Facebook - konwersja

"Dla mnie luz jest niezbędny, puszczenie sznurka to jedna z ważniejszych umiejętności, jakie można opanować" - wywiad z Martą Obuch

Blog - baner - "Dla mnie luz jest niezbędny, puszczenie sznurka to jedna z ważniejszych umiejętności, jakie można opanować" - wywiad z Martą Obuch

30 czerwca na księgarskie półki trafiła najnowsza książka Marty Obuch "Dama ciężkich obyczajów". Z okazji premiery zapraszamy do przeczytania wywiadu z autorką. Pisarka opowiada w nim o uzależnieniu od pisania, o tym, skąd brać pomysły na książki i dlaczego w życiu tak ważny jest luz.

O powieści:

Dama ciężkich obyczajówPląsający przy rurze go-go policjant i erotyczny taniec z wiolonczelą. Kryminalna dieta cud, kobiecy podstęp i nawóz z pokrzyw jako broń biologiczna. Najnowsza komedia kryminalna Marty Obuch trwale poprawi Ci humor!

Wrażliwa wiolonczelistka Lilianna Warzęcha zostaje przez przypadek wzięta za prostytutkę, a pracujący pod przykrywką rubaszny policjant Witek Wiśniewski, zwany Wiśnią, za łobuza i bandytę, z czego wyniknie szereg towarzyskich i sercowych perypetii. Ani jedno, ani drugie nie chce się przyznać, kim tak naprawdę jest, choć oboje podejrzewają, że coś tu nie gra – Lidka nie jest wyuzdanym wampem, choć bardzo się stara (i wiele przy tym uczy), a Wiśnia pozuje na despotę i brutala, choć kiedy się zapomina, widać, że równy z niego gość. Sytuacja zaczyna się komplikować, kiedy do cioci Lidki włamują się złodzieje i kradną oszczędności życia, co skłania ciocię i jej dwie siostrzenice do sięgnięcia po środki nadzwyczajne. Gdzie policjant nie może, tam babę pośle, zawsze można się zatrudnić u mafijnego bossa w charakterze ogrodniczki - to zadanie bierze na siebie Iwonka, siostrzenica Lidki i jej przyjaciółka, dziewczę dorodne, łagodne, ale mające poważne problemy z podejmowaniem decyzji. Ile sztabek złota może zmieścić w sobie wiolonczela? Czy upadek z rury go-go to upadek moralny czy na odwrót - życiowy przełom?... Oj, będzie się dziać!

 

Miała być przerwa w pisaniu, jak wspomniałaś. I nie wyszło. Ta książka pchała się na świat? 

Tak, przed napisaniem "Damy ciężkich obyczajów" odgrażałam się, że robię przerwę w pisaniu, żeby zająć się doktoratem. I jak to w życiu bywa, człowiek się odgraża, że zrobi remont, a potem tak mu się nie chce, że bierze się za kopanie ogródka. Okazuje się, że "pisanie doktoratu" to świetna motywacja do stworzenia kolejnej książki…

Uzależnienie od pisania? Tworzenie nowych historii wciąga? 

Bardzo. Ale myślę, że to po prostu przypadłość każdego pisarza. Żyjesz, patrzysz na świat jak na źródło nowych pomysłów. A jest ich tyle, że w zasadzie musiałabym ciągle notować. A może po porostu otaczają mnie tak inspirujący ludzie?...

"Dama ciężkich obyczajów" to twoja lekka propozycja na wakacje. O czym jest?
 

W skrócie – o kobiecie i mężczyźnie, którzy odgrywają kogoś innego. Główną bohaterkę – delikatną i wrażliwą - na skutek nadinterpretacji ktoś bierze za prostytutkę, a bohatera za bandytę. To nie spoiler, czytelnik dowiaduje się o tym od razu. Bo rzecz w czym innym. W tym, jak moi bohaterowie odnajdują się w nowej roli.

Pląsający przy rurze go-go policjant i erotyczny taniec z wiolonczelą. Kryminalna dieta cud, kobiecy podstęp i nawóz z pokrzyw jako broń biologiczna. Dzieje się! Są pomysły z życia wzięte? 

Oj, historia kobiecych podstępów jest obszerna… Ale faktycznie ostatnio w moim życiu przewijał się temat diety – ja sama próbowałam go… ugryźć. Pandemia spowodowała, że trochę mi kochanych kilogramów przybyło. I walcząc, stwierdziłam, że to kapitalny temat na książkę, bo dieta i odchudzanie to cała historia. Oczywiście, puszczam przy tym do czytelników oko…

Coś w stylu śmiejmy się, bo inaczej zwariujemy? Luz jest zalecany czy wręcz niezbędny?

Dla mnie luz jest niezbędny, puszczenie sznurka to jedna z ważniejszych umiejętności, jakie można opanować. Bo ciągle mamy złudzenie kontroli nad światem. I to bywa cholernie frustrujące. A czy od nas zależy, że na Podkarpaciu zagrzmi? Nie bardzo. Umieć odpuszczać i wiedzieć, kiedy należy to zrobić, to bardzo ważna sprawa. Przy czym nie należy tego mylić z olewactwem. Osobiście się staram, układam strategie, ale jeśli czuję opór materii, mówię sobie: Obuch, babo, głową muru, nie przebijesz. A po co masz sobie uszkodzić fryzurę…

Korci cię, żeby spróbować innego gatunku? Czegoś na poważnie? 

Ale moje książki są poważne! He, he. No, dobrze, może nie do końca, ale uważam, że dobra książka to pełen wachlarz emocji: książka ma rozbawić, wzruszyć, podszepnąć słowo prawdy, wkurzyć, trzymać w napięciu… I tak staram się pisać. Dla mnie forma, warsztat są ważne, ale wtórne. Najważniejsze są uczucia. Po to się tworzy.

 

Rozmawiała: autorka bloga ONA CZYTA (blog.onaczyta.com.pl)

Kategorie: