Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja

Zanim się pożegnamy. Zanim wystygnie kawa. Tom 4 - ebook

Tłumacz:
Data wydania:
23 października 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zanim się pożegnamy. Zanim wystygnie kawa. Tom 4 - ebook

Czwarta część bestsellerowej serii „Zanim wystygnie kawa” . Zanurz się w poruszające historie gości magicznej kawiarni Funiculi Funicula. Poznaj nowe opowieści o pożegnaniach, rozstaniach, stracie i drugich szansach, które chwycą za serce.

Historie o pożegnaniach, rozstaniach i magicznej kawiarni Funiculi Funicula, którą otacza aura tajemnicy. Bywalcy tej kawiarni doskonale wiedzą o możliwości odbycia niezwykłej podróże w czasie, dzięki podawanej tu kawie. Aby przenieść się do przeszłości, trzeba podjąć ryzyko i trzymać się ścisłych zasad. Najważniejsza z nich to konieczność powrotu do teraźniejszości, zanim wystygnie kawa.

W kontynuacji bestsellerowej serii „Zanim wystygnie kawa” Toshikazu Kawaguchi wprowadza czytelników w świat nowych gości kawiarni, którzy dostają szansę, by powiedzieć to, na co wcześniej nie mieli odwagi lub czego nie byli świadomi przed bolesnym rozstaniem z bliskimi. Poznajemy historie:

  • męża, który ma jeszcze coś ważnego do przekazania żonie,
  • kobiety, która nie mogła pożegnać się ze swoim psem,
  • dziewczyny, która zwlekała z odpowiedzią na oświadczyny,
  • córki, która chciała zerwać relacje z ojcem.

Wszystkie opowieści w książce są fikcyjne, oprócz czwartego rozdziału, gdzie autor nawiązuje do tragicznych wydarzeń z historii Japonii – największego trzęsienia ziemi i tsunami z 2011 roku, które wciąż pozostają żywe w pamięci Japończyków.

Mistrzowsko snując opowieść, Kawaguchi ponownie zaprasza nas do refleksji nad życiem, relacjami i decyzjami, które każdy z nas musi podjąć.

A gdybyś Ty mógł przenieść się w czasie? Kogo chciałbyś spotkać?

Toshikazu Kawaguchi urodził się w Osace, w Japonii w 1971 roku. Wcześniej produkował, reżyserował i pisał dla grupy teatralnej Sonic Snail. Jako dramaturg ma na swoim koncie takie tytuły jak: COUPLE, Sunset Song i Family Time. Powieść "Zanim wystygnie kawa" jest adaptacją sztuki 1110 Productions autorstwa Kawaguchiego, która zdobyła główną nagrodę 10. edycji Suginami Drama Festival. "Zanim wystygnie kawa" i "Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni" otrzymały tytuł Książka Roku w kategorii Literatura piękna plebiscytu Lubimy Czytać.

 

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68227-18-5
Rozmiar pliku: 954 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ I. MĄŻ

I

Mąż

– Czyli nie można nic zro­bić, żeby zmie­nić teraź­niej­szość?

Monji Kado­kura z zacie­ka­wie­niem prze­chy­lił szpa­ko­watą głowę, zrzu­ca­jąc pła­tek kwiatu wiśni, który opadł na zie­mię. W ciem­nym świe­tle w kolo­rze sepii, które dawały lampy z aba­żu­rami – jedyne oświe­tlenie w kawiarni – męż­czy­zna wpa­try­wał się zmru­żo­nymi oczami w zapi­ski w swoim note­sie z tak bli­ska, że jego twarz nie­mal przy­le­gała do kartki.

– Co to dokład­nie zna­czy?

– No cóż, chyba mogę wyja­śnić to tak…

Na pyta­nie Kado­kury udzie­lił odpo­wie­dzi Nagare Tokita, potężny, ponad­dwu­me­trowy męż­czy­zna z dłu­gimi, wąskimi oczami. Był wła­ści­cie­lem kawiarni i zawsze nosił biały strój kuchar­ski.

– Na przy­kład ta kasa. Trudno byłoby zna­leźć w Japo­nii star­szą. Sły­sza­łem, że to bar­dzo rzadki model. Swoją drogą, nawet kiedy jest pusta, jest bar­dzo ciężka, żeby powstrzy­mać zło­dziei. Waży czter­dzie­ści kilo­gra­mów. Ale powiedzmy, że mimo to pew­nego dnia ta kasa została skra­dziona.

Nagare klep­nął dło­nią kasę fiskalną sto­jącą na barze.

– Gdyby tak się stało, natu­ral­nie chciałby pan cof­nąć się w cza­sie i gdzieś ją scho­wać albo popro­sić kogoś, by stał na straży i nie wpu­ścił zło­dzieja do kawiarni, prawda?

– Jasne, to brzmi roz­sąd­nie. – Kado­kura poki­wał głową na znak, że zga­dza się z Naga­rem.

– Ale widzi pan, to nie­moż­liwe. Choćby nie wiem, jak bar­dzo sta­rał się pan zapo­biec kra­dzieży, zło­dziej i tak dostałby się do kawiarni i ukradł kasę, nawet gdyby była dobrze scho­wana.

– Rety, to fascy­nu­jące. Jak można to wyja­śnić naukowo? Chciał­bym poznać rela­cję przy­czy­nowo-skut­kową, która za tym stoi, jeśli wie pan, co mam na myśli. Może to swego rodzaju efekt motyla? – Kado­kura pod­niósł głowę i z eks­cy­ta­cją w oczach spoj­rzał na Naga­rego.

– Efekt motyla?

Tym razem to Nagare prze­chy­lił głowę zdez­o­rien­to­wany.

– To teo­ria, którą przed­sta­wił mete­oro­log Edward Lorenz pod­czas wykładu wygło­szo­nego w tysiąc dzie­więć­set sie­dem­dzie­sią­tym dru­gim roku pod­czas kon­fe­ren­cji Ame­ry­kań­skiego Towa­rzy­stwa Roz­woju Nauki. Jest też japoń­skie powie­dze­nie o podob­nym zna­cze­niu: „Kiedy wieje wiatr, bed­na­rze się bogacą”.

– Aha, ee, no dobrze.

– Tylko że brak zmian w teraź­niej­szo­ści to nie efekt. Raczej korekta, nie sądzi pan? Jeśli tak, to efekt motyla jest wyklu­czony. To wszystko coraz bar­dziej mnie fascy­nuje – wymam­ro­tał entu­zja­stycz­nie, zapi­su­jąc coś w note­sie.

– Cóż, szcze­rze mówiąc, jedyne wyja­śnie­nie, które usły­sze­li­śmy, brzmi: „bo taka jest zasada”, prawda, Kazu? – Nagare spoj­rzał na Kazu Tokitę, która stała obok niego, i cze­kał na potwier­dze­nie.

– Tak, to prawda – odparła Kazu, nie pod­no­sząc wzroku.

Kazu była kuzynką Naga­rego i pra­co­wała w kawiarni jako kel­nerka. Miała na sobie białą koszulę, czarną kami­zelkę i far­tuch som­me­lier­ski. Była ładna, miała jasną cerę i dłu­gie, wąskie, mig­da­łowe oczy, ale poza tym nie wyróż­niała się żadną inną cechą w wyglą­dzie. Gdyby na nią spoj­rzeć, a potem zamknąć oczy, byłoby trudno opi­sać jej twarz. Nawet Kado­kura musiał podą­żyć za wzro­kiem Naga­rego, by przy­po­mnieć sobie, że w kawiarni jest jesz­cze jedna osoba. Rzu­cała słaby cień, a jej obec­ność miała nie­wielką siłę oddzia­ły­wa­nia.

Pole­ro­wała szklankę i wciąż miała neu­tralny wyraz twa­rzy.

Do roz­mowy włą­czyła się Fumiko Kiy­okawa.

– A tak w ogóle, panie pro­fe­so­rze, z kim chciał się pan spo­tkać w tej kawiarni? – zwró­ciła się do Kado­kury.

– Pro­szę mnie nie tytu­ło­wać pro­fe­so­rem, pani Kiy­okawa. Już nie pra­cuję na uczelni. – Uśmiech­nął się nie­zręcz­nie i podra­pał po gło­wie.

Fumiko już kie­dyś wró­ciła do prze­szło­ści w tej kawiarni. Prze­nio­sła się w cza­sie, by spo­tkać się z uko­cha­nym, z któ­rym się roz­stała. Teraz była tu stałą bywal­czy­nią i wpa­dała pra­wie codzien­nie po pracy.

– O, pań­stwo się znają? – zapy­tał Nagare.

– Cho­dzi­łam do pro­fe­sora Kado­kury na zaję­cia z arche­olo­gii na stu­diach. Ale pro­fe­sor Kado­kura nie tylko wykła­dał arche­olo­gię. Zwie­dził cały świat jako podróż­nik. Dla­tego na zaję­ciach oma­wiał tak wiele tema­tów! Były przez to nie­zwy­kle cenne – odparła Fumiko.

– Chyba jest pani jedyną osobą, która tak uważa. A muszę powie­dzieć, że była pani zna­ko­mitą stu­dentką, zawsze naj­lep­szą w gru­pie.

– Pro­szę mnie tak nie chwa­lić… Po pro­stu nie lubię prze­gry­wać. – Fumiko skrom­nie mach­nęła ręką.

Powie­działa prawdę, ale jesz­cze w liceum samo­dziel­nie nauczyła się sze­ściu języ­ków, a stu­dia ukoń­czyła z naj­lep­szym wyni­kiem na roku. Kado­kura wciąż miał w pamięci jej wybitną inte­li­gen­cję, choć już nie uczył. Zde­cy­do­wa­nie nie cho­dziło tylko o to, że nie zno­siła prze­gry­wać.

– Panie pro­fe­so­rze, nie odpo­wie­dział pan na pyta­nie.

– Ach, no tak, oczy­wi­ście, chciała pani usły­szeć moją histo­rię, tak? No cóż… – Kado­kura odwró­cił wzrok od Fumiko, która sie­działa obok niego przy barze, i spoj­rzał na swoje zło­żone dło­nie. – Chcę się spo­tkać z żoną… żeby po pro­stu jesz­cze raz z nią poroz­ma­wiać – powie­dział cicho.

– Z żoną? Och, tylko pro­szę nie mówić, że pań­ska żona… – Fumiko nie musiała koń­czyć pyta­nia. Widząc jej prze­ra­że­nie, Kado­kura domy­ślił się, o co jej cho­dzi.

– Och, nie, nie umarła.

Usły­szaw­szy odpo­wiedź Kado­kury, Fumiko zła­god­niała. Ale Kado­kura wciąż miał ponurą minę.

Czu­jąc, że coś jest nie tak, Fumiko i Nagare cze­kali z zapar­tym tchem na następne słowa pro­fe­sora.

– Żyje, ale w wyniku wypadku doznała uszko­dze­nia mózgu i teraz jest w sta­nie wege­ta­tyw­nym. Już od pra­wie dwóch i pół roku. Pacjenci w sta­nie wege­ta­tyw­nym prze­ży­wają zwy­kle od trzech do mak­sy­mal­nie pię­ciu lat. Leka­rze powie­dzieli mi, że praw­do­po­dob­nie nie­długo umrze, zwa­żyw­szy na jej wiek.

– Przy­kro mi. Czy w takim razie pla­no­wał pan wró­cić do prze­szło­ści, by zapo­biec wypad­kowi żony? Jeśli tak, to przy­kro mi, ale jak już mówi­li­śmy wcze­śniej…

Kado­kura lekko pokrę­cił głową i odpo­wie­dział:

– Nie, rozu­miem. Muszę się przy­znać, że myśla­łem tro­chę życze­niowo, ale teraz, prawdę mówiąc… – Podra­pał się nad brwią. – Teraz naprawdę jestem zacie­ka­wiony – powie­dział i ner­wowo się zaśmiał.

– Co ma pan na myśli? – zapy­tała zdu­miona Fumiko.

– Ta idea nie­moż­no­ści zmiany teraź­niej­szo­ści, mimo że można cof­nąć się w cza­sie. Jakie to intry­gu­jące, prawda?

Jego oczy zabłysz­czały jak u dziecka, ale po chwili pociem­niały.

– To z pew­no­ścią zabrzmiało dość nie­sto­sow­nie, bio­rąc pod uwagę to, że moja żona jest w sta­nie wege­ta­tyw­nym.

– Och, nie, wcale nie. – Fumiko pró­bo­wała się uśmiech­nąć, ale wyszło jej to nie­na­tu­ral­nie. Tak naprawdę fak­tycz­nie pomy­ślała: „Jakie to nie­sto­sowne”.

– Ta strona mojej oso­bo­wo­ści dopro­wa­dzała moją żonę do roz­pa­czy. Kocham arche­olo­gię od cza­sów mło­do­ści i zawsze sku­pia­łem się tylko na swo­ich zain­te­re­so­wa­niach. Jeź­dzi­łem po całym świe­cie w poszu­ki­wa­niu przy­gód i mie­sią­cami nie wra­ca­łem do domu. Żona ni­gdy się nie żaliła na to, że taki jestem. Dbała o dom i wycho­wy­wała nasze dzieci. Potem one wyfru­nęły z gniazda jedno po dru­gim i ani się obej­rze­li­śmy, jak zosta­li­śmy tylko my dwoje. Jed­nak wciąż zosta­wia­łem żonę samą i podró­żo­wa­łem po świe­cie. Aż pew­nego razu, gdy wró­ci­łem do domu, zasta­łem ją w sta­nie wege­ta­tyw­nym.

Kado­kura wyjął z notesu małe zdję­cie. Przed­sta­wiało młodą parę. Nagare i Fumiko od razu roz­po­znali, że to Kado­kura z żoną. Gdy przyj­rzeli się nieco dokład­niej, po chwili zauwa­żyli w tle duży zegar waha­dłowy na ścia­nie, który wyglą­dał dokład­nie tak, jak jeden z trzech zega­rów wiszą­cych w kawiarni.

– To nasze zdję­cie zro­bione w tej kawiarni, jakieś dwa­dzie­ścia cztery, może dwa­dzie­ścia pięć lat temu. Sły­szeli pań­stwo o apa­ra­cie natych­mia­sto­wym?

– Ma pan na myśli instax? – odpo­wie­działa pyta­niem Fumiko.

– Tak, dzi­siaj tak się na nie mówi. W tam­tych cza­sach apa­raty, które pozwa­lały zro­bić zdję­cie i od razu je wywo­łać, były wiel­kim hitem. Kobieta, która zarzą­dzała wów­czas tą kawiar­nią, rów­nież taki miała. Zro­biła nam to zdję­cie, stwier­dziw­szy, że powin­ni­śmy mieć pamiątkę.

– To była moja matka. Mama uwiel­biała mieć naj­now­sze, naj­mod­niej­sze gadżety. Podej­rze­wam, że powie­działa, że cho­dzi o pamiątkę, ale tak naprawdę po pro­stu chciała się pochwa­lić – powie­dział lek­ce­wa­żąco Nagare, krzywo się uśmie­cha­jąc.

– Żona kazała mi je nosić zawsze przy sobie. Powie­działa, że to amu­let, który będzie mnie chro­nił. Oczy­wi­ście nie ma nauko­wych dowo­dów na to, że zdję­cie może przy­no­sić czło­wie­kowi szczę­ście – powie­dział Kado­kura, macha­jąc foto­gra­fią.

– Chce pan wró­cić do dnia, w któ­rym zostało zro­bione to zdję­cie?

– Nie. Ja nie byłem w tej kawiarni od tam­tego dnia, ale moja żona chyba spo­ty­kała się tu od czasu do czasu z naszymi dziećmi. Jeśli prze­niosę się do prze­szło­ści, chciał­bym wró­cić do okresu mniej wię­cej na dwa lub trzy lata przed wypad­kiem.

– W porządku – odparł Nagare i na moment zer­k­nął na kobietę w bia­łej sukience sie­dzącą w naj­dal­szym kącie kawiarni. Kobieta ta miała dłu­gie, czarne włosy i tak jasną skórę, że zda­wała się nie­mal prze­świ­ty­wać. Czy­tała w mil­cze­niu książkę.

– Ma pan jesz­cze jakieś pyta­nia?

– Pomyślmy. – Kado­kura wło­żył zdję­cie z powro­tem do notesu, a potem otwo­rzył go na stro­nie, na któ­rej chwilę wcze­śniej zapi­sał zasady podróży w cza­sie. Znowu zbli­żył twarz do notesu, wpa­tru­jąc się w tę stronę.

– To chyba ma zwią­zek z zasadą, którą dopiero co omó­wi­li­śmy. Że nie spo­sób zmie­nić teraź­niej­szo­ści. Ale…

– O co cho­dzi?

– Jak to się dzieje, że słowa wypo­wie­dziane przez kogoś z przy­szło­ści pozo­stają we wspo­mnie­niach osób, które ten ktoś odwie­dza?

– Hę? No cóż, to, ee… – Nagare nie mógł pojąć, o co pyta Kado­kura. Ścią­gnął brwi i prze­chy­lił głowę. – Co ma pan na myśli?

– Prze­pra­szam, nie za dobrze to wyja­śni­łem. – Kado­kura podra­pał się po czole. – Rozu­miem, że ist­nieje jakaś siła, którą nazy­wają pań­stwo zasadą, i ona zapo­biega zmia­nom teraź­niej­szo­ści. A ja chciał­bym się dowie­dzieć, czy ta zasada wpływa nie tylko na teraź­niej­szość, lecz rów­nież na wspo­mnie­nia.

Nagare wciąż miał wąt­pli­wo­ści.

– Mówiąc ina­czej, chciał­bym się dowie­dzieć, czy gdyby ktoś usły­szał, że kasa pad­nie łupem zło­dziei, to jego wspo­mnie­nia zosta­łyby usu­nięte albo zmie­nione w wyniku dzia­ła­nia tej zasady.

– Aha, teraz rozu­miem – powie­dział Nagare i skrzy­żo­wał ręce.

– No i? Co by się stało? – zamiast Kado­kury wtrą­ciła się Fumiko.

– No cóż, niech no się zasta­no­wię. – Nagare nie miał goto­wej odpo­wie­dzi. A to dla­tego, że prze­szedł od myśli: „Ni­gdy się nad tym nie zasta­na­wia­łem” do: „O co cho­dzi Kado­ku­rze? Dla­czego go to inte­re­suje?”. Z tego, co było mu wia­domo, nikt wcze­śniej nie zaj­mo­wał się tym tema­tem.

Teraz razem do Kado­kury dołą­czyła rów­nież Fumiko, wpa­tru­jąc się z cie­ka­wo­ścią w twarz Naga­rego, jakby też była tym głę­boko zain­te­re­so­wana.

Fumiko prze­nio­sła się kie­dyś do prze­szło­ści, by spo­tkać się z chło­pa­kiem, z któ­rym roz­stała się w tej kawiarni. Jed­nak inna z obo­wią­zu­ją­cych tu zasad mówiła, że osoby, które już cof­nęły się w cza­sie, nie mogą tego zro­bić ponow­nie. Dla­tego Fumiko nie powinna być zain­te­re­so­wana tą roz­mową. A jed­nak teraz dopy­ty­wała się tak, jakby była asy­stentką Kado­kury.

Mię­dzy brwiami Naga­rego poja­wiły się nowe zmarszczki. Otarł pot z czoła i zmru­żył dłu­gie, wąskie oczy.

– Niech no się zasta­no­wię – tylko tyle był w sta­nie wyją­kać.

– Ta zasada nie wpływa na wspo­mnie­nia.

Tego zwię­złego wyja­śnie­nia nie udzie­lił Nagare, lecz Kazu, która stała obok niego. Skoń­czyła wła­śnie wycie­rać szklanki i zajęła się skła­da­niem papie­ro­wych ser­we­tek. Nie zro­biła choćby naj­krót­szej pauzy i prze­ni­kli­wym gło­sem poda­wała dalej klu­czowe infor­ma­cje.

– Zda­rzają się przy­padki, kiedy ludzie znają prawdę, ale w roz­mo­wach z innymi zacho­wują się tak, jakby jej nie znali. Mogą się dowie­dzieć, że ktoś ukrad­nie kasę. Mogą wie­dzieć, że ktoś ją ukrad­nie, a mimo to i tak uda­wać do dnia kra­dzieży, że nie wie­dzą. Tak działa ta zasada. Poprzez utrzy­my­wa­nie pozo­rów. Ale nie wpływa na wspo­mnie­nia. Nie zda­rza się, by ktoś zapo­mniał o swoim doświad­cze­niu. Wręcz prze­ciw­nie, osoba, która wie, że kasa zosta­nie skra­dziona, mar­twi się każ­dego dnia, aż doj­dzie do kra­dzieży. Ale to od danego czło­wieka zależy, w jaki spo­sób będzie postrze­gał tę infor­ma­cję i jak na nią zare­aguje. Wszystko zależy od tego, jak ją przyj­mie. Wspo­mnie­nia i emo­cje, które z niej wyni­kają, należą do tej osoby. Pozo­stają poza obsza­rem wpływu tej zasady.

Gdy Kado­kura usły­szał wyja­śnie­nie Kazu, wyraź­nie się roz­po­go­dził. Wstał.

– Cie­szę się, że tak jest. Kamień spadł mi z serca. Chciał­bym teraz zwró­cić się do pań­stwa z prośbą. Czy mógł­bym prze­nieść się do czasu, kiedy moja żona jesz­cze nie była w sta­nie wege­ta­tyw­nym? – powie­dział, po czym nisko się ukło­nił.

– Jak pan sobie życzy – spo­koj­nie odparła Kazu.

Fumiko popa­trzyła na Kazu i gło­śno kla­snęła w dło­nie, Nagare nato­miast wyglą­dał na kom­plet­nie osłu­pia­łego. To nie była nowa zasada, tylko fakt. Krył się w cie­niu dru­giej zasady, a świa­tło rzu­ciły na niego pyta­nia Kado­kury. Gdy ktoś wróci do prze­szło­ści, jego teraź­niej­szość się nie zmieni, choćby nie wia­domo, jak mocno się sta­rał. Ist­niało jed­nak pewne zastrze­że­nie: zasada ta miała wpływ na wszel­kie oko­licz­no­ści, tak by zapo­biec zmia­nom w teraź­niej­szo­ści, ale nie inge­ro­wała we wspo­mnie­nia.

Kado­kura nie sku­piał się na zasa­dzie mówią­cej, że teraź­niej­szość się nie zmieni, lecz na wpły­wie na wspo­mnie­nia. „To może być ważny aspekt całej tej sytu­acji”.

Dostrze­ga­jąc istotne skutki tej zasady, Nagare jesz­cze moc­niej zmru­żył dłu­gie, wąskie oczy i popa­trzył w sufit.

– A jeśli cho­dzi o inne zasady… – Kazu kon­ty­nu­owała wyja­śnie­nia. Ale inne zasady zda­wały się mieć dużo mniej­sze zna­cze­nie dla Kado­kury. Gdy usły­szał, że będąc w prze­szło­ści, nie wolno wsta­wać z krze­sła oraz że obo­wią­zuje limit czasu, odparł po pro­stu:

– Rozu­miem.

Kiedy jed­nak Kazu poru­szyła temat kobiety w bia­łej sukience i wspo­mniała, że to duch, a także że jeśli ktoś spró­buje ją zmu­sić do zmiany miej­sca, zosta­nie prze­klęty, Kado­kura chło­nął te infor­ma­cje z bły­skiem dzie­cię­cej fascy­na­cji w oczach.

– No cóż, i tak nie wie­rzę, że ona jest duchem. Ale muszę przy­znać, że fascy­nują mnie klą­twy. W świe­cie arche­olo­gii krążą różne nie­sa­mo­wite histo­rie, które ludzie powta­rzają, jakby były praw­dziwe. Prze­czy­ta­łem rów­nież wiele ksią­żek o zja­wi­skach nad­przy­ro­dzo­nych. Żadna jed­nak nie trzy­mała się rygo­ry­stycz­nie zasad obo­wią­zu­ją­cych w nauce. Wła­ści­wie to ni­gdy nie spo­tka­łem czło­wieka, na któ­rego rzu­cono klą­twę. Chciał­bym tego doświad­czyć i spraw­dzić, jakie to uczu­cie.

– Co? – krzyk­nęła Fumiko. – Mówi pan poważ­nie?

– Tak, oczy­wi­ście. Bar­dzo chęt­nie spró­buję. Wspo­mniała pani wcze­śniej, że ta kobieta kie­dyś panią prze­klęła, prawda? Cie­kawi mnie, jakie to było wra­że­nie. Może na mnie też rzu­ci­łaby klą­twę, gdy­bym spró­bo­wał ją zepchnąć z krze­sła?

Nie wie­dząc, co sądzić o zacho­wa­niu Kado­kury, Nagare i Fumiko spoj­rzeli po sobie i wzru­szyli ramio­nami. Jed­no­cze­śnie Nagare pomy­ślał: „Ten czło­wiek przy­po­mina moją mamę”.

Matka Naga­rego rów­nież była nie­za­leżna i owład­nięta żądzą podró­żo­wa­nia. Pew­nego razu okre­śliła samą sie­bie jako poszu­ki­waczkę przy­gód. Z zapa­łem odda­wała się swoim zain­te­re­so­wa­niom i dla­tego nie poświę­cała uwagi rodzi­nie. Była cał­ko­wi­cie zdy­stan­so­wana. Dla­tego roz­wio­dła się z ojcem Naga­rego jesz­cze przed naro­dzi­nami syna.

Gdy uro­dził się Nagare, zosta­wiła go pod opieką młod­szej sio­stry, matki Kazu, a sama prze­pro­wa­dziła się za morze. Nagare sły­szał, że mieszka na Hok­ka­ido, ale nie mógł mieć pew­no­ści, bo zawsze robiła, co chciała, i nie prze­ka­zy­wała nikomu danych kon­tak­to­wych.

„Pani Kado­kura nie­wąt­pli­wie musiała zno­sić to samo”.

Gdy Nagare patrzył na Kado­kurę, który wyda­wał się rów­nie eks­cen­tryczny jak matka Naga­rego, siłą rze­czy było mu tro­chę szkoda żony i dzieci pro­fe­sora.

– No cóż, myślę, że może pan doświad­czyć klą­twy, ale sta­now­czo to panu odra­dzam – chłodno oznaj­mił Nagare.

Kado­kura był nie­wzru­szony.

– Ale mimo wszystko, jeśli to moż­liwe… – bła­gał z nie­po­ko­jąco wyraźną deter­mi­na­cją w oczach.

„O, nie. Nie spo­sób go powstrzy­mać. Nie zmieni zda­nia nie­za­leż­nie od tego, co powiem”.

Nagare wes­tchnął w duchu.

– Tylko ten jeden raz, dobrze?

– Bar­dzo panu dzię­kuję!

Choć Nagare uwa­żał, że to dzi­waczna sytu­acja, mimo wszystko nie­chęt­nie zapro­wa­dził Kado­kurę do kobiety w bia­łej sukience. Kado­kura ner­wowo wyjął chu­s­teczkę z kie­szeni. Sto­jąc obok kobiety w bia­łej sukience, otarł pot z czoła i rąk.

– Prze­pra­szam, czy można?

Kado­kura spoj­rzał w twarz kobiety w bia­łej sukience. Kobieta dalej czy­tała książkę i nic nie odpo­wie­działa, a jej wyraz twa­rzy w ogóle się nie zmie­nił. Dzi­siaj czy­tała powieść pod tytu­łem _Pies, który chciał być kotem,_ i _kot, który chciał być psem_.

– Hę? Ona naprawdę… – wymam­ro­tał Kado­kura, wpa­tru­jąc się w twarz kobiety.

– Czy coś jest nie tak?

– Ee, nie. Wszystko w porządku. Czyli mogę ją teraz zmu­sić, żeby się prze­sia­dła?

– Tak.

– No dobrze, w takim razie tak zro­bię.

Kado­kura wziął głę­boki oddech i zbli­żył się do kobiety w bia­łej sukience.

– Prze­pra­szam panią. Czy mogłaby się pani prze­siąść? – zapy­tał, potrzą­sa­jąc jej ramie­niem.

Kobieta nie odpo­wie­działa, więc Kado­kura popa­trzył na Naga­rego, by ten mu coś pora­dził.

– Pro­szę spró­bo­wać tro­chę moc­niej.

– Ee, dobrze.

W nagłym przy­pły­wie zde­cy­do­wa­nia Kado­kura chwy­cił ramię kobiety i mocno szarp­nął, mówiąc:

– Prze­pra­szam! Pro­szę się prze­siąść!

Nagle kobieta w bia­łej sukience sze­roko otwo­rzyła oczy i spio­ru­no­wała go wzro­kiem.

– Pff.

W jed­nej chwili ugięły się pod nim kolana. Lampy w kawiarni zaczęły migo­tać jak pło­mie­nie świec, a po całej sali roz­szedł się nagle upiorny głos, jakby wycie ducha. Blada twarz kobiety ule­gła prze­mia­nie. Postać nachy­liła się nad sto­łem i gniew­nie spoj­rzała na Kado­kurę potwor­nymi, okrą­głymi oczami.

– A więc to jest klą­twa! Moje ciało jest takie cięż­kie i… aaj… i boli. Czuję się, jakby mi ktoś wykrę­cał kości. Więc klą­twa to takie uczu­cie! Doświad­czy­łem go po raz pierw­szy! Czuję się tak ciężko, że ledwo się ruszam. Mam wra­że­nie, jak­bym był przy­kryty oło­wia­nym kocem. Ooch, co za cię­żar!

Kado­kura czoł­gał się po pod­ło­dze z wyra­zem roz­ko­szy na twa­rzy.

– Już wystar­czy? – zapy­tał Nagare.

Obok niego cze­kała Kazu, trzy­ma­jąc srebrny czaj­ni­czek.

Kado­kura wysa­pał:

– Nie, jesz­cze chwilkę. Wła­śnie odczu­wam, jak to jest paść ofiarą klą­twy. Tak cenne doświad­cze­nie nie zda­rza się codzien­nie…

– Skoro pan tak mówi. – Nagare wes­tchnął ciężko.

Fumiko sie­dząca przy barze spu­ściła wzrok na czoł­ga­ją­cego się po pod­ło­dze Kado­kurę i zachi­cho­tała.

– Uuu!

Wkrótce Kado­kura leżał plac­kiem na pod­ło­dze z roz­ło­żo­nymi rękami i nogami. Dziwne, nie­zro­zu­miałe, chra­pliwe dźwięki wydo­by­wa­jące się z jego gar­dła wska­zy­wały na to, że ma trud­no­ści z oddy­cha­niem. Być może stra­cił mowę.

– Kazu – ode­zwał się Nagare, by dać kuzynce sygnał. Uznał, że prze­cią­ga­nie obec­nej sytu­acji byłoby nie­bez­pieczne.

Kazu pode­szła do kobiety w bia­łej sukience, która miała mocno roz­czo­chrane włosy i zwra­cała wykrzy­wioną twarz w stronę Kado­kury.

– Może fili­żankę świe­żej kawy? – zapro­po­no­wała cicho.

Jesz­cze przed chwilą kobieta w bia­łej sukience była nie­mal gotowa przejść przez stół i zaata­ko­wać Kado­kurę, a teraz łagod­nie odpo­wie­działa: „Tak, popro­szę”, po czym usia­dła na krze­śle. Jed­no­cze­śnie lampy w kawiarni znowu zaczęły świe­cić nor­mal­nie, a wycie przy­wo­dzące na myśl ducha uci­chło.

– Uff.

Dzia­ła­nie klą­twy ustało. Kado­kura odzy­skał oddech. Mocno dyszał, ale gdy pod­niósł głowę, pozo­stali ujrzeli na jego twa­rzy dzie­cięcą eks­cy­ta­cję.

Kobieta w bia­łej sukience popi­jała kawę i w mil­cze­niu czy­tała książkę.

– Już rozu­miem. Teraz rozu­miem. A więc tak działa klą­twa. Jakie to cie­kawe.

Kado­kura natych­miast się pod­niósł, wró­cił na swoje miej­sce przy barze i otwo­rzył notes. Zaczął coś pisać w nie­zwy­kle szyb­kim tem­pie.

Nagare był zupeł­nie osłu­piały, a Fumiko chi­cho­tała, obser­wu­jąc sytu­ację z roz­ba­wie­niem.

Tylko Kazu zacho­wała spo­kój, jak gdyby nic się nie stało.

Gdy Kado­kura był pochło­nięty noto­wa­niem, Fumiko nagle powie­działa:

– Ojej, Nagare, zapo­mnia­łam zapy­tać. Jak się miewa mała Miki? Przy­szłam ją zoba­czyć.

Miki była maleńką córeczką Naga­rego i jego żony Kei.

– O czym ty mówisz? Dopiero co ją widzia­łaś wczo­raj.

– Tak, wiem, ale…

– Ile razy chcesz ją oglą­dać?

– A jakie to ma zna­cze­nie? Jest taka uro­cza! Mogła­bym patrzeć na nią cały dzień i by mi się nie znu­dziło.

– To tro­chę dziwne.

Choć jego słowa tego nie wyra­ziły, jego dłu­gie, mig­da­łowe oczy wygięły się w uśmie­chu. Był szczę­śliwy.

– Miki śpi?

– Na zaple­czu.

– Mogę ją zoba­czyć?

– Oczy­wi­ście.

– Dzię­kuję.

Fumiko zesko­czyła ze stołka przy barze i wyjęła tele­fon z torebki.

– Nie uwa­żasz, że zro­bi­łaś już wystar­cza­jąco dużo zdjęć?

– Dzi­siaj chcę nagrać film.

Z szel­mow­skim uśmie­chem wyszła na zaple­cze.

– Nie­mow­lęta naprawdę są takie uro­cze? – mruk­nął Kado­kura. Skoń­czył noto­wać i teraz spo­glą­dał w kie­runku zaple­cza, gdzie znik­nęła Fumiko. – Och, prze­pra­szam. Nie chcia­łem suge­ro­wać, że pana dziecko nie jest uro­cze. Sam mam dwie córki i jed­nego syna. Wszy­scy są już doro­śli i mam nawet wnuki.

– Nie byli uro­czy? – z nie­do­wie­rza­niem zapy­tał Nagare.

– Cóż, nie wiem. Kiedy uro­dziły się moje dzieci, prze­by­wa­łem głów­nie za gra­nicą. Zawsze, gdy wra­ca­łem, zauwa­ża­łem, że uro­sły. Pew­nego razu moja młod­sza córka powie­działa do mnie nawet: „Odwiedź nas jesz­cze kie­dyś” – odparł Kado­kura z krzy­wym uśmie­chem. – Z per­spek­tywy czasu myślę, że nie powi­nie­nem był zakła­dać rodziny. Zanim się obej­rza­łem, dzieci doro­sły. Gdy były w gim­na­zjum i liceum, już nie potra­fi­łem z nimi roz­ma­wiać. Mimo to żona ni­gdy mi nic nie powie­działa. Zawsze żegnała mnie z uśmie­chem.

– Żałuje pan?

Kado­kura w mil­cze­niu zasta­no­wił się nad pyta­niem Naga­rego, a potem odpo­wie­dział:

– Być może naj­bar­dziej żałuję tego, że niczego nie żałuję. Chciał­bym być zdolny do tego uczu­cia.

Po chwili dodał:

– I co mam teraz zro­bić?

– Hę? – Nagare sze­roko otwo­rzył mig­da­łowe oczy. – Ee, w tej spra­wie tak naprawdę chyba nie mogę…

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: