdy nie wywyższał, traktował wszystkich na równi, przez co był naprawdę lubiany. Jest bardzo przystojny. Niebieskooki blondyn, wysoki, wysportowany z najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam, i do tego te dołeczki w policzkach, które dodawały mu większego uroku. Dziewczyny za nim latały, moja mama by powiedziała, że „szczały po nogach”, jednak on nie zwracał na nie kompletnie uwagi. Nie był gejem, ale twierdził, że na „lasencje” przyjdzie jeszcze czas i w tej chwili woli się oddać czemuś, co bardzo lubi i kocha, niż tej całej związkowej dramie.

Zawsze mnie bronił, kiedy w szkole byłam atakowana przez zazdrosne dziewczyny, które kłuło w oczy, że mam tak świetną relację z Olim. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby go kiedykolwiek zabrakło. Jest częścią mnie i takich przyjaciół jak on nie spotyka się zbyt często, nawet powiedziałabym, że to rzadkość. Nas połączyło coś mocnego i wyjątkowego i nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek nam to zniszczył.

Spoglądam na zegarek i widzę, że dochodzi już piętnasta trzydzieści i Oli niedługo powinien wyjeżdżać. Nie chcę, by wsiadał na motor, kiedy panuje między nami tak napięta atmosfera, źle się z tym czuję i nie chcę, żeby jakkolwiek ta sytuacja wpłynęła na niego podczas jazdy. Wolę, żeby głowę miał uwolnioną od tej niepotrzebnej sprzeczki. Muszę do niego zadzwonić, ale on jakby czytał w moich myślach, bo właśnie, kiedy biorę telefon do ręki, widzę na wyświetlaczu jego imię.

– Olivia, przepraszam, że się rozłączyłem i nakrzyczałem na ciebie, trochę mnie wkurzyłaś, ale ci wybaczam. – Śmieje się do słuchawki.

Uwielbiam jego śmiech, jest bardzo zaraźliwy. Po chwili już oboje się śmiejemy.

– Wiesz, że właśnie miałam do ciebie dzwonić z przeprosinami?

My się po prostu nie potrafimy na siebie gniewać, dąsać może lekko, ale to by było na tyle.

– Domyśliłem się, że nie pozwolisz mi ruszyć w drogę, nie żegnając się ze mną.

Jak on mnie dobrze zna.

W oddali słyszę głosy i wiem, że już go wołają. Strach nadal mnie nie opuścił, ale Oli nie zmieni decyzji, jest za bardzo uparty. Jak coś postanowi, to nie ma zmiłuj się.

– Dobra. Bardzo cię proszę, uważaj na siebie, nie szarżuj na drodze i wróć cały i zdrowy.

Chyba jeszcze nigdy tak się nie bałam, wypowiadając te słowa. Nie wiem, czemu akurat dziś jestem taka niespokojna.

– Tak jest, mamusiu, a dostanę lizaka, jak wrócę?

Cały Olo, we wszystkim znajdzie jakiś powód do żartów, a mnie niestety do śmiechu nie jest.

– Oliwier, to nie jest wcale śmieszne. Ja mówię poważnie. Obiecaj mi to.

– Obiecuję, będę na siebie uważał, ale z tym lizakiem nie żartuję. Masz mnie przywitać z jabłkowym chupa chupsem.

– Jesteś niemożliwy. – Staram się powstrzymać od śmiechu. – Będzie na ciebie czekał. Uważaj na siebie. Kocham cię.

– Ja ciebie też, mała. Widzimy się za kilka godzin – mówi, po czym się rozłącza, a ja przez dobre pięć minut nadal trzymam telefon przy uchu.

Nie lubię tego czekania, więc mam zamiar w końcu poukładać ciuchy w szafie, które wysypują się za każdym razem, kiedy ją otwieram. Jestem okropną bałaganiarą, to teraz mam za swoje. Włączam moją ulubioną piosenkę „Rain over me”, Pitbull ft. Marc Anthony, którą zawsze słucham razem z Olim, i zabieram się do roboty. Układanie ciuchów to jakiś koszmar. Nienawidzę tego robić, dlatego zajmuje mi to dość dużo czasu. Cztery godziny zleciały jak z bicza strzelił. Zdążyłam posprzątać w szafie i ogarnąć cały pokój. Wyczyn nie z tej ziemi. Sprawdzam telefon i widzę wiadomość, którą dostałam od Oliego piętnaście minut temu.

Oliwier: Jeszcze pół godziny i będę

w Olsztynie. Kocham cię, wredoto. Czekaj na mnie.

Uśmiecham się i nagle słyszę za sobą huk. Podskakuję i się odwracam. Właśnie spadł mi ze ściany kwiat, a doniczka potłukła się w drobny mak jakieś pięć centymetrów ode mnie. Ziemia z kwiatu jest dosłownie wszędzie. Rodzice wpadają do mojego pokoju sprawdzić, co się stało, a mnie znowu dopada to dziwne uczucie. Serducho mi się ścisnęło i na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka. Strach. To czuję następne. Zaczynam brać głębsze oddechy, żeby się uspokoić. Patrzę na zegarek, który wskazuje dwudziestą trzydzieści. Olivia, weź się w garść, nic się nie dzieje, powtarzam to sobie jak mantrę.

– Olivia, dobrze się czujesz? Bardzo pobladłaś – pyta mama z troską w głosie.

– Nie wiem, jakoś dziwnie się czuję. Jakby coś się stało, ale… sama nie wiem. Posprzątam ten bajzel, zanim któreś z nas się pokaleczy.

– Zostaw to – mówi mama. – Ja się tym zajmę, a ty idź ochłonąć i napić się wody.

Jestem strasznie niespokojna. Moje ręce są lodowate i czuję, że aż cała się w środku trzęsę. Nie mogę sobie znaleźć miejsca, ciągle wyglądam przez okno, nasłuchując znajomego warkotu i zamiast motoru, widzę nadjeżdżający radiowóz policyjny pod mój blok. Serce mi wali tak mocno, że mam uczucie, jakby miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Widzę, że wchodzą do klatki, gdzie mieszka Oliwier. W myślach proszę Boga, żeby to nie było to, co mi podpowiada moja podświadomość. Po jakimś czasie dzwoni mój telefon. Kiedy odbieram, słyszę w słuchawce płacz, który rozdziera mi serce i wtedy padają słowa, których nigdy nawet w najgorszych snach, nie chciałam usłyszeć.

„Mój Oli nie żyje, Olivia”.

Zataczam się lekko do tyłu, ledwo łapiąc równowagę. Telefon wypada mi z ręki, a ja jak w amoku wybiegam z domu. Zbiegam po schodach, biorąc po trzy na raz, potykając się o własne nogi i nie zwracając uwagi na to, że kilka razy mogłam skręcić kark. Kiedy wchodzę do klatki Oliego, już z dołu słyszę lamentowanie i płacz tak przeraźliwy, który mrozi mi krew w żyłach, i wiem, że tego dźwięku nie będę w stanie nigdy zapomnieć. Gdy wchodzę do jego mieszkania, to widok, który tam zastaję, łamie mi po raz kolejny serce. Bezwładnie zjeżdżam po ścianie na ziemię zapłakana. Mama mojego przyjaciela klęczy na podłodze z kaskiem w ręku i krzyczy. Krzyczy tak przeraźliwie, że nie mogę tam ani minuty dłużej zostać.

Wstaję i uciekam.

Tego wieczoru Bóg odebrał mi część mojego jestestwa, mojego przyjaciela i moją bratnią duszę.

Kilka dni po wypadku odbywa się pogrzeb Oliwiera. Korowód motocyklistów odprowadza z nami jego ciało w miejsce spoczynku. Czuję w sobie złość, tak wielką, że mam ochotę krzyczeć, tupać nogami i wyć wniebogłosy. Gdyby nie te cholerne motory, on by nadal żył. Nienawidzę motorów, bo to właśnie one odebrały mi przyjaciela, którego uśmiechu już nigdy więcej nie zobaczę. Jego śmierć pozostawiła po sobie smutek, żal, cierpienie i tak ogromną pustkę. Jest mi tak cholernie przykro, że nie wiem, co mam ze sobą zrobić.

Państwo Sadowscy stracili swoje jedyne dziecko. Zamiast patrzeć, jak się staje mężczyzną, zakłada rodzinę i wychowuje dzieci, to muszą go złożyć w tej zimnej ziemi. Jego mama bardzo mocno przeżyła śmierć syna, pojawiła się na pogrzebie, ale pod wpływem silnych tabletek uspokajających. Kiedy patrzę w jej stronę, to moje serce krwawi, poniosła tak ogromną stratę, ale ja także. Czuję, jakby wyrwano mi z serca cząstkę mnie samej.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Oliwier zabił się osiem kilometrów przed Olsztynem w Dywitach. Nie wyrobił się na zakręcie i roztrzaskał się o przydrożne drzewo. Nie było co z niego zbierać. Jego ciało było zmasakrowane, a licznik na motorze zatrzymał się na 230 km/h z godziną dwudziestą trzydzieści. Właśnie wtedy stał się ten incydent u mnie w domu z kwiatem. Myślę, że Oli w tym czasie o mnie myślał i to była jego wiadomość, że do mnie nie wróci. Po tej tragedii postanawiam wyjechać z Olsztyna do Warszawy i tam ukończyć studia. Nie mogę w tej chwili przebywać w miejscu, z którym się wiąże tyle wspomnień. Może kiedyś tu wrócę, ale na pewno nie będzie to prędko.Rozdział 1

Obecnie

Olivia

Nigdy bym się nie spodziewała, że kiedykolwiek zamieszkam w Warszawie. W mieście, które jest oddalone od mojego rodzinnego miasta o dwieście dwadzieścia kilometrów. Może nie jest to koniec świata, jednak to właśnie tu układam sobie życie na nowo. Los dosyć często jest przewrotny i krzyżuje nam plany, ile tylko wlezie. Mnie bardzo mocno pokiereszował i było mi trudno się po tym wszystkim podnieść, ale z dnia na dzień idzie ku lepszemu.

Podjęłam pracę w butiku Mrs Vintage przy ulicy Kościuszki na Mokotowie. Ruch tu jest zawsze spory. O dziwo dzisiaj szefowa prosi mnie o pomoc w wykładaniu nowych ubrań na półki oraz rozwieszaniu na wieszakach pięknych sukienek. Nigdy wcześniej mnie o to nie prosiła, sama zajmuje się przebieraniem manekinów z wystawy, aby przechodnie mogli zwrócić uwagę na nowy towar. Czas nam przy tym zleciał nie wiadomo kiedy, bo było naprawdę dużo roboty.

Pani Aldona otworzyła ten butik trzy lata temu, akurat w tym samym czasie, kiedy przyjechałam do Warszawy. Udało mi się dostać tę pracę od ręki, z czego się bardzo cieszyłam. Właścicielka sprowadza ubrania specjalnie ze Stanów. Ceny niektórych łaszków są tak kolosalne, że w ogóle się dziwię, że ktokolwiek je kupuje. Muszę przyznać, że są bardzo dobre jakościowo i sama nieraz kupowałam sobie swetry i spodnie, ale tylko dlatego, że mam trzydzieści procent rabatu jako pracownik.

W miarę szybko wyrobiłam się ze sprzątaniem i w końcu mogłam zamknąć butik i iść do supermarketu na małe zakupy. Z moją przyjaciółką robimy sobie babski wieczór, który jest naszą sobotnią tradycją. Nadia wysłała mi wiadomość, że o procenty mam się nie martwić, ponieważ ona już o to zadbała. Czyli na mnie jak zwykle spada gotowanie, ale szczerze mówiąc, mnie to jak najbardziej odpowiada.

Od dziecka uwielbiałam gotować i przesiadywałam godzinami razem z mamą w kuchni, zawsze jej pomagając. Postanawiam, że dzisiejszym daniem wieczoru będą ryż i sos curry. Nauczyłam się gotować te pyszności od chłopaka mojej siostry, który pochodzi z Indii. Zdradził mi kilka tajników kulinarnych, aby to danie naprawdę dobrze smakowało.

Rahul w Londynie prowadzi swoją własną restaurację, jest kucharzem i naprawdę świetnie gotuje. Moja siostra to ma szczęście. W sumie to ich miłość zaczęła się, jak głosi przysłowie: „Przez żołądek do serca”, kiedy to Laura odwiedziła jego restaurację ze znajomymi. Od razu zakochała się w indyjskiej kuchni i w Rahulu.

Zerkając do koszyka i stwierdzając, że mam już wszystko, co mi będzie potrzebne, staję w kolejce. Wychodząc ze sklepu obładowana zakupami, czuję, że ktoś dosyć mocno mnie popycha i ląduję na czworaka. Reklamówka wypada mi z rąk i wszystko się z niej wysypuje. Przeklinam siarczyście i wściekła zaczynam zbierać porozwalane rzeczy. Zadzieram głowę z zamiarem nakrzyczenia na tego kogoś, żeby uważał, jak chodzi, ale raptownie czas się dla mnie zatrzymuje i nie potrafię wydusić z siebie żadnego sensownego słowa, zupełnie jak na filmach. Tego „ktosia” wygląd mnie powalił na kolana i to dosłownie. Pierwsza moja myśl to: cholera jasna, co za ciacho.

Czarne krótko obcięte włosy, wysoki, widać, że wysportowany, ale to te jego hipnotyzujące oczy dosłownie prześwietlały mnie na wylot i czułam się przy nim obnażona. Nigdy nie widziałam takiego odcienia szarości. Wgapiam się w niego jak zakochana nastolatka, ale kurde, no nie potrafię odwrócić wzroku. Niespodziewanie odzywa się tym swoim niskim lekko schrypniętym seksownym głosem, na co omal dostaję orgazmu. Ja pierdzielę, czy facet może do tego całego wyglądu mieć jeszcze tak zajebisty głos?

– Przepraszam, nie zauważyłem cię. Nic ci nie jest? – pyta grzecznie, a ja się w niego wgapiam jak ciele w malowane wrota.

– Yyy… Raczej nie. – Tyle zdołałam odpowiedzieć, bo zaczęłam się jąkać.

Dokładnie tak zawsze reaguję, kiedy jakiś facet zaczyna do mnie gadać. Zauważam, że w prawej ręce trzyma kask i jest ubrany w skórzane spodnie i kurtkę. Zapewne przyjechał motorem, na co na mojej twarzy wykwita grymas.

– Poczekaj, pomogę ci to pozbierać.

Jak na dżentelmena przystało, przykuca i pomaga mi wszystko wkładać z powrotem do torby. Wpatruje się we mnie, na co reaguję rumieńcem i od razu odwracam wzrok.

– Dzięki, poradzę sobie – rzucam, patrząc wszędzie, byle tylko nie na niego.

– Daj spokój, to z mojej winy upuściłaś zakupy. – Szczerzy się, ukazując tym samym rząd równiutkich białych zębów. – A tak poza tym, jestem Igor – przedstawia się, podając mi rękę.

– Olivia, miło mi. – Chwytam jego wyciągniętą dłoń i lekko, lecz pewnie nią potrząsam.

– Śliczne imię. Pasuje do takiej ładnej dziewczyny jak ty. – Zaczyna mnie obczajać, a ja się czuję jak bydło wystawione na aukcji.

– Eee… Dzięki. Ja już pójdę. Jeszcze raz miło było cię poznać – mówię, po czym uciekam, wyrywając od niego moje zakupy.

O matko i córko, co to za facet! Przystojny to fakt, ciało boskie, ale boszeee, czy każdy koleś rzuca do dziewczyn takie tanie teksty, na które myśli, że polecą? Dla mnie to jest kompletnie żałosne. Mimo to, jego wygląd wywarł na mnie wrażenie, i to spore, nie ma co się oszukiwać, takich ciach nie spotyka się codziennie na ulicy.

Idę do domu zamyślona, wspominając ten mały incydent. Akurat spotykam przyjaciółkę przed blokiem i idziemy razem na górę. Mówię jej, żeby dała mi chwilkę, bo chcę pójść pod prysznic i się przebrać. Kiedy w końcu nakładam na siebie coś wygodniejszego, wracam do kuchni przygotować z Nadią kolację. Ciągle mam przed oczami te zaskakująco piękne szare oczy Igora. Zastanawiam się, czy opowiedzieć Nadii o moim małym wypadku w supermarkecie, bo wiem, że zaraz zacznie się przepytywanie. Moja przyjaciółka dosłownie wszystko wywęszy jak cholerny detektyw Monk. Jednakże przed tym radarem nie da się nic ukryć i zaraz dostrzeże, że coś ukrywam.

– Opowiem ci, co mi się dzisiaj przytrafiło, jak wychodziłam z Kauflandu. Miałam poniekąd pewne zdarzenie, a raczej zderzenie. Wpadł na mnie jakiś koleś i centralnie spadłam przed nim na cztery łapy. Kurde, Nadia, pierdzielony był tak przystojny, jakby wyrwany z pieprzonego żurnala. Takich facetów jak on nie spotyka się na co dzień.

– I co, masz jego numer telefonu? – podpytuje się głupio, bo i tak wie, co zaraz ode mnie usłyszy.

Nadia to typ dziewczyny, która skorzystałaby od razu z takiej okazji i się z nim umówiła. Jest naprawdę śliczną brunetką, długonogą z figurą, jak u modelki. Uśmiech ma idealny, lekki makijaż, który na siebie nakłada, dodaje jej jeszcze bardziej uroku.

– Nie no, nie do przesady. Wiem tylko, że ma na imię Igor.

I tyle mi wystarcza, przecież nie będę stała pod sklepem z obcym facetem i rozmawiała z nim, jakbyśmy się znali kupę lat.

– Aha, i co dalej?

A co miało być. Nic. Widzę, że próbuje mnie wytrącić z równowagi, i dokładnie wiem, czemu to robi.

– Pomógł mi pozbierać zakupy – mówię już lekko znudzona.

Przecież normalne, że nie będę zaczepiać nieznajomego, ale Nadia chyba ma odmienne zdanie.

– Tylko tyle? – pyta wścibska przyjaciółka, działając mi już poważnie na nerwy.

– No a czego byś chciała. Zapytał mnie, jak mam na imię, to się przedstawiłam, a on stwierdził, że moje imię jest śliczne i pasuje do tak ładnej dziewczyny – odpowiadam jednym tchem, bo złość we mnie buzuje już coraz bardziej.

– Nieźle, a ty co mu powiedziałaś? – magluje mnie nadal, ale po jej minie widać, że zna odpowiedź.

Ta rozmowa robi się powoli niedorzeczna.

– Że dziękuję i muszę już iść.

– Wiedziałam. Czemu mnie to wcale nie dziwi – stwierdza, jakby dopiero co odkryła Amerykę. – Głupia jesteś. Widać, że wpadłaś mu w oko i na ciebie leciał, a ty zwiałaś.

– Nadia, przestań głupoty opowiadać, znasz mnie i dobrze wiesz, że nie interesują mnie takie rzeczy, a zresztą to chyba facet powinien prosić o numer telefonu, a nie kobieta – podnoszę głos, bo przyjaciółka zaczyna coraz mocniej przeginać.

– Raczej nie miał gościu szans, bo przecież zabrałaś dupę w troki i uciekłaś, jak gówniara. – Kręci głową i daje już sobie spokój, bo widzi, że to nie ma najmniejszego sensu.

Nawet nie reaguję na jej odpowiedź, bo nie mam zamiaru i ochoty się z nią sprzeczać. Nie jestem typem dziewczyny, która zaczepia nieznajomych na ulicy, ja jestem bardzo nieśmiałą osobą i Nadia dobrze o tym wie. Może tego nie widać gołym okiem, ale niestety tak jest. Jeśli będzie nam dane z Igorem się jeszcze kiedyś spotkać, w co wątpię, to wtedy będzie to znaczyło, że los tak chciał.

Kończę robić kolację i wreszcie możemy zasiąść na kanapie, oglądając „Planetę Singli” i popijając do tego białe wino. To coś dla nas, obie jesteśmy singielkami. Mamy po dwadzieścia cztery lata, ukończone studia, pracę może nie wymarzoną, ale czy to ważne, skoro zarabiamy i mamy środki do życia, a nie oszukujmy się, Warszawa to cholernie drogie miasto. Jedyne, czego nam do szczęścia trzeba, to druga połówka. Jakby tego było mało, to ja jestem dziewicą. Tak dwudziestoczteroletnią dziewicą! Moja przyjaciółka się dziwi, że się jeszcze uchowałam. Może to i trochę staroświeckie w dzisiejszych czasach, ale ja tam czekam na tego jedynego.

Minął tydzień, odkąd spotkałam Igora i nie mogę przestać o nim myśleć. Bardzo mnie zaintrygował, nawet śnił mi się w nocy, a raczej były to jego oczy, które przewiercały mnie na wylot. Rzadko kiedy zwracam uwagę na facetów, bo jakoś żaden nie jest mi do szczęścia potrzebny, ale Igor tak jakoś lekko wyrył się w mojej pamięci.

Jestem właśnie w pracy, ale ten dzień się bardzo wlecze. Szefowa mnie informuje, że musi wyjść do księgowej dostarczyć jej jakieś papiery do rozliczenia. Zostaję sama, ale i tak niedługo zamykamy, z czego się bardzo cieszę. Dzisiaj jestem nadzwyczaj zmęczona i marzę, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu i zrobić sobie relaksującą kąpiel z bąbelkami, muzyką w tle i z lampką różowego wina. Plan wręcz idealny. Kiedy jestem na zapleczu, dzwoni moja komórka. Zerkam na wyświetlacz, który ukazuje numer Nadii. Zastanawiam się, co tym razem wymyśliła. Ta dziewczyna ma milion pomysłów na minutę, ale mam nadzieję, że akurat dziś da mi spokój.

– Co tam, kochana?

Proszę, tylko nie mów, że chcesz dokądś wyjść, pomyślałam cichutko.

– Olivia, idziemy dzisiaj na imprezę. Młode Wilki będą w mieście – drze się do telefonu bardzo podekscytowana.

– Młode co? Co to w ogóle jest?

Czasami się zastanawiam, czy moja przyjaciółka ma nierówno pod sufitem, bo jak z czymś wypali, to niekiedy mam problem z tym, czy się śmiać, czy płakać.

– Żartujesz! Dzisiaj jest zlot motocyklistów. Kajetan nas zaprasza.

No tak, głupiutki kuzyn mojej przyjaciółki, który ma obsesję na punkcie motorów.

– Ja się wypisuję, nie interesuje mnie to, zresztą mam trochę rzeczy do zrobienia.

Pierwszy raz w życiu oszukuję przyjaciółkę i nie czuję się z tym zbyt dobrze.

– Nawet nie będę tego słuchać. Masz być gotowa na osiemnastą – rozłącza się, nie dając mi nawet dojść do słowa.

No i to by było na tyle z moich planów, co do relaksującej kąpieli z bąbelkami. Nienawidzę tego, jak ktoś mnie stawia pod ścianą. Nie mam ochoty tam iść i oglądać, jak ci idioci się popisują na motorach. Masakra jakaś, ale nie mam wyboru i muszę, bo inaczej Nadia nie da mi żyć i wiem, że się obrazi na maksa i będzie to foch stulecia. Jeszcze na dodatek ten Kajetan, którego nie cierpię. Myśli, że jak jest przystojny, to każda na niego poleci, głupiomądry dupek udający wielkiego macho, co to nie on. Kilka razy się do mnie przystawiał, ale jasno mu dałam do zrozumienia, że ma się ode mnie odwalić. Wieczór zapowiada się cholernie nieciekawie.

Punkt szesnasta zamykam butik i idę do domu. Dobrze, że mam tylko pięć minut drogi do naszego osiedla. Udaję się szybko pod prysznic i kiedy kończę, zaplatam włosy w koczek na czubku głowy, taki à la pin-up girl, zakładam czerwoną opaskę z kokardą, a teraz stoję przed szafą z dylematem, co na siebie włożyć. Nie mam zamiaru się stroić, więc wybieram czarne rurki, białe converse’y i do tego kremową koszulkę z nadrukiem „Małe jest piękne”. Na wszelki wypadek biorę też kurtkę skórzaną, gdyby miało się ochłodzić. Punkt osiemnasta Nadia przysyła mi wiadomość, że czekają z Kajtkiem na dole, więc wychodzę z domu jak na skazanie i jedziemy na tę nieszczęsną „imprezę”.Rozdział 2

Igor

Wracając ze zlotu, zajeżdżam szybko do marketu. Moja lodówka świeci pustkami, a umówiłem się z chłopakami na browara, tak więc przydałoby się ją zapełnić piwem i jakimś śmieciowym żarciem. Cały tydzień byłem poza Warszawą. Tegoroczny opening odbywał się w Krakowie, było naprawdę zajebiście i w końcu mogłem się pochwalić moim nowym nabytkiem, zieloną kawasaki ninją H2. To moje dzieciątko, którego nikt nie ma prawa dotykać, oprócz mnie oczywiście.

Parkuję przed Kauflandem i idę w stronę sklepu, podrzucając kluczykami. Kiedy próbuję wejść do środka, jakaś pinda na mnie leci, mało nie przewracając, aczkolwiek to ona ląduje przede mną i to na kolanach. No mogłaby tak klęczeć i zabrać się do roboty między moimi nogami, ale kiedy podnosi wzrok, zamieram. Pierwsze, na co zwracam uwagę, to jej zielononiebieskie oczy, które barwą przypominają ocean. Jest śliczna, naprawdę śliczna i nie mogę odwrócić od niej oczu. Jest jak magnes, który mnie w jej kierunku przyciąga. Ewidentnie chciała na mnie nakrzyczeć, ale chyba jej się podoba to, co przed sobą widzi. Każda laska leci na faceta w skórze, ale nie tej gejowatej, i do tego motocyklistę, jednak kiedy jej wzrok pada na kask w mojej ręce, lekko się krzywi. Postanawiam udać dżentelmena, pomóc pozbierać jej zakupy i do niej zagadać, bo nie mam zamiaru tak łatwo odpuścić. Fajna lalunia i na jeden raz jak się patrzy. Rzucam swój żałosny tekst, na który zawsze wyrywam dupy, ale w jej przypadku to nie działa i bardzo mnie zastanawia dlaczego.

Ma na imię Olivia i szybko się płoszy. Rumieni się jak na zawołanie, ale mnie te rumieńce nie przeszkadzają, a raczej bym powiedział, że są podniecające. Chciałem się zagłębić w większy bajer, ale ona się szybko ze mną żegna, wyrywa mi z rąk torbę z zakupami i błyskawicznie zwiewa. Co za laska! Kurwa mać, przecież miałem wyciągnąć od niej numer telefonu i dupa wołowa. Wkurwiłem się, bo niezła z niej dziunia, ale cóż, trudno się mówi. Robię te pieprzone zakupy i wracam do domu.

Siedzimy przy piwku z Rafałem i Maćkiem, gawędząc o dupie Maryny, ale jakoś nie umiem się skupić na rozmowie. Niby jednym uchem słucham, ale drugim wszystko puszczam w niepamięć. W głowie mi siedzi pewna blondyneczka, którą dzisiaj spotkałem. Olivia. Co ty masz, dziewczyno, w sobie takiego, że nie mogę cię wyrzucić z mojego umysłu? Sam zadaję sobie to pytanie, bo to jest naprawdę dziwne. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem w takiej sytuacji, żeby laska tak mocno mi zapadła w pamięci, ponieważ szukam tylko dziewczyn na jedną noc. Nie jest jakąś modelką z wybiegu, ale to jej prostota mnie oczarowała i szkoda, że nie mam jak się z nią skontaktować. Chyba że latałbym codziennie do Kauflandu jak przydrożny piesek, to może i któregoś dnia bym się na nią natknął, ale jeszcze mnie nie pojebało, żeby biegać za pannami, toteż one mają zabiegać o moje względy. Przecież Olivia nie jest jedyną i nie ostatnią laleczką na tym świecie, zawsze sobie mogę wyrwać inną, a jednak, kurwa, to właśnie tej konkretnej chcę. Postawiła mi wyzwanie, bo mnie się nie odmawia. Nigdy!

Kiedy tak rozmyślam, Maciek klepie mnie w ramię, wyrywając z zadumy. Co za palant, wolałbym nadal marzyć o dziewczynie z supermarketu.

– Ty, Igor, coś się tak zamyślił? Chyba z dziesiąty już raz zadaję ci to samo pytanie – zauważa kumpel i zaczyna rechotać.

Ma jakieś zjebane poczucie humoru, bo akurat mnie to nie śmieszy.

– Sorry, o co mnie pytałeś? – Udaję głupka.

– Jak tym razem było na zlocie.

Srak kurwa, jakoś nie mam ochoty i nastroju do opowiadań, ale nie ignoruję kumpla.

– Zajebiście, zresztą tak jak zwykle. Uwielbiam te otwarcia. Dacie wiarę, że było kilka tysięcy ludzi? Jakaś paranoja, ale openingi właśnie tak wyglądają. Wczoraj z Andym ćwiczyłem tsunami na motorze i powiem wam, że wyszło mi zajebiście.

– Dobra, to teraz powiedz nam, nad czym tak dumałeś jak pieprzona baba.

Ha, gdyby tylko wiedział, że właśnie o, kurwa, pieprzonej babie.

– Aaaa, poznałem dzisiaj taką jedną gorącą i niezłą sikoreczkę, ale mi szybko spieprzyła – mówię z udawanym smutkiem w głosie, choć w głębi serca właśnie to czułem, jednak nie przyznam się do tego przed kumplami.

Zaraz by były żarty, że ze mnie miękka pipa i laska mi dała kosza.

– Sikoreczkę, powiadasz, a co z Wiki? Myślałem, że wy jesteście razem. Chwaliła się na prawo i lewo, że ją rżnąłeś. Sorry, stary, cytuję tylko jej słowa.

– Weź mi tu nawet tej suki imienia nie wypowiadaj. Ona ma coś z deklem. Przyjebała się do mnie jak rzep psiego ogona. Nie bzykałem jej, kłamie.

Chyba zaraz mnie krew zaleje. Nigdy nie podniosłem ręki na żadną kobietę, ale tej wywłoce najchętniej bym skręcił kark.

– Ona na moim fiucie się nigdy nie przejedzie.

– Patryk opowiadał, że niezła z niej manipulatorka, jak się na coś uprze, to koniec, będzie szła po trupach do celu.

Ja cię jebię, jeszcze tego mi brakowało, żeby Wiktoria się do mnie przystawiała. Nie powiem, bo jest ładna, ma figurę i całą tę otoczkę, którą powinny mieć kobiety, ale ja nie szukam panny, która dobrze jeszcze nie zlezie z jednego kutasa, a już skacze po drugim. Niestety, ona to właśnie robi. Chłopaki się śmieją, że zaliczyła już z połowę Warszawy. Ot, miałem kilka razy z nią styczność, ale wyłącznie przez mojego kumpla Patryka, który czasami ją ze sobą przyprowadzał.

Mówię im, żeby zamknęli już mordy i zmienili temat. Sprzeczają się ze mną, ale ich uciszam i odpalam DVD z filmem „Champion/ Undisputed”.

Lipiec w tym roku jest nadzwyczaj gorący. Dzisiaj się umówiłem z Andym na krótkie ćwiczenia, niedługo jest kolejny zjazd, tym razem w Warszawie na obrzeżach starego lotniska. My jesteśmy gospodarzami i musimy to jakoś wszystko fajnie poprowadzić. Mamy w planach mały pokaz i ciągle ćwiczę tsunami, które wychodzi mi dobrze, ale ma być świetnie. Jeszcze czasem trzęsą mi się ręce na kierownicy, ale nic dziwnego, jeśli cały ciężar ciała się na nich opiera. Należę do Młodych Wilków, więc wszystko musi wyjść idealnie, żebym nie przyniósł braciom wstydu. Dołączyłem do ich zgrupowania dwa lata temu i w ogóle tego nie żałuję. Są naprawdę sławni i nawet kilka razy gościnnie występowali w telewizji na kanałach motoryzacyjnych. Nauczyłem się przy nich wielu rzeczy o motorach, zyskałem przyjaciół na całe życie i do tego robię coś z dużą dawką adrenaliny, którą po prostu kocham w sobie czuć. Uczucie, które mi towarzyszy, jest nie do opisania. Czujesz tę wolność, resetujesz umysł na full i pędzisz przed siebie.

– Igor! Debilu, skup się, bo inaczej zrobisz sobie krzywdę. Trzymaj tę pieprzoną kierownicę prosto i pewniej! – drze się na mnie Andy. – Co się z tobą dzisiaj dzieje? Odkąd przywlokłeś tu swój tyłek, jesteś jakiś rozkojarzony, a do eventu zostało zaledwie kilka dni.

– Wiem, stary, ale to przez tę gorączkę na dworze. Leje się ze mnie jak z prosiaka. Nie mam siły. Lepiej już skończmy te ćwiczenia – mówię, wycierając koszulką przepoconą twarz.

– A rób sobie, co chcesz, tylko jak w dzień pokazu wypierdolisz się z motoru, to ja umywam od tego ręce. – Obraca się wściekły na pięcie i idzie do opuszczonego magazynu, z którego zrobił miejscówkę do posiadówek.

Andy to twardy gość i wymaga naprawdę wiele. Wiem, że robi to dla mojego dobra. Gdyby nie on, to nigdy bym nie umiał tego, czym mogę się pochwalić. Nauczył mnie robić wiele niebezpiecznych figur na motorze, które opanowałem do perfekcji, ale to tylko dzięki niemu i dzięki niezmordowanym treningom, do których mnie zmuszał. Jestem wyczerpany, żegnam się z przyjacielem i wracam do domu, przydałby mi się teraz prysznic i porządny masaż zrobiony przez jakąś gorącą blondyneczkę, najlepiej taką jak Olivia. Kurwaaaa, znowu ona. Nie wiem jak, ale przysięgam sobie, że ją odnajdę. Nawet gdybym miał dzień w dzień przychodzić do jebanego Kauflandu!
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: