Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zmierzch - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zmierzch - ebook

Powojenna Japonia. Kazuko wraz z chorą matką przenoszą się z Tokio na wieś, gdzie oczekują na powrót walczącego na froncie brata. Bohaterka posłusznie opiekuje się podupadającą na zdrowiu matką, zagubioną w świecie damą z poprzedniej epoki, i uciekającym w alkohol i narkotyki bratem — niespełnionym artystą, ale to właśnie ona ma do opowiedzenia najbardziej poruszającą historię.

Na opublikowaną w 1947 roku powieść składają się pełne symbolicznych retrospekcji, przetykane fragmentami intymnych listów i dzienników obrazy z życia rodziny na tle przemian, które po przegranej wojnie zachodziły w japońskim społeczeństwie.

Przekład profesora Mikołaja Melanowicza został gruntownie poprawiony przez tłumacza we współpracy z redakcją wydawnictwa Tajfuny. Niniejsze wydanie pozwoli na nowo odkryć fascynujące piękno japońskiego Zmierzchu.

Kategoria: Literatura piękna
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-952433-1-8
Rozmiar pliku: 7,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

UPADEK KAROLINA BEDNARZ

15 sierpnia 1945. Japończycy po raz pierwszy słyszą głos cesarza — w specjalnej audycji radiowej cesarz Hirohito informuje (cichym głosem i ceremonialnym językiem, którego większość obywateli nie rozumie) o kapitulacji Japonii, motywując ich przy tym do „zniesienia tego, co jest nie do zniesienia”. Nie mówi wprost o przegranej; oznajmia jedynie, że „sytuacja nie rozwinęła się po myśli Japonii, a losy świata okazały się nam nieprzychylne”¹. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej rządowa propaganda zachęcała Japończyków, żeby umierali za kraj niczym „strzaskane klejnoty”. Z imieniem cesarza na ustach podbijali Mandżurię, Koreę i inne państwa wschodniej Azji. Japoński rząd, a z nim miliony, próbowali udowodnić światu, że też potrafią być potęgą. Śmierć młodych żołnierzy w walce porównywana była do spadających płatków wiśni, powtarzano hasła o „stu milionach serc bijących jako jedno”². We wrześniu 1931 roku nieopodal Mukdenu w Mandżurii podłożono ładunek wybuchowy, który uszkodził tor japońskiej Kolei Południowomandżurskiej — to zaś posłużyło Japonii za pretekst do ataku na Chiny. Nikt nie wiedział, że zdarzenie, nazwane później incydentem mukdeńskim, nie było wcale chińskim aktem agresji, lecz japońską prowokacją, pozwalającą przedstawiać zajęcie chińskiej Mandżurii przez Japonię jako logiczne działanie, wręcz obronę własną. Nikt nie wspominał o masakrze w Nankinie — media przedstawiały upadek miasta jako wspaniałe zwycięstwo, a nie gwałt³. Dopiero po wojnie nieśmiało zacznie się mówić o wszystkich okrucieństwach: zmuszaniu tysięcy kobiet do prostytucji, eksperymentach biologicznych na ludziach, okrutnym traktowaniu więźniów.

Tymczasem nagle — po latach przekonania o niezniszczalności, po kolejnych podbojach — na Hiroszimę spada Little Boy. Kilka dni później — Fat Man na Nagasaki. To jest impuls, żeby zdjąć z oczu propagandowe okulary i zobaczyć rzeczywistość: zbombardowane japońskie miasta, rozbite rodziny, armię w proszku, krew na rękach. Gazety publikują zdjęcie amerykańskiego generała Douglasa MacArthura — ubranego w luźne spodnie, z rękami nonszalancko opartymi na biodrach — obok niskiego, przerażonego starszego pana w przymałym surducie. Japończycy po raz pierwszy widzą zdjęcie cesarza w tak „ludzkim” wydaniu. I nie potrafią zrozumieć: jak to się stało, że poświęcili swoje życie dla tej osoby? Jak to możliwe, że przed sądem stanęły dziesiątki osób wysoko postawionych w armii, lecz cesarz nadal pozostał głową państwa, nawet jeśli tylko symbolem „chryzantemowego tronu”?

Gdy obiecane zwycięstwo nie nadeszło, ludzie zrozumieli, że wszystko, co wpajano im przez dziesięciolecia, to mrzonka. Poświęcenie majątku, zdrowia i życia okazało się bezsensowne. Po dekadach promowania „silnego narodu i silnej armii” oraz kolonizowania kolejnych obszarów Azji Japonię okupuje amerykańska armia i to ona ustala nowe zasady. To Amerykanie szkicują nową konstytucję, w myśl której kobiety otrzymują prawo wyborcze, a Japonia jako naród wyrzeka się wojny⁴. To generał MacArthur, dowodzący amerykańską okupacją, postanawia też, żeby nie stawiać cesarza przed trybunałem.

Wskutek wojny najbardziej ucierpieli zwykli obywatele: chłopi, rzemieślnicy, rybacy. Przez dziesięciolecia na imperialistycznych zapędach kraju zyskiwali najbogatsi, którzy zarabiali na budowaniu kolei w chińskiej Mandżurii czy pozyskiwaniu taniej siły roboczej z Półwyspu Koreańskiego. Klasy wyższe — w tym arystokracja — promowały „totalną narodową duchową mobilizację”⁵; za pomocą coraz popularniejszej prasy zachęcały do obniżania standardu życia, żeby zapewnić japońskim wojskom odpowiednie fundusze, a tym samym zwycięstwo. Z czasem wojenna gorączka porwała nawet tych z dołu piramidy społecznej. Uwierzyli w obietnicę, że wojna przyniesie im godność, stało się jednak inaczej.

Zamiast wyzwolenia — życie w zgliszczach. Na ulicach, w bladym świetle neonów, za kilka jenów sprzedają się „kobiety nocy”, nazywane najczęściej pan-pan. Popularne było powiedzenie Onna wa pan-pan, otoko wa katsugiya (kobiety zostają pan-pan, mężczyźni handlują na czarnym rynku). Większość Japończyków nie reaguje na słowa cesarza szokiem — raczej poczuciem smutku i bezsilnością. Niektórzy czują ulgę⁶.

Podczas wojny zginęły ponad trzy miliony Japończyków, w kraju i za granicą. Duże obszary Japonii legły w gruzach — większość Tokio spłonęła podczas nalotów dywanowych, w wyniku których ponad sto tysięcy osób straciło życie, a milion — dach na głową⁷. Dziewięć milionów mieszkańców archipelagu nie ma gdzie mieszkać⁸. Ulice Tokio pełne są kalekich weteranów żebrzących o jedzenie, a gazety publikują listy od czytelniczek, które piszą wprost, że są gotowe sprzedać się za dwie kulki ryżu⁹. Poza Japonią utknęło prawie siedem milionów Japończyków, połowa to żołnierze. Wielu z nich przez tygodnie albo miesiące nie jest świadomych tego, że wojna się skończyła, i nadal oddają swoje życie w imię cesarza. Rok po zakończeniu wojny na repatriację czekają prawie dwa miliony obywateli, a los pół miliona jest nieznany.

Japończycy starają się na różne sposoby ponownie odnaleźć swoje człowieczeństwo. Uczłowieczyć okrucieństwa, których dokonali na innych, i te, których sami doświadczyli. Połapać się w świecie, którym nie kierują dziesiątki dotychczasowych reguł, po raz pierwszy wsłuchać się w to, czego naprawdę pragną (większości z nich nie będzie to dane — zbyt wiele energii zabierze im odbudowa kraju i tworzenie nowych zasad). Większość obywateli nie była świadoma aktów brutalności na froncie odległym czasami o tysiące kilometrów. Ale kiedy do brzegów Japonii przybijają kolejne statki z dziećmi, których jedynym majątkiem są prochy rodziców zawieszone w białej urnie na szyi, trudno jest nadal odwracać wzrok.

I w tym momencie, w 1946 roku — z cesarzem, który zrzekł się swojej boskości, w kraju okupowanym przez amerykańskie wojska, z Tokio w gruzach, z szalejącą inflacją, z tysiącami kobiet sprzedającymi swoje ciała amerykańskim oficerom i kalekami na ulicach — zaczyna się akcja Zmierzchu.



Brytyjska antropolożka Mary Douglas napisała: „niebezpieczeństwo tkwi w stanach przejściowych: przede wszystkim ponieważ «przejście» nie jest ani tym stanem, ani kolejnym, nie da się go zdefiniować”¹⁰ — a Japonia wkroczyła właśnie w ciemność. Jak żyć w świecie, który roztrzaskał się dosłownie z dnia na dzień? W kraju, który z potęgi i kolonizatora sam stał się terytorium okupowanym? Jak pogodzić się z rzeczywistością, w której nagle wszystkie dawne ideały zostały uznane za źródło zła?

Wielu popadało w otępienie. Niektórzy historycy nazywają go stanem „paraliżu”, kyodatsu. Początkowo używano tego terminu w stosunku do wycieńczenia psychologicznego i emocjonalnego, ale z czasem zaczął określać rozkojarzony i przybity naród¹¹.

Inni staczali się w otchłań, nie widząc żadnej nadziei na wybawienie. Brali udział w „kulturze kasutori”, której nazwa wzięła się od kasutori shōchū, bimbru produkowanego po wojnie, ulubionego napoju ówczesnego światka artystycznego, żyjącego w „kulcie opartym na degeneracji i nihilizmie”¹². Jedyną drogą do odnalezienia autentyczności było dla tych ludzi życie na marginesie społeczeństwa. Ideały wpajane przez dziesięciolecia przez szkołę i media okazały się jednym wielkim kłamstwem. Alkohol pomagał zapomnieć.

Mało kto zastanawiał się nad tym, co nastąpi potem. Pokolenie wychowane na propagandzie obecnej w każdym aspekcie życia nie potrafiło ułożyć sobie bez niej rzeczywistości. Nagle wszystkie promowane przez rząd wartości przestały mieć znaczenie — „ani solidarność «rasy Yamato¹³», ani pokrewieństwo, ani polityka”¹⁴.

Pisze o tym również Ango Sakaguchi — utożsamiany z literackim nurtem buraiha, dosłownie „dekadencką szkołą”. Przypisuje się do niej także Osamu Dazaia. Nie była to jednak grupa literacka z prawdziwego zdarzenia. Co ciekawe, jej członkowie spotkali się tylko raz i byli ponoć tak pijani, że żaden tego nie zapamiętał¹⁵. Łączyło ich podobne dekadenckie podejście do życia, a w swojej twórczości rozprawiali się z przedwojenną moralnością — zarówno z prowojenną propagandą, jak i tradycyjnym modelem społecznym. Wyśmiewali podręcznik etykiety dla dziewcząt z wyższych sfer Onna daigaku („Wyższa nauka dla kobiet”), używany w dawnych samurajskich rodzinach, oraz ideał „dobrej żony, mądrej matki”, która miała poświęcić całą siebie dla mężczyzn w swoim życiu (którzy z kolei mieli oddać swoje życie za cesarza). Ideały, normy, „dobre imię”, „utrata twarzy” — to wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.

W swoim słynnym eseju Darakuron („Debata o dekadentyzmie”), opublikowanym rok po zakończeniu wojny, Sakaguchi roztrzaskuje w pył do tej pory święte symbole: opisuje żołnierzy kamikaze, którzy z dnia na dzień stracili swój uprzywilejowany status i musieli utrzymywać się ze sprzedaży na czarnym rynku, czy też wojenne wdowy, które ponownie się zakochują, zamiast „spędzać swoje życie wierne, niczym zakonnice, duszy swojego męża”¹⁶. Sakaguchi stwierdza jednak, że w handlowaniu na czarnym rynku czy poszukiwaniu nowej miłości nie ma nic niemoralnego. To wszystko wydaje mu się o wiele bardziej ludzkie niż recytowanie Cesarskiego Reskryptu o Edukacji¹⁷ przed każdym dniem zajęć w szkołach, studenci, którzy zostawali pilotami samobójcami w zdezelowanych samolotach, czy wymaganie od kobiet, żeby poświęciły całe swoje życie na opłakiwanie męża, który zaginął tysiące kilometrów od domu, przedzierając się przez dżunglę na którejś z wysepek na Pacyfiku, walcząc o coś, czego sensu nie rozumiał.

W 1947 roku Dazai kończy Zmierzch, w którym dochodzi do podobnego wniosku co Sakaguchi: jedyną szansą na przeżycie jest pójście pod prąd powszechnych ideałów. Kazuko, która prowadzi nas przez kolejne strony powieści, pragnie jednego — urodzić swoje nieślubne dziecko. Dla niej decyzja ta jest ucieleśnieniem osobistej rewolucji, kulminacją buntu przeciw wszystkim regułom, które wyznaczały jej dotychczasowe życie: jako arystokratki i — przede wszystkim — jako kobiety. Kilkukrotnie wspomina w swoich listach do mistrza swojego brata, pana Uehary, o tym, że nie chce żyć według zasad opisywanych w „Wyższej nauce dla kobiet” — zasad, które zalecały posłuszeństwo wobec ojca, męża, a potem syna. Kazuko nie chce być dobrze wychowaną dziewczyną z wyższych sfer, żyjącą według nauk sprzed stuleci, ani ideałem „dobrej żony ani mądrej matki”, który wpajała podczas wojny rządowa propaganda. Nie chce należeć do żadnego mężczyzny. Chce tylko jednego — urodzić dziecko.

Kiedy Zmierzch został opublikowany, życiowe decyzje Kazuko z pewnością były szokujące. Jej postawy nie rozumieli także inni bohaterowie powieści — mąż, z którym się rozwiodła (a w tamtych czasach rozwód był czymś niemalże nie do pomyślenia), matka żyjąca w arystokratycznej bańce, niechcąca zmierzyć się z „normalną” rzeczywistością, wuj — który gdy tylko pojawiły się problemy finansowe, chciał wydać ją za mąż albo wysłać do jakiejś rodziny do pracy; nawet jej brat Naoji w sytuacji kryzysu stwierdził, że lepiej, gdyby miała męża, który by o nią zadbał. Mimo tego bagażu społecznych oczekiwań, etykiety (która najbardziej rygorystyczna była wśród klasy samurajskiej, a później wśród nowo utworzonej arystokracji) i braku zrozumienia ze strony najbliższych Kazuko krok po kroku stawia na swoim.



Żeby zrozumieć, skąd w Japonii wzięła się wspomniana arystokracja i jak wyglądała jej sytuacja po wojnie, trzeba cofnąć się do czasu restauracji Meiji, czyli do roku 1868. Mimo całkowitego przekształcenia systemu — zniesienia szogunatu i przywrócenia władzy cesarza — struktura społeczna została zmodyfikowana tylko pozornie. Nie było w tych zmianach wiele z rewolucji: na szczycie stanęła teraz rodzina cesarska. Następnie — dawni lordowie (daimyō) zostali razem z dworzanami z Kioto (kuge) uznani za nową arystokrację, kazoku. Niżej znajdowali się shizoku, część dawnej klasy samurajskiej. Reszta — zubożali samurajowie — została „zwykłymi obywatelami”, heimin, którzy stanowili zdecydowaną większość społeczeństwa. Zniesiono rygorystyczne zasady, które regulowały przez kilkaset lat zachowanie i ubiór obywateli ze względu na klasę społeczną (do restauracji Meiji społeczeństwo było podzielone na cztery główne kasty: samurajów, chłopów, rzemieślników i handlarzy).

W 1870 roku heimin mogli przyjmować nazwiska (wcześniej ten przywilej był zarezerwowany tylko dla samurajów), jeździć konno i podróżować po kraju. Rok później pozwolono na małżeństwa osób z różnych klas społecznych, a w 1876 roku zakazano samurajom nosić miecze¹⁸. Mimo to władza i majątek nadal pozostawały w dużej mierze w tych samych rękach. Osoby należące do dwóch najwyższych rang w ramach kazoku automatycznie zostawały członkami wyższej izby parlamentu (Kizoku-in) — oczywiście byli to tylko mężczyźni.

W powojennej konstytucji z 1946 roku pojawił się zapis (Artykuł 14):

Wszyscy obywatele są równi wobec prawa, niedopuszczalna jest jakakolwiek dyskryminacja w dziedzinie politycznej, ekonomicznej i stosunków społecznych z powodu rasy, wyznania, płci, pozycji społecznej ani pochodzenia rodzinnego.

Szlachectwa i tytułów szlacheckich nie uznaje się¹⁹.

Zmiany te przetrwali jedynie cesarz i jego najbliższa rodzina.

Z dnia na dzień tysiące osób (w 1944 roku do kazoku należało ponad tysiąc rodzin²⁰), które były wychowane w przekonaniu, że ich życiowy status po prostu im się należy, które nie musiały zastanawiać się nad tym, skąd brać pieniądze, co robić i jak żyć, zostały wrzucone do tej samej rzeczywistości co „zwykli obywatele”.

Kazoku odebrano rządowe stypendia, co zmusiło wcześniej uprzywilejowane rodziny do wyprzedania majątku (ziemi, domu, ubrań, mebli); dla wielu było to jedyne źródło dochodu — do momentu, aż majątek się skończył.

Ci ludzie nie mieli pojęcia, jak mają w takim świecie żyć.

Jedną z tych rodzin była rodzina Kazuko i Naojiego.



W Darakuron Ango Sakaguchi wraca do tego, co kryje oryginalne znaczenie daraku — upadek. Stwierdza, że jedynie spadając, możemy znaleźć sposób na ocalenie:

Ludzie się nie zmieniają. Jedynie powróciliśmy do bycia ludźmi. Ludzie stają się dekadenccy — lojalni słudzy i świętoszkowate kobiety stają się dekadenccy. Zatrzymanie tego procesu jest niemożliwe, tak jak niemożliwe jest ocalenie ludzkości przez jego zatrzymanie. Ludzie żyją i ludzie upadają. Nie ma łatwego skrótu do ocalenia ludzkości poza tym²¹.

Jego sposobem na poddanie się temu upadkowi było rzucenie wyzwania symbolom propagandy, które do tej pory wydawały się nietykalne: kamikaze, wojennym wdowom, nawet samemu cesarzowi. Odwagę na to znajduje w sobie także Kazuko, która w pewnym momencie mówi, że cesarz „pewnie jest szczęśliwszy niż dawniej”, ponieważ „również został wyzwolony”²². W swoim pamiętniku o cesarzu wspomina także Naoji:

Ten, kto z miną tryumfującej wyższości będzie potępiał moje samobójstwo i mówił, że powinienem był trwać do końca, a nigdy nie wyciągnął do mnie pomocnej ręki, jest zapewne wielkim geniuszem, takim, co to równie dobrze mógłby poradzić cesarzowi, aby otworzył kiosk warzywny²³.

Czytającym te słowa — zarówno u Sakaguchiego, jak i Dazaia — fragmenty te mogły się wydawać bluźnierstwem. Niebezpodstawnie — w latach trzydziestych niejaki Tatsukichi Minobe został skazany na śmierć za „sugerowanie, że cesarz nie był suwerenem, lecz jedynie najwyższym organem władzy (tenno kikan setsu)”²⁴.

Czy możemy powiedzieć, że bohaterski kamikaze jest tylko iluzją i że historia człowieka zaczyna się w momencie, kiedy zabiera się za sprzedaż na czarnym rynku? Że wdowa jako wierny apostoł jest tylko iluzją i że historia człowieka zaczyna się w momencie, kiedy obraz nowej twarzy pojawia się w jej piersi? A może że cesarz też jest jedynie iluzją i że prawdziwa historia cesarza zaczyna się w momencie, kiedy staje się zwykłym człowiekiem?²⁵

Sakaguchi dochodzi do wniosku, że wojna nie zmieniła prawdziwej natury człowieka, a jedynie „wierzchnią warstwę rzeczy”²⁶, sprawiając, że ludzie zapomnieli, co tak naprawdę oznacza bycie człowiekiem. Dla niego daraku jest pozytywną siłą, która oznacza powrót do „prawdziwego” życia.

Natomiast Dazai w Zmierzchu nie jest tak optymistyczny. Dla niego upadek to nie sposób na lepsze życie — raczej jedyny sposób, żeby w ogóle przeżyć. Kazuko nazywa Naojiego i Ueharę (jego mistrza i towarzysza pijackich eskapad) „ofiarami okresu przejściowego moralności”²⁷. Jako jedyna się nie poddaje i stara się żyć, nawet jeśli oznacza to pójście pod prąd wyuczonej moralności, w przeciwieństwie do większości dzieł Dazaia, w których bohaterowie poddają się upadkowi. Kazuko stwierdza pod koniec książki: „człowiek urodził się dla miłości i rewolucji”. Dazai nie interesował się polityką; interesowała go za to „moralna rewolucja”. Po latach myślenia jedynie o narodzie największą rewolucją wydaje się pójście za głosem serca, nawet (a może zwłaszcza) wbrew wszelkim społecznym oczekiwaniom.

Nie bez powodu niektórzy nazywają powojenne pokolenie młodych Japończyków „pokoleniem Zmierzchu”: każdy czytelnik odnajdował w którymś z bohaterów cząstkę siebie. Wojna zostawiła w ludziach poczucie bycia ofiarami propagandy „świętej wojny” i tego, że tak wielu za tą propagandą ślepo podążało. A przede wszystkim, poczucie beznadziei — że tak ogromne poświęcenie nigdy nie zostanie wynagrodzone.

Mroczny czar powieści bazuje w dużej mierze na dekadenckiej atmosferze otaczającej samego autora — uzależnionego od narkotyków, tonącego w rozpaczy i nienawidzącego siebie, na długo przedtem, zanim kultura kasutori rozlała się na resztę społeczeństwa. Jego osobiste demony, które gnębiły go przez większość życia, pomogły idealnie zarysować bolączki i marzenia okresu po zakończeniu wojny — po „upadku” całego narodu.

W jednym ze swoich późniejszych dramatów Dazai pisze:

Mówimy: przegrani, przegrani, ale nie wydaje mi się. Jesteśmy zrujnowani. Zniszczeni. Z jednego krańca kraju do drugiego Japonia jest okupowana i każdy z nas jest jeńcem²⁸.

Może zagłębienie się razem z bohaterami Dazaia (i tak naprawdę — z nim samym) w mrok pozwalało czytelnikom pogodzić się z tym, że czeka ich okres wyrzeczeń, cierpienia i poniżenia? Że poddanie się upadkowi jest jedynym sposobem na przeżycie? Że nie są w tym sami?

Bohaterowie Zmierzchu są maskami samego Dazaia: Naoji ze swoim uzależnieniem od alkoholu i narkotyków; Uehara — zdradzający swoją żonę i upijający się na śmierć pisarz; Kazuko — zafascynowana francuską literaturą była arystokratka, która próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dazai przy pisaniu czerpał z pamiętników niejakiej Shizuko Ōty, jego wieloletniej fanki, a później także kochanki, która urodziła mu córkę Haruko. Każda postać próbuje odciąć się od norm społecznych; większość ponosi porażkę. Jedynym sposobem na wybawienie dla bohaterów powieści, ale także dla samego Dazaia, było pogrążenie się w dekadenckim stylu życia. Naoji na swój sposób buntuje się przeciwko niemal każdej społecznie przyjętej konwencji: „Filozofia? Kłamstwa. Zasady? Kłamstwa. Ideały? Kłamstwa. Ład? Kłamstwa. Uczciwość? Prawda? Czystość? To wszystko kłamstwa”²⁹. Odrzuca wojenną propagandę, sławiącą śmierć w walce: „Japońska wojna to akt desperacji. Mam umrzeć, wciągnięty w akt desperacji?… Nie, dziękuję, wolę umrzeć własną ręką”³⁰. Jego jedyną nadzieją na wybawienie (na zapomnienie?) staje się ucieczka w używki i iście hedonistyczny styl życia. Nawet jeśli oznacza to samozagładę.



Czym więc jest tytułowy zmierzch? To koniec epoki — Japonii triumfującej, silnej, walczącej, to upadek Kraju Wschodzącego Słońca. To koniec pewnego systemu społecznego oraz śmierć arystokracji — nad czym ubolewają główni bohaterowie powieści, którzy nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

To także osobisty zmierzch dla Dazaia, który do momentu wydania powieści miał za sobą już kilka prób samobójczych.

Pierwszy raz chciał się zabić w wieku dwudziestu lat, tuż przed szkolnymi egzaminami.

Kolejną próbę podjął rok później „w październiku 1930 roku, na jałowych piaskach plaży w Kamakurze; tym razem było to podwójne samobójstwo z młodą kobietą, którą ledwie znał. Ona utonęła, a Dazai został uratowany przez przepływającą obok łódź rybacką”³¹.

Trzy lata później Dazai chciał się powiesić w swoim tokijskim mieszkaniu. Niedługo potem uzależnił się od morfiny — z nałogiem walczył kilka lat.

Kolejny, czwarty raz próbował popełnić samobójstwo razem z żoną. Oboje przeżyli.

Podczas wojny, ze względu na problemy zdrowotne, udało mu się uniknąć poboru do wojsk. Jego rozwiązłe życie było jednak źródłem wielu plotek i niepopularności. Publikował dużo, głównie reinterpretacji baśni (na przykład Liaozhai Zhiyi, czyli „Dziwnych opowieści zebranych w studiu Liaozhai” Pu Songlinga) czy opowiadań Saikaku Ihary (np. ze zbioru Shokoku banashi „Opowiadania z prowincji”, 1685). W nalotach na Tokio spłonął dom pisarza i cała rodzina kilkukrotnie zmieniała miejsce zamieszkania; na szczęście wszyscy przeżyli.

Dopiero piąta próba samobójcza zakończyła się powodzeniem: w 1948 roku — miesiąc po ukończeniu Zatracenia — rzucił się do rzeki Tamagawa w Tokio razem z Tomie Yamazaki, „wojenną wdową”, z którą mieszkał przez ostatnie dwa lata.

Ich ciała odnaleziono dopiero kilka dni później, w jego trzydzieste dziewiąte urodziny.



Co ciekawe, Zmierzch nie zachwycił krytyków literackich, przynajmniej nie od razu. Tetsutarō Kawakami nazwał go „powieścią napisaną przez zniewieściałego autora o zniewieściałych bohaterach, która podoba się zniewieściałym czytelnikom”³². Mitsuo Nakamura stwierdził w 1952 roku, po oficjalnym zakończeniu amerykańskiej okupacji, że „nic oryginalnego ani wartościowego nie zostało napisane w Japonii od czasu kapitulacji”³³. Ale to pisarze tacy jak Dazai czy Sakaguchi poruszali serca czytelników swoimi obrazoburczymi i nihilistycznymi opisami, a nie elity (które przecież jeszcze kilka lat wcześniej nawoływały do oddawania życia w imię cesarza).

Nie bez powodu od siedemdziesięciu lat w Japonii Zmierzch pozostaje bestsellerem — choć Dazai opisuje w nim desperację po zakończeniu wojny, w labiryncie niezrozumiałych zasad i poczucia beznadziei, w tym mrocznym świecie może się odnaleźć każdy. To opis świata, w którym trudno się porozumieć. Wojna stanowi tylko tło, które łatwo zmienić w wyobraźni na coś innego: kryzys naftowy, pęknięcie bańki ekonomicznej czy kilkadziesiąt lat kryzysu gospodarczego.

Jak podkreśla jednak Donald Keene, Zmierzchu nie należy „traktować jako socjologicznego dokumentu dla tych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś o nieznanym i odległym kraju. To piękna powieść o ogromnej sile autorstwa jednego z najwybitniejszych współczesnych japońskich pisarzy, która ma miejsce w światowym kanonie literatury”³⁴.

Osamu Dazai pisze wiele rzeczy wprost i równie wielu nie dopowiada. Tylko od nas zależy, jak wyobrazimy sobie zakończenie: będziemy optymistami, jak Kazuko, czy jej także pozwolimy upaść?

○I

Mama siedziała rano w kuchni i jadła w ciszy zupę. Nagle wydała stłumiony krzyk.

— Włos? — Pomyślałam, że może w zupie było coś obrzydliwego.

— Nie. — Mama, jakby nic się nie stało, pełnym wdzięku ruchem łyżki wlała do ust kolejną porcję zupy. Przełknęła, zwróciła głowę w bok i spojrzała na rosnącą za oknem kuchennym wiśnię górską w pełnym rozkwicie. Nadal zwrócona w jej kierunku, z wdziękiem wlała kolejną łyżkę zupy między swe małe wargi. Stwierdzenie, że robiła to „z wdziękiem”, nie było w przypadku Mamy nadużyciem. Jej sposób jedzenia był całkowicie inny, niż zalecano, na przykład, w pismach dla kobiet. Naoji, mój młodszy brat, powiedział mi kiedyś, popijając sake:

— Sam tytuł nie czyni jeszcze człowieka arystokratą. Niektórzy ludzie bez tytułu, lecz obdarzeni naturalną klasą, są wspaniałymi arystokratami. Tacy jak my natomiast, niemający nic poza tytułem, są bliżsi pariasom. Na przykład taki Iwashima — tu Naoji podał nazwisko kolegi szkolnego z tytułem hrabiowskim — czy nie wydaje ci się bardziej wulgarny od alfonsa naganiającego klientów w Shinjuku¹? Niedawno ten głupiec na ślub kuzyna Yanaiego — tu też wspomniał nazwisko kolegi szkolnego, drugiego syna wicehrabiego — włożył smoking. Po cholerę ubierać się w coś takiego jak smoking?! Powiedzmy, że miał ku temu powód, ale po co w czasie toastu posługiwał się takimi dziwacznymi wyrażeniami jak „raczył przybyć”? Niedobrze mi się robiło. Tego rodzaju słowne fanaberie są błazeństwem niemającym nic wspólnego z elegancją. To tak jak z tymi ogłoszeniami w rodzaju „mieszkanie dla wyższych sfer”, które często widywałem w Hongō², a przecież większość arystokratów mogłaby raczej być nazwana „wyższymi sferami żebraków”. Prawdziwi arystokraci nie posługują się takimi głupimi ugrzecznieniami jak Iwashima. Nawet w naszej rodzinie jedyną prawdziwą arystokratką jest Mama. Bez wątpienia jest prawdziwa. My jej nie dorównujemy — ciągnął.

Weźmy na przykład jedzenie zupy. Uczono nas, że należy lekko pochylić się nad talerzem, następnie podnieść łyżkę, bokiem zaczerpnąć zupy i unieść łyżkę do ust. Natomiast Mama lekko opiera się palcami lewej ręki o krawędź stołu i nie pochylając się, dostojnie unosi głowę. Następnie, bez spoglądania na talerz, z wyjątkową — chciałoby się rzec jaskółczą — zwinnością i wdziękiem unosi łyżkę prostopadle do ust i wlewa do nich zupę czubkiem łyżki. Niewinnie zerkając to tu, to tam, obchodzi się z łyżką jak najdelikatniej, niczym jaskółka ze skrzydełkiem. Nie rozlewa przy tym nigdy nawet kropli, nie wydaje żadnego dźwięku: siorbania czy stukania łyżką o talerz. Może nie jest to sposób jedzenia zalecany przez tak zwaną etykietę, jednak w moich oczach wygląda uroczo i dzięki temu autentycznie. Naprawdę, to zdumiewające, o ile smaczniejsza musi być zupa, gdy wlewasz ją do ust czubkiem łyżki, siedząc wyprostowany i bez spoglądania w dół, niż gdy pochylając się, jesz bokiem łyżki. A ponieważ jestem — jak to mówi Naoji — „żebraczką z wyższych sfer”, nie potrafię posługiwać się łyżką tak lekko i bezceremonialnie jak Mama. Wobec tego dałam sobie z tym spokój i pozostałam przy swoim ponurym sposobie jedzenia, który dyktuje tak zwana formalna etykieta.

Zresztą tu chodzi nie tylko o zupę, lecz w ogóle o charakterystyczny dla Mamy sposób jedzenia, który jest czymś wyjątkowym i niezgodnym z przyjętymi zasadami. Gdy na talerzu pojawia się mięso, Mama najpierw kroi je na drobne kawałki, posługując się nożem i widelcem, następnie odkłada nóż, a widelec przekłada do prawej ręki. Nabija na niego mięso, kawałek po kawałku, i je powoli, z wyraźną przyjemnością. Kiedy my niezdarnie usiłujemy oddzielić mięso kurze od kości, Mama, nie zwracając na nikogo uwagi, chwyta kość palcami i ogryza ją z mięsa. Nawet takie barbarzyńskie ruchy Mamy wydają się nie tylko urocze, ale wręcz dziwnie erotyczne. I tym w istocie wyróżnia się prawdziwy arystokrata. Nie tylko w przypadku kurczaka z kością; nawet przystawki do lunchu, jak szynkę czy kiełbaski, Mamie zdarza się jeść spokojnie palcami.

— Wiesz, dlaczego omusubi³ są takie smaczne? — powiedziała kiedyś. — Dlatego, że są ugniatane ludzkimi palcami.

Istotnie, czasem myślę, że naprawdę jedzenie ręką bardziej smakuje. Obawiam się jednak, że gdyby taka „żebraczka z wyższych sfer” jak ja nieporadnie naśladowała Mamę, wyglądałabym jak prosta żebraczka, więc się przed tym powstrzymuję.

Również mój brat Naoji stwierdził, że nie dorównujemy Mamie. Czasami czuję coś na kształt desperacji, tak trudne jest naśladowanie Mamy. Kiedyś siedziałyśmy w altance nad brzegiem stawu w ogrodzie naszego domu w Nishikacie⁴. Była piękna noc wczesną jesienią, podziwiałyśmy księżyc. Śmiejąc się, rozmawiałyśmy o tym, czym się różnią przygotowania do zamążpójścia lisicy i myszy — były to historie, które znałyśmy z bajek⁵. Nagle Mama wstała i weszła pomiędzy rosnące obok altanki krzewy lespedezy. Zwracając do mnie twarz bielszą niż biel kwiatów dookoła, zapytała ze śmiechem:

— Kazuko, zgadnij, co Mama robi?

— Zrywa kwiaty — odpowiedziałam. Wtedy Mama roześmiała się cichutko i odrzekła:

— Siusiam!

Zdziwiłam się, ponieważ nawet nie przysiadła. Ale było w tym coś uroczego, czego na pewno nie potrafiłabym naśladować.

To spora dygresja od porannej zupy, ostatnio jednak dowiedziałam się z książki, że w czasach francuskiej monarchii Burbonów damy wcale nie wstydziły się siusiać w ogrodzie pałacowym czy wręcz w kącie korytarza. Taka naiwna prostota wydała mi się nawet zabawna i pomyślałam, że Mama była jedną z ostatnich dam w tym stylu.

W każdym razie rano przełknęła łyżkę zupy i cichutko krzyknęła. Gdy zapytałam, czy to włos, usłyszałam, że nie.

— Może jest za słona? — zapytałam. Dziś rano rozgniotłam zielony groszek z konserwy, którą dostaliśmy z amerykańskiego przydziału, i zrobiłam z tego coś à la zupa krem. Nigdy nie wierzyłam w swoją umiejętność gotowania, więc nawet wtedy, gdy Mama zaprzeczyła, z nerwów spytałam ją ponownie.

— Jest bardzo smaczna — powiedziała Mama poważnym tonem. Skończyła zupę i sięgnęła po omusubi.

Od małego nie lubiłam śniadań, bo nigdy nie czułam się głodna przed dziesiątą. Wmusiłam w siebie zupę, ale zjedzenie czegokolwiek innego wymagało z mojej strony wysiłku. Położyłam na talerzu kulkę ryżu, wbiłam w nią pałeczki i rozdrobniłam. Chwytałam grudki pałeczkami i, tak jak Mama łyżkę, prostopadle unosiłam i wkładałam ryż do ust, jakbym karmiła ziarnami ptaka. Podczas gdy ja się ociągałam, Mama skończyła śniadanie, wstała bezszelestnie i opierając się plecami o ścianę oświetloną porannym słońcem, patrzyła przez chwilę w milczeniu, jak jem.

— Kazuko, jeszcze nie wydobrzałaś — powiedziała. — Zdrowy człowiek zjada śniadanie z apetytem.

— A ty jesz z apetytem, Mamo?

— Tak. Już nie jestem chora.

— Ja też nie jestem chora.

— Nie, nie. — Mama uśmiechnęła się smutno i potrząsnęła głową.

Przed pięciu laty kazano mi leżeć z powodu choroby płuc. Ja jednak byłam przekonana, że nic mi nie jest, a chorobę po prostu mi wmówiono. Ale ostatnio stan zdrowia Mamy bardzo mnie przygnębiał. Mimo to Mama martwi się tylko o mnie.

— Ach! — westchnęłam.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: