Facebook - konwersja

Recenzenci przejmują blog Virtualo. "Kult" Łukasza Orbitowskiego

Blog - baner - Recenzenci przejmują blog Virtualo. "Kult" Łukasza Orbitowskiego

Oława 1983 rok. Henio Hausner, rencista, miejscowy wyrzutek i popychadło, któremu „troszkę brakuje” do normalności doznaje maryjnego objawienia na rodzinnej działce. Dobra Pani uzdrawia Henia, każe uzdrawiać innych ludzi oraz wybudować sanktuarium, które ma poświęcić sam papież. Do Oławy zjeżdżają się rzesze ludzi, którzy uwierzyli i pragną uczestniczyć w namacalnym cudzie. O oławskich objawieniach dowiaduje się nie tylko cała Polska, ale i Europa. Nie podoba się to jednak ówczesnej władzy PRL, a Kościół nie wie co ma z tym zrobić.

Narratorem historii oławskich objawień jest Zbyszek Hausner brat Henia. Nagrywane rzekomo taśmy w 1997 roku nadają powieści gawędziarskiego charakteru. Może się zdawać, że Zbyszek opowiada trochę na prawo i lewo, co chwila zmienia temat, a dygresje stanowią pewien constans. To wszystko jednak łączy się ze sobą w spójną całość, a odchodzenie od głównego wątku tworzy charakterystyczny klimat tamtych lat. Ostatnie lata komuny i czasy transformacji rządziły się swoimi prawami, a Orbitowski świetnie ukazuje specyfikę życia w małym miasteczku w tamtych czasach, gdzie wszystko kręci się wokół tego co ludzie powiedzą. Perspektywa Zbyszka - miejskiego fryzjera, amatora kobiet i domorosłego filozofa nie jest prześmiewcza. To dosyć humorystyczna historia z nutką drobnomieszczańskiego sarkazmu w duchu „wiem bo jestem tym kim jestem”. Zbyszek to fryzjer z powołania, jak sam twierdzi jest lepszym spowiednikiem niż niejeden ksiądz. Choć do kościoła mu nie po drodze to o objawieniach i fanatycznej religijności brata opowiada z czułością. Natomiast autora i swojego rozmówcę traktuje jako antagonistę, jako tego co to nie może mieć pojęcia bo to przyjezdny i się nie zna. Stworzenie pozoru relacji między narratorem a autorem nadaje całości bardzo autentycznego wyrazu.

Orbitowski zabiera czytelnika w słodko-gorzką podróż sentymentalną do tego czego już nie ma. Z niemal ojcowską czułością traktuje swoich bohaterów i ówczesne realia. Nie traci jednak przy tym rezonu i nie jest to cukierkowy obrazek trudnej dla Polaków rzeczywistości. Z kronikarskim zapędem, ale i humorem ukazuje bolączki PRL, związane ręce, stracone nadzieje, zmarnowane marzenia i złamane serca - których nie brak w tej historii. Orbitowski dosłownie ukazuje jak rzeczywistość różni się od wyobrażeń, jak proza życia tak na prawdę je niszczy i zabiera zachowując przy tym urok, jak bardzo człowiek potrzebuje czegoś nowego i niewytłumaczalnego by żyć i się tym karmić.

Ludzie najbardziej na świecie potrzebują bliskości cudu, żeby ten cud był na wyciągnięcie ręki...

Ludzie łakną czegoś wyjątkowego, czegoś niesamowitego i innego co sprawi, że ich życie nabierze koloru. Objawienia w Oławie sprawiły, że ludzie zaczęli czuć się wyjątkowo, w końcu w ich mieście coś się działo. Napływające rzesze pielgrzymów pragnęły mieć swój udział w czymś co niewytłumaczalne. Nudne i nikomu nieznane miasteczko nagle staje się centrum maryjnego kultu, jest na językach wszystkich, a mieszkańcy w końcu mogą otoczyć siebie i swoje historie aurą wyjątkowości. Zmęczeni życiem mieszkańcy Oławy odżywają z każdym kolejnym objawieniem. To nadaje ich życiu nowy rytm i sens.

Kult Orbitowskiego to pełna wrażliwości opowieść o człowieku, który jest ułomny, ma wady i swoje grzeszki, ale w gruncie rzeczy dąży do pewnej ulotnej wyjątkowości. Powieść zachwyca klimatem i niejednoznacznością. Nie wiadomo co jest prawdą a co fikcją. Doskonałe pióro Orbitowskiego oraz niebanalny pomysł z fikcyjnymi taśmami nadaje osobliwego charakteru całej historii. Opowieść Zbyszka Hausnera to opowieść rodzinna, taka którą opowiada się z wszystkimi szczegółami i niuansikami przy zastawionym familijnym stole. Kult to również historia polskości i małomiasteczkowej, peerelowskiej rzeczywistości, która obnaża fakt, że człowiek mimo wielu formalnych zmian sam w sobie nigdy się nie zmieni.

Kult powstał na kanwie prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w 1983 roku w Oławie. Pierwowzorem dla postaci Henia Hausnera był Kazimierz Domański, któremu Matka Boska zaczęła objawiać się w czerwcu 1983 roku. Kościół Katolicki nigdy nie uznał tych objawień za prawdziwe, podobnie jak objawień w Medjugorie.

 

Recenzja i zdjęcia: 

Anita Jeleń - autorka bloga Jelenka.pl

Prowadzi bloga literackiego oraz konto na Instagramie @jeleenka od 2016 roku. Lubi i pisze o literaturze pięknej, faktu, popularnonaukowej oraz psychologicznej. Jest zdania, że książki mogą popchnąć człowieka do zmian w życiu. Sama lektura może jedynie wywołać impuls, resztę musimy zrobić sami. Na co dzień zajmuje się fotografią oraz copywritingiem. Uwielbia pyszną kawę i ma ogromną słabość do pięknie wydanych książek kucharskich oraz albumów.

 

Kategorie: