-
Blog
- Recenzje
- |
- Wywiady
- |
- Wokół książek
- |
- Porady
"Największą frajdę w byciu pisarką stanowi… pisanie!"
Emma Chase, bestsellerowa autorka „New York Times”, twórczyni seksownej i dowcipnej serii „Tangled. Zaplątani”, powraca z "Unieważnieniem". Poleje się burbon, wybuchnie namiętność, a pragnienia serc sprawią, że nawet najmisterniej ułożone plany zostaną unieważnione. Nowa powieść autorki "Unieważnieni" w sprzedaży już od 13 kwietnia. Zachęcamy do przeczytania wywiadu z pisarką.
Za dnia Emma Chase jest oddaną żoną i matką dwójki dzieci. Mieszka w niewielkim, malowniczym miasteczku w stanie New Jersey. Nocą zmienia się w pogromczynię klawiatury, która niestrudzenie, przez wiele godzin ubarwia swoje postacie i prowadzi je przez niekończące się przygody. Pozostaje także w wieloletnim, opartym na miłości i nienawiści związku z kofeiną.
Emma jest zapaloną czytelniczką. Przed narodzinami dzieci potrafiła pochłonąć całą książkę w jeden dzień. Pisanie również zawsze było jej pasją. Publikacja jej debiutanckiej powieści i możliwość nazywania siebie autorką jest spełnieniem jednego z jej największych marzeń. Przeczytajcie sami:
Dlaczego zdecydowałaś się napisać "Unieważnienie"?
Po zakończeniu serii „Tangled. Zaplątani” moje zazwyczaj rozbiegane myśli uspokoiły się na kilka tygodni. Te postaci były częścią mojego życia już tak długo, że czułam się dziwnie, nurkując w nowy, zupełnie inny świat. Główny pomysł na fabułę przyszedł mi do głowy podczas spotkania autorskiego w Waszyngtonie. Pamiętam, że był to ciepły weekend i w mieście panował spory ruch – wielu atrakcyjnych ludzi przemierzało wtedy jego ulice. Większość z nich, jak sobie chętnie wyobrażałam, to byli prawnicy. I właśnie wtedy narodził się pomysł na trójkę ciężko pracujących, ostro imprezujących adwokatów. I kiedy wyraźnie usłyszałam głosy tej trójki, nie mogłam się doczekać aż usiądę do pisania!
Jaka jest największa różnica między tymi dwiema seriami? A może mają ze sobą coś wspólnego?
Moja prawnicza seria ma w sobie nieco więcej emocjonalnej głębi, nieco więcej miejsca poświęciłam rozwojowi tych postaci, poza tym wzięłam się w niej za bary z trudniejszą tematyką – taką jak przyjaźń, rodzina i to jak przyszłość kształtuje to, jacy jesteśmy obecnie. Czuję, że rozwinęłam tutaj skrzydła jako pisarka i jestem dumna z tych książek. Ale jest też sporo miejsc wspólnych z „Tangled. Zaplątani”. Obie serie są przesycone humorem, mają cięte dialogi i brawurowe, seksowne i silne postaci.
Przygotowałaś się do nowej serii w kwestiach prawnych?
Tak, całkiem sporo. Było dla mnie bardzo ważne, żeby moje postaci myślały i zachowywały się jak faktyczni waszyngtońscy prawnicy. Musiałam też nadać sporo realizmu sytuacjom związanym z sądem i rozprawami. Oprócz researchu internetowego skontaktowałam się ze wspaniałym znajomym znajomego, który praktykuje prawo właśnie jako adwokat w Waszyngtonie. Odpowiedzi na niektóre pytania po prostu nie da się znaleźć w sieci, dlatego naprawdę cenię sobie jego pomoc.
Czy trudno pisze się książki romantyczne, w których jednocześnie tak dużo jest seksu?
W niektóre dni słowa wręcz wyfruwają mi spod palców, innym razem gapię się w pusty ekran – w końcu pisanie to nie nauka ścisła. Za każdym razem, kiedy postanawiam sobie „okej, dziś napiszę coś naprawdę seksownego, romantycznego, zabawnego”, to się nigdy nie udaje. (śmiech) Za bardzo się nastawiam, czuję zbyt dużą presję. Najbardziej romantyczne i zmysłowe momenty udaje mi się napisać kiedy po prostu wczuję się w daną scenę na tyle, że wszystko wokół przestaje mieć znaczenie. Wtedy stery przejmują moi bohaterowie i bohaterki.
O właśnie, przy okazji postaci – jak sprawiasz, że tak trudno się im oprzeć?
Piszę właśnie takie postaci, w jakich sama chciałabym się zakochać albo zaprzyjaźnić w rzeczywistości. To lojalni, inteligentni i niezwykle dowcipni ludzie. Wydaje mi się, że wspaniałe poczucie humoru to najbardziej atrakcyjna cecha charakteru, jaką człowiek może mieć, ponieważ jeśli ktoś jest zabawny, to niemal na pewno jest też bystry, pewny siebie i ma dobre serce, a to sprawia, że łatwo taką osobę polubić. A kiedy czytelnicy kogoś lubią, to kibicują mu i życzą happy endu nawet w chwilach, gdy nawali.
I to się tyczy wszystkich postaci? Mężczyzn pisze ci się równie łatwo jak kobiety?
Tak naprawdę męski punkt widzenia przychodzi mi jeszcze łatwiej. Nie jestem pewna, jak to o mnie świadczy… Moi męscy narratorzy mówią i myślą rzeczy, które mnie by w życiu nie przyszły do głowy – to sprawia, że ich wersja opowieści sprawia mi dużo frajdy i jest dla mnie bardzo świeża. Pisząc te postaci, nie widzę żadnych większych ograniczeń, nie targają mną też takie zwątpienia jak w przypadku kobiet. Dorastałam w otoczeniu grupy rewelacyjnych kumpli, stąd nie mam żadnych problemów z wejściem w buty faceta. Poza tym wydaje mi się, że czytelnicy dużo łatwiej wybaczają męskim bohaterom. Właśnie dlatego mam niej zahamowań, pisząc o ich zachowaniach i rozmowach – dzięki temu w moich powieściach dochodzi czasem do naprawdę pojechanych, przezabawnych sytuacji.
Często piszesz o relacjach silnych mężczyzn z młodymi dziewczynkami. Uważasz takich mężczyzn za szczególnie pociągających?
Tak, bardzo podoba mi się ten kontrast dorosłego, inteligentnego faceta, który daje się owinąć wokół palca dziecku. Opiekuńczość potrafi być bardzo atrakcyjna, a w dodatku to ciekawe tło do zaprezentowania różnych cech moich bohaterów. Ten temat powróci w drugim tomie…
A czy to prawda, że unikasz trójkątów miłosnych w swoich powieściach?
Nieszczególnie przepadam za tematami jakichś wielkich pretensji i zgorzkniałych byłych dziewczyn i facetów, stąd nie po drodze mi z trójkątami. Nie brakuje za to zazdrości, moje postaci mają też niemałe problemy z wyborem - tego typu motywy sprawdzają się w romansach bardzo dobrze. Lubię analizować różne sposoby, na jakie ludzie mogą się kochać. Na przykład w serii „Tangled. Zaplątani” uczucia Kate wobec Billy’ego były szczere, oparte na wielu wspólnie przeżytych chwilach, jednak blakły w obliczu intensywności tego, co czuła przy Drew. Sądzę, że tego typu konflikty są bardziej realistyczne i ułatwiają późniejszy rozwój postaci.
Czy w pisaniu nowej serii pomaga Ci oglądanie seriali prawniczych?
Nie, choć przepadałam kiedyś "Ally McBeal". Ale kiedy już postaci narodzą się w mojej głowie, w dużej mierze same prowadzą powieść. Dlatego nie potrzebuję zbyt wielu inspiracji.
Co sprawiło, że chciałaś zostać pisarką?
Wymyślanie historii towarzyszyło mi od zawsze. Przelewanie ich na papier i dzielenie się nimi z innymi ludźmi daje ogromną przyjemność. Dostaję maile od fanów z całego świata, którzy opowiadają o tym, jak moje książki pomogły im przetrwać trudne chwile w życiu, rozbawiły w chwili, gdy wydawało się to mało możliwe. Czuję się zaszczycona, dostając takie wiadomości. Życie potrafi być chwilami naprawdę trudne, dlatego jeśli komuś jest łatwiej dzięki moim opowieściom, to dla mnie ogromna nagroda.
Ale chyba nie jedyna?
Nie, nie! Największą frajdę w byciu pisarką stanowi… pisanie! Naprawdę, to było moje wieloletnie marzenie już od – jak mnie pamięć nie myli – dwunastego roku życia. Widok moich książek na półkach księgarń to spełnienie marzeń.
***
Ebooki autorki dostępne w formacie mobi i epub - sprawdź.
Zainteresował Cię ten tekst? Chcesz podyskutować z innymi czytelnikami? Zaloguj się na swoje konto na Facebooku, komentuj i czytaj komentarze innych!