Facebook - konwersja

Alfabet literacki Agnieszki Lis

Blog - baner - Alfabet literacki Agnieszki Lis

Agnieszka Lis w swojej najnowszej książce "Córka rabina" zabiera nas do świata, w którym temat wiary i tolerancji miesza się z wojennym niebezpieczeństwem. A jaka pisarka jest na co dzień? Poznajcie jej alfabet literacki! 

Córka rabinaOd 10 sierpnia na księgarskich półkach "Córka rabina" - najnowsza powieści Agnieszki Lis, autorki bestsellerowych "Pozorów" i "Szczęściarzy". Miłość, przyjaźń, tolerancja - oto trzy wartości przebijające z kart tej nowości książkowej.

Katolicki ksiądz, Kazimierz, jest wśród swoich parafian bardzo szanowany. Nie tylko czyni kapłańską posługę, jest także powiernikiem wiernych i zwyczajowo rozstrzyga lokalne konflikty. Stawiany na piedestale, pomagając innym, czuje się osamotniony. Wkrótce między nim i rabinem Chilem nawiązuje się nić porozumienia i przyjaźni.
Wybuch wojny nie przerywa dopiero co powstałej zażyłości, wręcz zacieśnia i buduje niezwykłą relację.

Pewnego dnia Kazimierz zauważa córkę rabina, Rachelę, przechadzającą się po rynku pod rękę z niemieckim żołnierzem…

Cóż warte jest człowieczeństwo, gdy każdy dzień może być tym ostatnim? Czy w rzeczywistości pełnej uprzedzeń i lęku jest miejsce na przyjaźń?

 

Oto alfabet literacki Agnieszki Lis:

A – Agnieszka. Zaczniemy od tajemnicy - zdradzę, że nie przepadam za moim imieniem. Ba! Kiedyś go wprost nie cierpiałam. Mama przyznała się, że miałam być Karoliną Anną (te imiona do dziś uwielbiam!). Tata poszedł jednak do urzędu zarejestrować świeżo narodzoną córkę i wrócił z Agnieszką.

Co to w ogóle za imię? Kompletnie nie mogłam się z nim pogodzić! A już w formie wołacza? Jeśli ktoś chce ze mną nic nie załatwić, powinien zwracać się do mnie per „Agnieszko”.

Zaakceptowałam swoje imię dopiero gdy tata się przyznał, że wpisanie go w urzędowe formularze było wyrazem jego fascynacji Agnieszką Osiecką. No, jak tak, to może być ;-)

B – Bardziej. To jest coś, co powinno nam wszystkim przyświecać. Nieważne, co robimy, zawsze można lepiej. Podobno dobrze jest wystarczająco, ale ja myślę, że lepiej, jeśli jest bardziej…

B – Buty. Moje uzależnienie. Nie ma takich butów, które nie byłyby mi potrzebne – chyba, że są brzydkie. Nie ma znaczenia, że mam dwadzieścia par szpilek w kolorze czerwonym. Nie ma żadnego znaczenia, że w podobnym fasonie mam kilka par. Buty przyzywają mnie jak syreni śpiew.

Co ciekawe – nie mają tej właściwości ciuchy ani torebki. Tylko buty.

A na pytanie – ile mam par butów, nie potrafię odpowiedzieć. Straciłam rachubę trochę powyżej osiemdziesięciu par. Zresztą, mówiąc szczerze – wolę nie wiedzieć. Niewiedza zwalnia mnie z udzielenia tej odpowiedzi mojemu mężowi, a lepiej, żeby akurat On tego nie wiedział.

C – Ciepło. Nie ma takiej temperatury, która byłaby dla mnie za wysoka. Jeśli więc ktoś narzeka na gorąco, to… nie rozumiem. Zima jest do kitu. Zimno jest do kitu. Ale gorąco? Jest tylko bardziej rozwiniętą formą ciepła, a więc jest pożądane.

W poprzednim życiu po prostu musiałam mieszkać na Półwyspie Iberyjskim.

C – Czas. Nieuczciwy zawodnik. Za… To znaczy śpieszy się, choć nikt go nie pogania. Zawsze mam go za mało. Zawsze chciałabym mieć go więcej i wykorzystywać lepiej, bardziej. Ale o tym już mówiłam.

D – Dom. Jest tam, gdzie moja rodzina. Przyda się też komputer. I książki, choć z wiekiem dochodzę do wniosku, że – choć kocham książki – wcale nie muszę ich mieć na własność. Może na starość (to już chyba niedługo?) wystarczy mi do życia jeden pokój z dużym oknem?

I komputer. I książki ;-)

I buty.

Byle z rodziną.

E – Euforia. Czuję ją zawsze, gdy trzymam w rękach swoją nową książkę. Tak było z każdą z dwudziestu jeden moich powieści. I mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni.

F – Fantastycznie. Uwielbiam ten stan, gdy po prostu wierzę, że wszystko będzie dobrze. A ponieważ uwielbiam, to go szukam… wynika z tego, że moja pogoda ducha jest wypracowana. I niech będzie. Byle była! Czego i Wam życzę!

F – Feminizm. Popieram. Niewalcząco, w codziennej, systematycznej pracy. I w rozumieniu równości dla ludzi, bez względu na płeć i inne podziały.

G – Gotowanie. Lubię. Sprawia mi radość, kiedy z kilku zupełnie niepowiązanych składników powstaje coś nowego, twórczego. Traktuję gotowanie jak hobby, chociaż jest także – obowiązkiem. Oczywiście! Przecież mam rodzinę. I atawistyczną potrzebę nakarmienia stada ;-) Niemniej – pichcenie traktuję jak pasję. Daje mi radość.

G – Gafa. To o mnie! Jeśli można gdzieś komuś podpaść, zrobić coś głupiego, zapomnieć o czymś oczywistym, odezwać się nie w porę – możecie na mnie liczyć!

H – Hiszpania. Pisałam już, że w poprzednim życiu musiałam mieszkać na Półwyspie Iberyjskim. Została mi miłość do Hiszpanii, hiszpańskiego, flamenco, do nocnego trybu życia, dobrego wina i jeszcze lepszego jedzenia.

Właściwie to się zastanawiam, dlaczego nie mieszkam w Hiszpanii. Nikt nie potrafi mi udzielić odpowiedzi na to pytanie.

H – Herbata – napój życia. Celebracja życia.

Mocna. Gorzka. Bez żadnych dodatków. Najchętniej Earl Grey.

Dodawanie do herbaty cukru uważam za profanowanie napoju bogów.

Wyjazd w ciepłe kraje, gdzie nie pija się zwyczajowo herbaty, jest dla mnie zwykle stresem. Sprawdzam kompulsywnie, czy aby na pewno zabrałam ze sobą odpowiednią ilość herbaty (może być w torebkach).

I – Interes. O! Takich ludzi – interesownych – to ja nie lubię. Choć i postawy oddawania wszystkiego innym nie pochwalam. Równowaga – to jest to!

J – Jedzenie. Skoro lubię gotować, to i karmić. To oczywiste.

K – Kwerenda. Trudne słowo. I jakie brzydkie! A jednak w pisarskiej pracy zmuszona jestem często przeprowadzać kwerendę - choć częściej nazywamy ją z angielska: reaserch.

Mówiąc inaczej – poszukiwania źródeł są częścią zawodu pisarza. I dodam, że jest to częstokroć bardzo satysfakcjonujące zajęcie! Grzebanie w źródłach przynosi nie tylko wiedzę, ale i dreszczyk – co uda się odkryć? Może któryś z bohaterów przestanie być wyimaginowany? Nabierze cech potrzebnych do stworzenia pełnokrwistej, literackiej postaci? Może… katalog jest nieskończony. Kwerenda jest fajna!

L – Literatura. Zmagam się z nią od dzieciństwa. Kocham całym sercem i wciąż się waham – czy to jest to, co powinnam robić?

Dobra, oszukuję. Nie mam najmniejszych wątpliwości – pisanie to jest to, co powinnam robić. Kocham to całym sercem i nie wyobrażam sobie życia bez pisania.

Ł – Łatwo. O! To lubię! I wszystkim życzę! Żeby w życiu było łatwo.

Co oczywiście nie jest możliwe, tym bardziej więc cenię to, co udaje się osiągnąć z trudem. Ot, taka to przewrotność. Kobieca? Raczej ludzka.

M – Modystka. Może to powinien być mój zawód? Uwielbiam nakrycia głowy, szczególnie takie odstrzelone. Może w poprzednim życiu mieszkałam na angielskim dworze?

N – Nie wiem, kiedy się wyśpię. Ciągle mam za dużo do zrobienia! Spać uwielbiam, szczególnie rano. W nocy z radością mogę oddawać się różnym aktywnościom. Przede wszystkim zaś lubię w nocy pracować.

Co z tego! Skoro rano pospać nie mogę (zakładam optymistycznie, że zmieni się to, kiedy moje dzieci dorosną, a przynajmniej skończą liceum…), to wieczorem padam na przysłowiową twarz. Muszę więc swój własny biologiczny zegar modyfikować, co często skutkuje niepohamowanym ziewaniem w najbardziej niesprzyjających ku temu momentach.

N – Noc. Z tego, co wyżej napisałam jasno wynika – że tak!

O - Okna. Jestem wielbicielką światła. Zawsze chciałam mieć dom z dużą ilością dużych okien. I dokładnie taki mam. Co wiąże się z myciem ponad trzydziestu sporych tafli… I wiecie co? Jestem konsekwentna. Kocham światło i kocham mycie okien! Tak!

Myję je często, partiami. Codziennie po kilka, dlatego trwa to tydzień. I jest to tak niebywale satysfakcjonujące! Ten moment, w którym po deszczowych zaciekach, palcach moich dzieci (przecież to już nastolatki, dlaczego ciągle odciskają paluchy na oknach?), łapach kotów (kto by pomyślał, że sięgają tak wysoko?) i innych zupełnie niezrozumiałych odciskach nie zostaje nawet ślad. Szyba jest czysta, gładka, idealnie przeźroczysta. To jest moment prawdziwej satysfakcji. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało. ;-)

P – Praca. Moja miłość, pasja i uzależnienie – najważniejsza w moim życiu, zaraz po rodzinie.

Podobno ten, kto kocha swoją pracę, nigdy się nie napracuje. Coś w tym jest. Ja tak właśnie mam. Jednak jest to także przekleństwo (też na p, prawda?). Pracuję z przyjemnością, dlatego zwykle nie mogę skończyć. Siedzę nad komputerem do późna w nocy, gdy rodzina już śpi… całe szczęście, że jestem latyno-krwista (to uwielbienie dla Hiszpanii!). Nocna praca u mnie się sprawdza, pisałam już o tym. Za to…

P – Poranki. Są trudne. Nienawidzę wstawać wcześnie rano!

P – Pogoda ducha – zdecydowanie tak! Uważam, że uśmiech pomaga niemal w każdych okolicznościach. Zgodnie z zasadą, że przetrwa to, co będzie lepiej karmione… staram się karmić tę pozytywną stronę widzenia świata.

R – Rodzina. Podobno z rodziną najlepiej na zdjęciu. Zupełnie nie zgadzam się z takim podejściem.

Nie wyobrażam sobie życia bez mojej rodziny. Wręcz twierdzę, że mój Mąż to – najważniejszy dla mnie – życiowy przyjaciel. Zdarza się, że dzięki moim dzieciom zmuszona jestem (cyklicznie) udawać się na długą wewnętrzną emigrację, za każdym razem jednak wracam z radością ;-)

Jakkolwiek czasami nie byłoby trudno… to po prostu najważniejsi ludzie w moim życiu.

R – Rentier. Zawód wymarzony.

S – Sprzątanie. O nie! Pod żadnym pozorem. Gotuję z radością, ale sprzątać? Programowo nie wiem, gdzie w naszym domu stoi odkurzacz, choćbym miała się o niego potknąć.

Wyjątkiem są okna, ale o tym już było.

S - Starość. Nie wierzę w nią. Jest przereklamowana.

S – Sukces. Ciekawa sprawa. Dla każdego oznacza coś innego. Ba! Wielu z nas ma wiele określeń sukcesu, w zależności od sfery życia. Dla mnie istotne są dwa „sukcesy”: po pierwsze – rodzina. Byle razem, w spokoju i zrozumieniu. Po drugie – książki. Dopóki piszę, jestem wydawana i czytania – jestem szczęśliwa.

A szczęście też jest na „s”, więc wszystko tutaj pasuje.

Ś – Światło. Kocham. Dlatego w moim domu jest dużo dużych okien. Które myję często, partiami. Codziennie po kilka, dlatego trwa to tydzień. I tak dalej ;-)

T - Tolerancja. Moim zdaniem sprawa fundamentalna. Niezbędna w życiu. Niestety, jest to obszar dość zaniedbany, szczególnie w polityce. Tym bardziej zatem istotny! O tolerancji trzeba mówić, pokazywać jej zasadność, no i – przede wszystkim – propagować. Stosować w praktyce. Po prostu – być tolerancyjnym!

W – Wyznanie. Jestem pracoholiczką.

I co mi zrobicie?

Z – Zachwyt. Stan, który celebruję. Przy czym nie tyle istotny jest obiekt, ile nasz do niego stosunek. Pomaga w życiu po prostu. Mówiłam wcześniej o interesownej postawie wobec życia – może to jest właśnie to? W naszym własnym interesie leży pogoda ducha, która zwyczajnie pomaga żyć.

Z – Zawód. Wyuczony – pianistka. Dziennikarka. Wykonywany – nauczyciel muzyki, pisarka. Co jest najważniejsze? Wszystko, oczywiście.

  • Poznaj książki autorki

Kategorie: