Zanim zapomnimy o życzliwości. Zanim wystygnie kawa. Tom 5 - ebook
Międzynarodowy bestseller, który pokochali także polscy czytelnicy – ponad 6 milionów sprzedanych egzemplarzy! Tym razem Kawaguchi przypomina o sile życzliwości, znów zabierając czytelników do kameralnej kawiarni i tworząc historie, które dają ukojenie i poczucie komfortu, jak powrót do znanego, bezpiecznego miejsca.
Wejdź do kawiarni, gdzie czas smakuje inaczej, spotkaj nowych gości i poznaj ich wzruszające historie.
Czy jedno życzliwe słowo, jeden gest mogą odmienić wszystko? A jeśli tak, czy znajdziemy w sobie odwagę, by je wypowiedzieć? W znanej czytelnikom Zanim wystygnie kawa tajemniczej tokijskiej kawiarni można odzyskać to, co wydawało się na zawsze utracone. W Funiculi Funicula czas rządzi się własnymi prawami, a każda filiżanka kawy kryje w sobie niezwykłą możliwość – podróż w przeszłość.
Czworo gości decyduje się na ten krok, każdy z innych powodów:
• chłopiec, który chce pokazać, że zależy mu na szczęściu rozwodzących się rodziców,
• matka, która jeszcze nie zdążyła nadać imienia swojemu dziecku,
• ojciec, który nie potrafi pogodzić się z wyborem córki,
• kobieta, która żałuje, że nie wręczyła walentynkowego upominku.
Wszyscy na nowo szukają ukojenia, nadziei i szansy na to, by ruszyć dalej. Pełna ciepła i refleksji opowieść Toshikazu Kawaguchiego przypomina, że czasem największą siłę ma niedoceniana i zapomniana życzliwość.
A gdybyś ty mógł przenieść się w czasie? Kogo chciałbyś spotkać?
Bestsellerowa seria! Ponad 6 milionów sprzedanych egzemplarzy.
Poznaj pozostałe książki z serii:
„Zanim wystygnie kawa”
„Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”
„Zanim wyblakną wspomnienia”
„Zanim się pożegnamy”
Książka ukazuje się w serii „Japońska Relacja” – wyjątkowej kolekcji literatury współczesnej, publikowanej przez wydawnictwo Relacja, która wprowadza polskich czytelników w fascynujący świat japońskich bestsellerów. Seria ta zawiera starannie wybrane powieści, które zyskały ogromną popularność w Japonii, a teraz zdobywają serca czytelników na całym świecie.
| Kategoria: | Literatura piękna |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-68228-08-3 |
| Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
SYN
Kawiarnia przenosząca do przeszłości znajdowała się w dzielnicy Kanda-Jimbocho w okręgu Chiyoda w Tokio. Była położona kilka minut od najbliższej stacji metra, przy cichej, wąskiej, bocznej uliczce, a przed wejściem stał szyld.
Kawiarnia ta nazywała się Funiculi Funicula. Nazwa ta została zaczerpnięta z tytułu popularnej włoskiej piosenki z okolic Neapolu, która powstała na zamówienie z okazji otwarcia kolei linowo-terenowej.
„Ku buchającym płomieniom Wezuwiusza
Jedźmy w górę zbocza…”
Tak brzmi japoński tekst tej piosenki, której melodię większość ludzi słyszała przynajmniej raz w życiu. Dzieci w Japonii kojarzą tę melodię jako „Spodnie diabełków”, parodię „Funiculi Funicula”. Nie było wiadomo, dlaczego kawiarnia została nazwana tytułem włoskiej piosenki. Nie wiedział tego nawet sam właściciel.
Właściciel, który zawsze nosił strój kucharski, nazywał się Nagare Tokita. Był wysokim, ponaddwumetrowym, małomównym mężczyzną o wąskich, niemal nitkowatych oczach. Stał niewzruszenie, z opanowaniem godnym rzeźby potężnego strażnika świątyni. Jego żona, Kei Tokita, pracowała kiedyś w kawiarni jako kelnerka. Zawsze się uśmiechała, miała duże, jasne oczy i była beztroska, niewinna, przyjazna i serdeczna. Niestety, zmarła dwa lata temu z powodu choroby serca i osierociła ich córkę, Miki, która miała duże, jasne oczy, zupełnie jak matka.
Kazu Tokita, kelnerka, była kuzynką Nagarego. Miała jasną cerę i wąskie, migdałowe oczy, prosty nos i jasnoróżowe usta. Każdy przyznałby, że jest ładna, gdyby ktoś inny zwrócił na to uwagę, ale nie miała w sobie niczego, co zostawałoby na długo w pamięci. Gdyby ktoś zamknął oczy, trudno byłoby mu przypomnieć sobie, jak wygląda Kazu – można było ją postrzegać jako młodą dziewczynę, a jednocześnie jako spokojną, dojrzałą kobietę. Była z natury małomówna i według niektórych klientów niemal nie dało się z nią nawiązać rozmowy.
Krążyła nawet plotka o tym, że Kazu wydaje się nieobecna niczym duch.
Obecnie jednak tylko Kazu mogła nalewać kawy przenoszącej klientów do przeszłości.
Nagare nosił takie samo nazwisko, ale jako mężczyzna nie mógł nalewać kawy. Tę umiejętność miały tylko kobiety z rodziny Tokitów.
Klienci często mówili: „W takim razie proszę nalać mi kawy”, gdy tylko dowiadywali się od Kazu, że jeśli to zrobi, przeniosą się do przeszłości.
Ale by tak się stało… by klient mógł cofnąć się w czasie w tej kawiarni, należało uwzględnić również inne irytujące – i to bardzo irytujące – zasady.
Po pierwsze: czas był ograniczony.
Mianowicie, czas, który można było spędzić w przeszłości, rozpoczynał się w chwili, gdy Kazu nalała kawy, a kończył się tuż przed jej wystygnięciem.
Gdy klienci się o tym dowiadywali, przeważnie reagowali przerażeniem: „Co? Naprawdę tak krótko?”.
Filiżanka kawy stygnie nie więcej niż dziesięć minut. Co można było osiągnąć w tak krótkim czasie? Może dałoby się zjeść kubek makaronu błyskawicznego. Gotowanie wody zajęłoby pięć minut, potem trzeba by było poczekać trzy minuty po zalaniu makaronu i na zjedzenie zostałyby tylko dwie minuty. Kiedy idzie się do restauracji, rzadko kiedy otrzymuje się zamówione danie już po dziesięciu minutach.
Wydawałoby się, że to ograniczenie zniechęciłoby każdego. Ale nie, niektórzy mówią: „No cóż… mimo wszystko, jeśli mam szansę na powrót do przeszłości…”.
Jednak na wieść o kolejnej zasadzie niemal wszyscy klienci dochodzą do następującego wniosku: „Skoro tak, to nie widzę żadnego sensu w przenoszeniu się do przeszłości”.
Do rezygnacji popycha ich zasada mówiąca, że niezależnie od tego, co się zrobi w przeszłości, nie zmieni to teraźniejszości.
Istnieją dwie odmiany żalu: żałujemy swoich czynów i straconych szans.
Kiedy żałujemy, że coś zrobiliśmy, wynika to albo z tego, że nie możemy tego cofnąć, albo z fatalnych skutków, kiedy na przykład zranimy kogoś nietaktowną uwagą albo kiedy czujemy się okropnie, wyznawszy komuś miłość.
Kiedy natomiast żałujemy, że czegoś nie zrobiliśmy, ma to związek z niewypowiedzianymi słowami albo z niewyznaną miłością.
Najczęściej ludzie chcą cofnąć się w czasie, żeby zrobić coś inaczej. Ale ponieważ niezależnie od tego, co się zrobi w przeszłości, nie da się zmienić teraźniejszości, ktoś mógłby powiedzieć: „No to po co w ogóle przenosić się w czasie?”.
Ale uwaga, to jeszcze nie wszystkie zasady, których trzeba przestrzegać, żeby wrócić do przeszłości.
Żeby udać się w podróż w czasie, trzeba usiąść na konkretnym krześle w tej kawiarni. Jest ono jednak zajęte przez pewną klientkę. Dlatego trzeba poczekać, aż ona zwolni to miejsce i pójdzie do łazienki.
Jeśli komuś się poszczęści na tyle, że zdoła usiąść na tym krześle i przenieść się w czasie, podczas pobytu w przeszłości nie wolno mu z niego wstawać. Ponadto spotkać można się tylko z osobami, które były kiedyś w tej kawiarni.
Na wieść o tylu uciążliwych zasadach niektórzy klienci wykrzykują: „Wygląda na to, że po prostu ukrywają państwo prawdę, a prawda jest taka, że nie da się cofnąć w czasie”.
W takich sytuacjach Kazu nie wdaje się w kłótnię, tylko z opanowaniem odpowiada: „Skoro tak pan uważa” albo „Skoro pani tak uważa”. W końcu decyzja o powrocie do przeszłości należy do klienta, a jej nie chce się kłócić.
Yuki Kiriyama miał siedem lat. Na plecach nosił błyszczący tornister z czarnej skóry.
– Przepraszam, czy mógłbym o coś zapytać?
Z ust dzieci w tym wieku rzadko słyszało się tak uprzejme sformułowania.
Koszula z krótkim rękawem, która była elementem mundurka szkolnego prestiżowej, prywatnej podstawówki, odsłaniała jego blade ramiona. Jego wyprostowana postawa ciała świadczyła o dobrym wychowaniu. Był koniec czerwca, więc jeszcze nie było słychać cykad, ale na dworze było gorąco jak w środku lata. Chłopiec miał wyjątkowo opanowaną minę jak na swój wiek, ale strużki potu spływające po jego twarzy sprawiały, że mimo wszystko wyglądał uroczo, jak przystało na ucznia podstawówki.
– Oczywiście, o co chodzi? – odparła Kazu Tokita. Przerwała pracę i podeszła do chłopca. Niezależnie od tego, czy rozmawiała z dorosłymi, czy z dziećmi, Kazu mówila tym samym tonem głosu.
– Słyszałem plotkę, że jeśli przyjdę do tej kawiarni, to będę mógł cofnąć się w czasie. To prawda?
Yuki patrzył na Kazu, a pot wciąż ściekał mu po twarzy.
Fumiko Kiyokawa, stała bywalczyni kawiarni, która przeniosła się do przeszłości trzy lata temu, wtrąciła się, bo nie mogła się powstrzymać:
– Chodzisz do podstawówki, prawda? Gdzie usłyszałeś tę plotkę?
Powiedziała to tonem, jakiego przeważnie używają dorośli w rozmowie z dziećmi. Zabrzmiało to tak, jakby zapytała: „Chyba nie myślisz o tym, żeby wrócić do przeszłości?”.
Jeszcze nigdy żaden chłopiec nie zjawił się w kawiarni w tym celu. Jeśli on naprawdę właśnie po to przyszedł, był najmłodszą osobą do tej pory. Ale musiałby wypić całą filiżankę kawy nalanej przez Kazu, a Fumiko sądziła, że uczeń podstawówki jest za młody na picie kawy.
– Kiedy mama i tata jeszcze mieszkali razem, opowiadał mi o tej kawiarni mój dziadek.
– Ojej.
Fumiko spochmurniała i spojrzała na Kazu. „Czyżby jego rodzice się rozwiedli?”
Kazu zignorowała to wyrażone bez słów pytanie i z niezmienionym wyrazem twarzy odpowiedziała:
– Tak, możesz się cofnąć.
Różnice nie do pogodzenia.
To obecnie zdecydowanie najczęstsza przyczyna rozwodów. Inne częste powody to problemy finansowe, przemoc domowa i zdrada. W przypadku typowego rozwodu można założyć, że przyczyn było kilka. Podobnie jest z „różnicami nie do pogodzenia” – to sformułowanie nie odnosi się do jednej przyczyny niedopasowania, lecz opisuje pewną kombinację różnych nieakceptowalnych zachowań lub notorycznie pojawiających się uczuć niezadowolenia, które trudno jest zignorować lub przezwyciężyć w związku.
Według statystyk w Japonii jedna lub dwie osoby na tysiąc są po rozwodzie. Jednym z powodów jest to, że teraz uzyskać rozwód można łatwiej niż kiedyś.
Zmieniają się wartości związane z życiem rodzinnym i społecznym. Obecnie mniej rodzin zadaje sobie trud, by po przeprowadzce przedstawić się nowym sąsiadom. Prawdę mówiąc, nierzadko zdarza się, że mieszkańcy bloków w miastach nawet nie kojarzą swoich sąsiadów z wyglądu.
Poza tym dzięki popularności smartfonów i kamer internetowych możemy teraz bezpośrednio komunikować się z przyjaciółmi i ukochanymi osobami, nawet kiedy są daleko od nas. W rezultacie ludzie doskonale radzą sobie bez budowania nowych relacji w miejscu zamieszkania, a to może przyczyniać się do rosnącej liczby małych rodzin. Te małe rodziny dzielą się jednak dalej i obecnie coraz więcej uwagi poświęca się jednostce. Jest to nasilająca się tendencja w gospodarstwach domowych – mężowie i żony coraz częściej żyją jako jednostki.
Znaczna ilość stresu, którego ludzie doświadczają w życiu, wynika z relacji z najbliższym otoczeniem – z matką, ojcem, dzieckiem, rodzeństwem, przyjaciółmi, znajomymi i oczywiście małżonkiem lub małżonką.
Kiedy dwie osoby, z których każda miała własny styl życia i swoje zwyczaje, biorą ślub i zamieszkują razem, w nieunikniony sposób zaczynają spędzać ze sobą sporą ilość czasu i żyć wspólnie.
Oczywiście skoro każda z tych osób uznała tę drugą za towarzysza czy też towarzyszkę na całe życie i zdecydowała się rozpocząć wspólne życie małżeńskie, obie muszą dostosować styl życia i zwyczaje, uwzględniając męża czy żonę. Dopóki jest między nimi miłość, obie osoby mogą traktować takie zmiany jako źródło szczęścia i świeżości w ich związku. Ale jeśli miłość zaczyna zanikać, a większy nacisk kładzie się na indywidualizm, mogą pojawić się problemy, a zachowania, które były tolerowane dzięki miłości, mogą stać się nie do zniesienia. Taki rozpad związku niekoniecznie ma łatwe do zidentyfikowania przyczyny, takie jak finanse, przemoc domowa albo zdrada.
Coś, co można było wybaczyć przyjaciołom, z biegiem czasu może stać się niemożliwe do wytrzymania. Takim punktem zwrotnym może być na przykład przerodzenie się relacji w związek romantyczny, kiedy para zaczyna razem mieszkać albo bierze ślub.
Różnice nie do pogodzenia nie są czymś, co dałoby się sprowadzić do wyraźnych przyczyn. Po prostu czasem między ludźmi nie układa się dobrze, a wtedy sytuacja staje się nieznośna i niekomfortowa. Nie oznacza to jednak, że obie osoby nienawidzą się wzajemnie.
„Gdybyśmy tylko nie byli małżeństwem, moglibyśmy się całkiem dobrze dogadywać”.
Jednym ze sposobów na ucieczkę z napiętej sytuacji, w której ciągle trzeba chodzić wokół kogoś na palcach, jest powrót do bardziej przyjacielskiej relacji – takiej, jaka była wcześniej.
„Lepiej się dogadywaliśmy przed ślubem. Wróćmy do tego”.
Wydaje się, że istnieje tylko jeden sposób na to, żeby złagodzić stres i nie znielubić swojej rodziny.
„Zacznijmy od nowa i dajmy sobie drugą szansę”.
I para decyduje się na rozwód.
Oczywiście to tylko przykład, który nie odnosi się do wszystkich rozwodzących się par.
Ale pewien chłopiec znalazł się w centrum indywidualistycznego kryzysu między swoimi rodzicami i zadręczał się tą sytuacją.
Yuki żałował, że kiedyś w tej kawiarni wybuchnął płaczem.
Wszystko zaczęło się podczas śniadania w bożonarodzeniowy poranek w zeszłym roku. Jego ojciec Kenji zupełnie nagle zaproponował:
– Yuki, a może byśmy pojechali do Disneylandu?
Yuki poczuł się zdezorientowany. Kenji często twierdził, że jest zajęty pracą, i rzadko bywał w domu.
– Nie musisz iść do pracy?
– Co? Nie podoba ci się ten pomysł?
– Nie o to chodzi.
Yuki spojrzał nad stołem na swoją matkę, Aoi, która jadła tost. Zawsze, gdy Aoi chciała coś skonsultować z Kenjim, ten odpowiadał: „Jestem zajęty pracą, więc sprawy domowe zostawiam tobie”, więc Yuki sądził, że zanim odpowie na zaproszenie ojca, musi to ustalić z matką.
– Brzmi to bardzo fajnie. W końcu są święta, prawda? – powiedziała Aoi.
– Zdecydowanie – zgodził się Kenji.
Po raz pierwszy od dawna Yuki zobaczył Aoi uśmiechającą się w towarzystwie Kenjiego, więc wykrzyknął z radością:
– Dobrze, pojedźmy!
Pojechali do Disneylandu samochodem. Aoi prowadziła, a Yuki siedział obok z przodu. Z początku jazda odbywała się płynnie i w niecałe dwadzieścia minut dojechali Metropolitalną Drogą Ekspresową nr 4 z domu w dzielnicy Kanda, w centrum Tokio, do zjazdu Kasai na Trasę Nadbrzeżną. Ponieważ jednak były święta, utworzył się tam duży korek.
– Mówiłem ci, że trzeba było zjechać na Urayasu.
– No to trzeba było prowadzić.
– Co? Sama zaproponowałaś, że poprowadzisz.
– Tylko dlatego, że powiedziałeś, że chcesz popracować w samochodzie. Że też masz teraz czelność mnie pouczać.
Kenji i Aoi sprzeczali się tak od wyjścia z domu, a sytuacja ta nie odbiegała od tego, co działo się niemal codziennie. Zaczęli kłócić się o drobiazgi już kilka lat wcześniej – z powodu odmiennych wartości i poglądów w kwestiach pracy i wychowania.
Kiedy urodził się Yuki, Aoi myślała, że będzie mogła zapisać go do żłobka i wrócić do pracy w agencji reklamowej. Kenji jednak naciskał:
– Chcę, żebyś poświęciła się roli matki, bo pierwsze trzy lata życia w ogromnej mierze ukształtują osobowość Yukiego.
– Tak, masz rację. No dobrze, chyba jakoś wytrzymam przerwę w karierze do trzecich urodzin Yukiego – odparła Aoi, rozumiejąc punkt widzenia Kenjiego.
Kenji nie odpowiedział, ale nie spodobało mu się to, że Aoi użyła słowa „wytrzymam”. „Dlaczego ujęła to tak, jakbym prosił o zbyt wiele? Czy matka nie powinna instynktownie stawiać swojego dziecka na pierwszym miejscu?”.
Aoi nie miała nic złego na myśli. Chodziło jej po prostu o to, że będzie musiała wytrzymać oczekiwanie na powrót do pracy, którą uwielbiała. Chociaż myślała: „Wychowanie Yukiego jest dużo ważniejsze niż moja praca”, nie wyraziła tego w rozmowie z Kenjim.
Od tamtej pory Kenji mówił: „Sprawy domowe zostawiam tobie”, gdy rozmawiali na jakikolwiek temat. W odpowiedzi tej podświadomie dawał wyraz swojemu przekonaniu, że macierzyństwo to praca na pełny etat.
To zdanie działało Aoi na nerwy. „Dlaczego tak strasznie na mnie napierasz, żebym cały czas poświęcała Yukiemu? Wygląda na to, że używasz swojej pracy jako wymówki, żeby unikać ojcowskich obowiązków. Ale jeśli o tym wspomnę, to tylko się pokłócimy”.
Kenji był niezadowolony z jej podejścia, a Aoi ukrywała urazę, którą do niego czuła. Dusiła w sobie uczucia aż do trzecich urodzin Yukiego, ale potem była tak zaangażowana w opiekę nad nim, że z czasem jej pragnienie wznowienia kariery przygasło.
– Nie planowałaś wrócić do agencji?
– Może gdybyś więcej pomagał przy Yukim i w obowiązkach domowych.
– Nie mam na to czasu. Wiesz, jaki jestem zajęty. Muszę pracować nawet w weekendy.
– Jeśli wrócę do pracy, to będę w takiej samej sytuacji. Kto się wtedy zajmie Yukim?
– Możemy go oddać do przedszkola.
– Nie mów tego z taką beztroską.
– O co ci chodzi? Od początku uzgodniliśmy, że tak będzie, gdy Yuki skończy trzy lata.
– To ty tak powiedziałeś, no nie?
– Ale ty się zgodziłaś, prawda?
– Co masz na myśli? Chcesz, żebym łączyła pracę z obowiązkami domowymi?
– Powiedziałaś, że chcesz wrócić do pracy, i miałaś świadomość, że tak to będzie wyglądało.
– To było trzy lata temu. Nie wiedziałam, że opieka nad dzieckiem będzie taka trudna i że…
– Co?
– Nie spodziewałam się, że nie będziesz się interesował wychowaniem syna.
– To nie tak, że się nie interesuję. Ciężko pracuję, żeby utrzymać naszą rodzinę. Teraz kolej na ciebie, żebyś wróciła do pracy i mnie odciążyła.
– Co? Mówisz tak, jakbym przez ostatnie trzy lata oddawała się rozrywkom.
– Och, daj spokój. Opieka nad dzieckiem nieco różni się od pracy.
– W takim razie myślę, że powinieneś sam spróbować. Zobaczysz, jakie to trudne.
– Ale jak mam to zrobić? Przecież pracuję.
Pod wpływem silnych emocji sprzeczali się wet za wet i w rezultacie ich słowa nie oddawały ich prawdziwych intencji – dlatego się wzajemnie nie rozumieli.
Kiedy Yuki był już na tyle duży, by rozumieć, co się wokół niego dzieje, jego rodzice kłócili się codziennie, a on zawsze podejmował próby mediacji.
Nawet w samochodzie w drodze do Disneylandu w tamten bożonarodzeniowy poranek wtrącił:
– Szkoda, że ja nie mogę poprowadzić samochodu za ciebie. Przykro mi, mamo.
Słowa Yukiego nie były kłamstwem – szczerze żałował, że nie może zamienić się miejscami z matką i poprowadzić samochodu. Aoi w pełni rozumiała, o co mu chodzi, a Kenji był dumny z niespotykanej życzliwości syna.
– W porządku, Yuki. To była wina mamy i taty. Dzisiaj jedziemy do Disneylandu, więc postarajmy się być mili dla siebie nawzajem. Dobrze, tatusiu? – Aoi spojrzała uważnie na Kenjiego w lusterku wstecznym.
– No tak, dobrze. – Kenji zmienił wyraz twarzy, tak jakby właśnie sobie coś przypomniał. Zamknął laptopa i schował go do torby.
– Przepraszam, Yuki. Tatuś już nie będzie dzisiaj pracował. – Kenji przepraszająco skłonił głowę w stronę Yukiego.
– W porządku – odparł Yuki z szerokim uśmiechem.
Ponieważ dojechali do Disneylandu późno, musieli zaparkować kawałek dalej. Potem przy wejściu przeszli kontrolę bagażu i ustawili się w długiej kolejce do kasy. Od wyjścia z domu minęło już wówczas dwie i pół godziny.
Disneyland czasem wprowadza limity wejść w weekendy, a także w Boże Narodzenie i inne dni świąteczne. Wiedzieli zatem, że nawet kiedy w końcu wejdą do parku rozrywki, będą musieli poczekać kolejnych kilka godzin, żeby skorzystać z popularnych atrakcji.
Jakiś czas temu krążyła legenda miejska: że pary, które wybiorą się do Disneylandu, potem się rozstają. Być może złośliwie rozpowszechniły ją konkurencyjne parki rozrywki, ale jeśli było w niej ziarno prawdy, z pewnością chodziło o długi czas oczekiwania.
Czas oczekiwania był znacznie dłuższy, odkąd wprowadzono karnety – niekiedy przekraczał półtorej godziny. Jeśli para posiadała roczny karnet i miała ulubioną albo upatrzoną atrakcję, to nie musiała czekać aż tak długo. Jednak pary, które nie należały do grona zagorzałych miłośników Disneylandu i nie miały karnetów, czasem musiały czekać dłużej, niż się spodziewały, a w związku z tym wyczerpywały wszystkie tematy do rozmów, co prowadziło do niezręcznej ciszy lub nawet kłótni. Kiedy zaczęło się pojawiać coraz więcej historii o parach, które rozstały się po wizycie w Disneylandzie, dało to początek legendzie miejskiej.
Niezależnie od tego, czy Yuki kiedykolwiek o niej słyszał, chciał pojechać do Disneylandu z zupełnie innego powodu. Istnieją bowiem również pozytywne przesądy związane z Disneylandem, na przykład taki, że kto tam pojedzie, będzie szczęśliwy. Albo: jeśli złapiesz za rękę Mikiego albo Minnie, to znajdziesz miłość. Albo: jeśli wybierzesz się do Disneylandu, uda ci się spłodzić dziecko. Takie pozytywne przesądy nie mają żadnych podstaw. Ale skoro Disneyland jest znany jako królestwo marzeń, jest on idealnym miejscem na szukanie szczęścia dzięki dobrym omenom. Jeden z takich pozytywnych przesądów mówi, że jeśli pomyślisz życzenie przy ostatniej bramce podczas „It’s a Small World”, to ono się spełni.
„It’s a Small World” to rejs łódką po różnych krajach świata. Yuki planował pomyśleć życzenie przy ostatniej bramce.
Na szczęście po kłótni w samochodzie uśmiech nie schodził z twarzy Kenjiego i Aoi mimo długiego czekania. Udało im się skorzystać tylko z jednej popularnej atrakcji, ale Yuki był zadowolony – miał szansę pomyśleć życzenie, gdy ich łódka przepływała przez ostatnią bramkę podczas rejsu „It’s a Small World”.
Kenji zawiózł ich do domu. Yuki spał na tylnym siedzeniu z głową na kolanach u Aoi. Po raz pierwszy od wielu lat wszyscy troje spędzili święta razem. Yuki był wykończony już samą ekscytacją z tego powodu.
– Yuki, jesteśmy na miejscu. Obudź się – powiedziała Aoi.
W końcu poszli do kawiarni niedaleko domu.
Zaparkowali przy stacji Jimbocho, żeby pójść na obiad, ale było Boże Narodzenie i żadna restauracja nie miała wolnych stolików. Oddalili się od stacji i poszli cichą uliczką, gdzie zauważyli szyld kawiarni. Kenji wszedł do środka, żeby sprawdzić, czy jest wolny stolik. Mimo świąt była tam tylko jedna klientka. Kelnerka powiedziała mu, że serwują również lekkie posiłki i ciasta.
Yuki był zachwycony, że mogą świętować Boże Narodzenie w typowo bożonarodzeniowy sposób.
Kiedy Kenji zajrzał do środka, każdy stolik miał tylko po dwa krzesła, ale teraz małomówna kelnerka Kazu Tokita zdążyła już przygotować krzesło dla Yukiego.
– Dzień dobry, witamy. Czego się państwo napiją?
– Przyjechaliśmy samochodem, więc ja poproszę piwo bezalkoholowe. Dla żony kieliszek szampana, a dla syna sok pomarańczowy.
– Już podaję! – zawołał Nagare Tokita, który miał na sobie strój kucharski. Na rękach trzymał mniej więcej dwuletnią dziewczynkę z dużymi, okrągłymi oczami. Miała na imię Miki. Nagare był tak potężny, że Miki wtulona w jego pierś wydawała się przy nim malutka jak wiewiórka.
W kawiarni była ubrana choinka, ale nie leciały świąteczne piosenki. Słychać było Miki cicho mamroczącą w kuchni „Jingle bells, jingle bells”, jak gdyby wypowiadała zaklęcie.
Bożonarodzeniowy wieczór bez muzyki z pewnością byłby niezadowalający i dziwny dla przeciętnego klienta, ale najwyraźniej nie przeszkadzało to ani Kenjiemu, ani Aoi. Wszyscy troje z przyjemnością wspominali dzień spędzony w Disneylandzie, jedząc danie, które Kazu podała im w milczeniu.
Choć był to bożonarodzeniowy wieczór, nie pojawiło się więcej klientów. W kawiarni siedziała w najdalszym kącie tylko jedna kobieta w zupełnie niezimowej, białej sukience z krótkim rękawem.
Był to moment prawdziwej bliskości między dzieckiem a rodzicami. Dla Yukiego miały to być pamiętne szczęśliwe chwile, jakich nie doświadczył od lat. Ale wkrótce miał poznać smutną prawdę.
Kiedy Yuki wziął do ust pierwszy kęs świątecznego ciasta, odezwał się Kenji.
– Yuki.
– Co?
Ważną częścią świąt Bożego Narodzenia są prezenty. Ale Yuki w ogóle o nich nie myślał. Najwspanialszym prezentem było dla niego to, że mógł spędzić dzień z rodziną w Disneylandzie, a potem zjeść pyszny posiłek i ciasto świąteczne. Nawet przepływając przez ostatnią bramkę podczas rejsu „It’s a Small World”, nie zażyczył sobie żadnych gier ani zabawek, o których mógłby marzyć przeciętny uczeń szkoły podstawowej.
Yuki czuł, że to najszczęśliwsza chwila w jego życiu.
Bim-bam.
W jednym z dużych zegarów w kawiarni zadźwięczał dzwon, co oznaczało, że było w pół do ósmej wieczorem. Aoi położyła rękę na główce Yukiego.
– Mamy ci coś ważnego do powiedzenia, Yuki. Twój ojciec i ja postanowiliśmy zamieszkać osobno.
– Co?
– Dzisiaj po raz ostatni spędzamy wieczór we trójkę – dodał Kenji.
Usłyszawszy nagłe wyznanie Aoi i Kenjiego, Yuki miał pustkę w głowie.
Ostatnie Boże Narodzenie.
Yuki pamiętał tylko, że jego płacz zdenerwował Kenjiego i doprowadził Aoi do łez, i że słyszał Miki śpiewającą w kuchni pełny refren „Jingle bells”. Nie pamiętał, w jaki sposób znalazł się w domu.
Nigdy jednak nie mógł zapomnieć następnego ranka. Kiedy się obudził, zobaczył przy swojej poduszce dwa prezenty i cicho zapłakał.