Facebook - konwersja

KALINA…

Blog - baner - KALINA…

Jędrusik w życiu (i tamtych czasach)… Kalina w naszej pamięci (i wyobrażeniu)… Gwiazda wtedy (i w kolekcji współczesnych celebrytów)… 

Da się to opowiedzieć? Wzajemnie porównać? Znaleźć wspólny mianownik? Odpowiedzieć na pytanie najważniejsze: jaka   n a p r a w d ę   była Kalina Jędrusik?

 

Bo we mnie jest seks...Za przewodnika swego intelektu (i charakteru) mając najpierw nietuzinkowego ojca, przedwojennego senatora, a potem niezwyczajnego męża, wybitnego pisarza – Kalina Jędrusik-Dygatowa kochała intelektualną przygodę. Spotkania, w których śmiało i dosadnie żartowała, prowokowała sytuacje i komentarze, niebezpiecznie wychodziła przed – w ten sposób egzaminowała otaczający ją świat: da się nabrać? odetnie się i odwinie? będzie z kim i o czym rozmawiać? sytuacja potoczy się dalej?

Przez wiele lat Kalina Jędrusik funkcjonowała w pamięci życzliwej jej, inteligentnej Polski jako Dziewczyna z Chryzantemami: liryczna i wzruszająca, malowana zawsze ciepłymi barwami, wciągająca widza i słuchacza w poetykę zadumy – przy tym perwersyjna prowokatorka, przez całe życie szydząca z polskiego magla, wciąż przecież dająca rodzimym plotkarkom pożywkę.

Bo taka była: zdolna, popularna i kontrowersyjna chyba od początku swojej działalności artystycznej. Statystka w sztuce Ljubow Jarowaja w krakowskim Teatrze imienia Słowackiego, piosenkarka-debiutantka w repertuarze Wertyńskiego, aktorka Lidii Zamkow i Andrzeja Wajdy, przyjaciółka Agnieszki Osieckiej, żona Stanisława Dygata, gwiazda Radiowego Studia Piosenki i telewizyjnego Kabaretu Starszych Panów. Uosobienie kobiecości, obiekt westchnień tysięcy męskich serc, la femme fatale, która łączyła w sobie cechy aktorstwa Marilyn Monroe, Jayne Mansfield i Marleny Dietrich razem wziętych. Piosenkarka śpiewającą o miłości na prowincji, pięknych dziewczętach na ekranie, dwóch szklaneczkach wina, romantycznej i lirycznej miłości rozdartej między stacyjką Zdrój a kawiarenką Sułtan. Kalina kochająca prawdziwe życie, szanująca u ludzi szczerość i osobowość, gotowa pomóc każdemu w każdej sytuacji. Skrywająca swój żal do świata sztuki, który z talentem artystki obszedł się po macoszemu. Kobieta niespełniona w roli żony, kochanki i (przede wszystkim) matki.

O wspomnienia, pamiętniki, memuary, także prywatną twórczość wierszem i prozą, pytano Kalinę Jędrusik już w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, po śmierci jej męża, kiedy ważny etap jej życia był już nieodwołanie zamknięty. Tak zazwyczaj wtedy odpowiadała:

Nie, nie, nie piszę wierszy i nie pisałam… Nie umiem w ten sposób siebie wyrażać; w tak zwany sposób piękno-formalny. Bo poezja jest przede wszystkim piękną myślą ujętą w bardzo piękną formę.

Piszą różne aktorki, różne panie, wielkie damy z towarzystwa, wszyscy piszą książki, pamiętniki. Być może i to także mnie odstrasza od tego. Bo nie chciałabym być w rzędzie wszystkich tych wspaniałych ludzi opisujących wydarzenia ze swego życia. To mi się wydaje takie… na sprzedaż. Bo przecież są rzeczy, o których nie zawsze chce się opowiadać, a cóż dopiero o nich napisać? Jak ktoś kiedyś powiedział: nic tak człowieka nie plami jak atrament.

Więc gdybym na przykład miała pisać, pisałabym szalenie szczerze, lapidarnie, krótko. Tym sposobem obraziłabym może wiele osób, ponieważ różne rzeczy wiem. Nie wydaje mi się, żebym mogła stosować jakąś kosmetykę tych wszystkich wydarzeń, bo wtedy to już nie byłoby to!

 

Co ostatecznie zostało po Kalinie Jędrusik? Co zostało i gdzie? W tabloidowej, a więc tłumnej pamięci – oparty na plotkach, domniemaniach i niechęci bohomaz raczej niż obraz „uosobienia skondensowanego seksu”, „demona zmysłów”, „wielkiej gorszycielki”. W powszechnej wiedzy o artystce – niewiele więcej:

- siedem znaczących, niezapomnianych, niektórych nawet wielkich ról jej życia (Polly Peachum z Opery za trzy grosze, Jesienna Dziewczyna z Kabaretu Starszych Panów, Holly Golightly ze Śniadania u Tiffany’ego, golusieńka Joanna z Lekarstwa na miłość, Helena Księżakowa z filmu Jowita, Lucy Zuckerowa z Ziemi obiecanej oraz Józefina Polanowa);

- kilkanaście piosenek – przede wszystkim z telewizyjnego Kabaretu, rzadko kiedy zapamiętanych też z Radiowego Studia Piosenki;

- nieliczne, coraz rzadziej otrzepywane z kurzu zapomnienia, perełki w postaci rozmaitych teleprogramów.

Przyjaciele, ci najwierniejsi, zapamiętali Kalinę uparcie (i konsekwentnie!) budującą własny życiorys, w wielu szczegółach bliski oficjalnemu. W wielu, przecież jednak nie wszystkich.

 

Artystka-fotograf Zofia Nasierowska:

Zrobiłam jej zdjęcie do wymarzonego prawa jazdy, Kalina poszła na egzamin, strasznie się ucieszyła, że zdała. Kiedy przyjechała po raz pierwszy, z dumą wyciągnęła nowiutki dokument:

- Masz, zobacz!
- No, prawo jak prawo.
- Czytaj uważnie!

Patrzę jeszcze raz, a w dacie urodzenia jedynka przerobiona na czwórkę: Kalinka znowu się odmłodziła!

Brat przyrodni Maciej Jędrusik:

Dlaczego moja siostra uparcie i z taką konsekwencją fałszowała swoją datę urodzenia? Uważam, że ona trzymała coś specjalnie dla siebie, żeby tego czegoś nie upubliczniać światu. Ona przecież wciąż w życiu grała, nawet przed tym swoim środowiskiem grała jakąś rolę, natomiast to był ten jeden jedyny fakt, który łączył ją z jej prawdziwym zapleczem – z najbliższymi. Wśród nich miała zawsze oparcie. Staś był legendą tego świata, więc kiedy mogła, eksponowała jego, bo był jej bardzo bliski, był dla niej bardzo ważną postacią. Bardzo też eksponowała zawsze rolę i osobę taty. A kiedy ich zabrakło – z jej życia pozostała jej właściwie tylko ta data; ta, którą sobie wymyśliła. Dlatego wciąż jej się trzymała. I na pewno zaklinała się na wszystkie świętości, że inne były fałszywe, ale ta jedna prawdziwa.

Kalina była właśnie taka.

 

Jaką była aktorką? Śmiałą (słynny monolog golaski w wannie w filmie Lekarstwo na miłość), bywało, że straceńczo odważną (ikoniczna scena w wagonie i powozie w ekranowej Ziemi obiecanej). Z czasem zaczęło być jej z tym niewygodnie, bo też nawet prawdziwie jej życzliwi nie wszystko w jej zachowaniu akceptowali. Może też – bo ja wiem? – nie do końca rozumieli zasady Kalinowej reżyserii rozmów, spotkań, pogaduszek, zachowań.

Dla mnie autokreowana Jędrusik zawsze była prawdziwa, zawsze… po prostu Kalinowa.

Jaka jest w filmie Bo we mnie jest sex i towarzyszącej mu scenariuszowej książce?

Taka, jaką każdy z nas ją sobie wyobraża.
Taka, jaką chciałby ją poznać w bliskiej rozmowie.
Ale też taka, jaką po przypadkowym spotkaniu natychmiast chciałby zapomnieć: Kalina dumna i oschła. Kalina prowokacyjna. Kalina niedookreślona.
Oraz taka, jaką znałem (i chyba poznałem) ją ja, autor jej biografii: Kalina serdecznie ciepła, życiowo mądra, szczerze przyjazna. Kalina… jedna, jedyna.

 

Dariusz MICHALSKI

Kategorie: