Zły syn - ebook
Zły syn - ebook
Czy dziecko musi kochać rodzica?
Historia matki zmuszonej samotnie wychowywać syna w Polsce na skraju przemian ustrojowych, ale także życia społecznego, w małej, osiedlowej społeczności, która nie szczędzi jej rad odnośnie do tego, co powinna robić, żeby ten nie wyrósł na pijaka i złodzieja. Procesowi wychowania pod wścibskim okiem sąsiadów towarzyszy ciągłe poczucie zagrożenia.
Dwadzieścia lat po śmierci najbliższej osoby narrator nadal tęskni i podejmuje próbę wyobrażenia sobie, jak to by było mieć żyjącą matkę i opiekować się nią na starość.
Niewygodna proza w nurcie new sincerity.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788367515757 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zmarła mi. Prawie dwadzieścia lat temu. Silna, uparta, zawzięta baba. _Supergirl_.
Wyszła do sklepu. Po mleko i chleb. Zdążyła je kupić. Chleb wyturlał się z torby.
Kiedy do niej przybiegłem, już nie reagowała. Nie mogłem się z nią pożegnać.
Na początku nic nie czułem.
Nic. To dobra rzecz.
Może tylko lekkie rozdrażnienie.
Niech to się już wszystko skończy. Niech wszyscy wrócą do domów. Zostawią mnie samego.
Z kurwa niczym.
Bo na początku jest nic.
Trudno, zmarła, odeszła, nie ma jej już.
Nic nie czułem.
Nic nie myślałem.
Nic. Śmierć.
Może to nic już tak zostanie. W gruncie rzeczy śmierć nie jest taka straszna.
Pierdolnięcie zaczyna się później. Do mnie nadeszło po miesiącu. Najpierw złość. Że mnie zostawiła. Kurwa!
Później radość. W gruncie rzeczy tak jest okej. Do niczego nie była mi potrzebna, ciągle tylko narzekała i gadała o swoich chorobach i tabletkach. Ileż można o tym słuchać?
Na koniec pojawiły się wyrzuty sumienia, że to przecież matka. Jak mogę tak myśleć? Kurwa!
Jestem zjebany, wyczerpany, chory.
Boję się spać sam w domu. Noc zawsze mnie przerażała, ale teraz, kiedy matka umarła, jest nie do przeżycia.
Nawet nie wiem, kogo i czego się boję. Jej? Siebie?4
To był pierwszy października dwa tysiące trzeciego roku. Sprawdzam kalendarz w komórce, cofam lata aż do tamtego roku. Środa. Matka zmarła w środę. Środa? A wydawało mi się, że to był piątek.
Przebudziłem się wcześnie rano. Po ósmej. Rzadko tak szybko się budziłem.
Usłyszałem matkę w kuchni. Przyszła do pokoju i powiedziała, że pójdzie do sklepu, bo nie ma mleka i chleba. Zapytałem, jak się czuje. Noga bolała ją trochę mniej.
Poszła do tego sklepu, a ja zacząłem się golić. Usłyszałem dzwonek do drzwi, na twarzy miałem jeszcze sporą warstwę pianki. Zdenerwowałem się, że muszę ją zetrzeć. Wytarłem się ręcznikiem, poszedłem otworzyć drzwi.
To była dziewczynka. Powiedziała dzień dobry i że pana mama upadła na chodniku.
Upadła?
Potknęła się?
Nie pamiętam szczegółów. Co nałożyłem? Czy wybiegłem w tym, w czym byłem? Nie otwierałbym drzwi półnagi, na pewno zdążyłem włożyć jakieś spodnie.
Zamknąłem drzwi na klucz?
Przy matce siedziała sąsiadka, trzymała jej głowę na kolanach.
Matka straciła przytomność.
Mamo! Mamo! Mamo!
Zapytałem, jak długo jest nieprzytomna, jak długo nie oddycha. Nie wiem, jaka padła odpowiedź, stwierdziłem, że może dojść do uszkodzenia mózgu, wywiązała się jakaś irytująca dyskusja, męski głos: tak szybko się nie uszkadza mózg. Pomyślałem, że jest kretynem.
Mamo! Mamo! Mamo!
Mamie wypłynęła łza.
Nie mogę sobie przypomnieć, czy miała otwarte, czy zamknięte oczy. Jak mogę nie pamiętać takich rzeczy?!
Jej ciało nie oddychało. Zapytałem, czy wezwano karetkę.
Tak.
Nie wiem, co się stało z czasem. Nie wiem, ile trwało czekanie na karetkę. Nie wiem. Kiedy usłyszałem sygnał, pobiegłem, żeby ją poprowadzić, bo wjazd mógł być skomplikowany. Machałem do kierowcy, żeby skręcił, gdzie ma wjechać, ale ten się postukał w głowę. Pamiętam ten jego gest, ale nie wiem, dlaczego go wykonał.
Karetka zatrzymała się przy mnie. Krzyknąłem, że matka mi umiera, a ten znowu popukał się w czoło.
Nie pamiętam dokładnej sekwencji wydarzeń. Nie jestem jak Joan Didion opowiadająca o śmierci swojego męża. Ona jest taka poukładana. Jest mi wstyd, że pamiętam jakieś nieważne rzeczy z tamtych dni. Jak to, że dzień przed pogrzebem poprosiłem brata matki, żebyśmy kupili parasol, gdyby miało nazajutrz padać.
Parasol.
Pamiętam nawet, gdzie go kupiliśmy.
Czarny, długi, z hakowatym uchwytem.
Mama już nie żyła, kiedy wnosiliśmy ją do karetki. Stwierdziła lekarka.
Nagle wszystkie te szczegóły śmierci wydają się być nieistotne. Co po nich, kiedy matka umarła już z głową na kolanach sąsiadki?
Nic mi po przypominaniu sobie tych szczegółów, kiedy uświadamiam sobie, że nie mogłem się z nią pożegnać.
Ostatnie zdania, jakie zamieniliśmy, dotyczyły chleba i mleka.
W karetce ratowano ją przez trzy godziny. Około dwunastej przestali. Samochód bujał się na resorach, kiedy ratownicy wykonywali masaż serca.
Jak olbrzymia kołyska.
Otworzyły się tylne drzwi karetki i lekarka zapytała, czy mama przyjmuje jakieś leki.
Odpowiedziałem, że nie. Szybko. Bez zastanowienia. Przecież matka była zdrowa.
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że to nieprawda. Matka przyjmowała leki, które miały rozbić zakrzep w nodze.
Pobiegłem do domu po te leki.
W jej żyłach było mnóstwo zakrzepłej krwi. Ratownikom udawało się przywracać ją do życia, po czym znowu ją tracili. Matka tamtego dnia umierała kilka razy. Nawet nie wiem, ile dokładnie.
Nie wiem. Wyrażam się chyba niepoprawnie. Może tylko traciła przytomność? Tylko?
Może jak Didion powinienem poszukać prawidłowego języka i przeczytać poradniki medyczne, żeby dokładnie uchwycić moment jej śmierci? Co mi to da?
Lekarka otworzyła boczne okienko i powiedziała, żebym mówił do mamy. Może usłyszy mój głos.
Duże piersi mamy rozlały się na boki, a ratownicy uciskali miejsce między nimi. Jej ciało falowało.
Powtarzałem: mamo, zostań ze mną. W tym roku kończę studia, tak na to czekałaś. Zostań ze mną.
Nie posłuchała. Była uparta, i jak wbiła sobie coś do głowy, to już nikt nie mógł jej od tego pomysłu odwieść.
Była tam ze mną kuzynka mojej matki. Ktoś po nią zadzwonił do pracy, kiedy zorientował się, co się dzieje. Stała przy mnie, gdy prosiłem matkę, żeby mnie nie zostawiała. To ona zapytała później, czy zabiorą ciało. Mnie by w ogóle takie pytanie przez myśl nie przeszło. Podobno pogotowie tego nie robi, ale oni zrobili wyjątek i zabrali ciało na pogotowie. Ciało.
Matka nagle stała się ciałem.
Lekarka powiedziała, żeby ciało odebrać jak najszybciej.
Ciało.
Skąd ja to wiem?
Pamiętam telefon do brata mojej matki. Dzwonię i mówię, że zmarła. A on: żartujesz?
Nie.
Pamiętam, że zapytałem kuzynkę mamy, która teraz nie odstępowała mnie na krok, co będzie.
Co teraz będzie?
Będzie dobrze.
Więcej z tamtego dnia nie pamiętam.
Mąż kuzynki, mój chrzestny, pojechał na to pogotowie, gdzie zabrali mamę.
Ciało.
Załatwił firmę pogrzebową, żeby zabrali ciało.
Ciało.
Matka nawet dzisiaj nie jest dla mnie ciałem.
Takim ciałem.
W dzień pogrzebu nie padało. Parasol zgubiłem kilka lat później. Zostawiłem go gdzieś. Szkoda mi go.
Od tamtej środy, jeśli wybudzam się wcześnie rano, mam przeczucie, że stanie się coś złego. Nie mam też w domu dzwonka do drzwi.KONTAKT:
[email protected]
Z prozy współczesnej w ArtRage do tej pory ukazały się:
- Verena Kessler _Duchy z miasteczka Demmin_ w tłumaczeniu Małgorzaty Gralińskiej
- Victoria Kielland _Moi mężczyźni_ w tłumaczeniu Karoliny Drozdowskiej
- Nona Fernández _Strefa mroku_ w tłumaczeniu Agaty Ostrowskiej
- Aleksandra Pakieła _Oto ciało moje_
- Margaryta Jakowenko _Przemieszczenie_ w tłumaczeniu Agaty Ostrowskiej
- Charles Yu _Ucieczka z Chinatown_ w tłumaczeniu Agi Zano
- Andrea Abreu _Ośli brzuch_ w tłumaczeniu Agaty Ostrowskiej
- Linn Strømsborg _Nigdy, nigdy, nigdy_ w tłumaczeniu Karoliny Drozdowskiej
- Mohamed Mbougar Sarr _Bractwo_ w tłumaczeniu Jacka Giszczaka
- Claudia Salazar Jiménez _Krew o świcie_ w tłumaczeniu Tomasza Pindla
- Jessica Au _Mógłby spaść śnieg_ w tłumaczeniu Agi Zano
- Kjersti Anfinnsen _Chwile wieczności_ w tłumaczeniu Karoliny Drozdowskiej
- Jonas Eika _Po słońcu_ w tłumaczeniu Macieja Bobuli
- Aleksandra Tarnowska _Wniebogłos_
- Nick Cave _Gdy oślica ujrzała anioła_ w tłumaczeniu Jerzego Łozińskiego
- Sebastian Barry _Tysiąc księżyców_ w tłumaczeniu Krzysztofa Cieślika
- Adda Djørup _Kot Bułhakowa_ w tłumaczeniu Zuzanny Zywert
- Michał Michalski _Gruby_
- Linn Strømsborg _Kurwa, kurwa, kurwa_ w tłumaczeniu Karoliny Drozdowskiej
- Santiago Roncagliolo _Noc szpilek_ w tłumaczeniu Tomasza Pindla
- Merethe Lindstrøm _Dni w historii ciszy_ w tłumaczeniu Karoliny Drozdowskiej